Siemanko,
tak jak powiedziałem, tak też zrobię.
Podzielę się z Wami kolejnymi krokami, które spowodowały, że dzisiaj zamiast płakać, że jest poniedziałek i muszę wstać o 7.15 żeby zdążyć na tramwaj i pojechać do swojego boxu, obudziłem się z potężnym uśmiechem, gdyż dzisiaj dzień, w którym w wiosce obok jest rybny market i najświeższe ryby na nim.
Na dobrą sprawę podjęcie tegoż kroku było zaskakująco proste. Stwierdziłem, że ciągłą pogoń za tym, by co roku mieć lepszy samochód niż mój sąsiad, czy kolega z uczelni, nie bawi mnie w najmniejszym stopniu, a zaciąganie kolejnego kredyty, żeby kupić rzeczy, na które mnie nie stać, spowodował, że już kilka chwil po zakończeniu przygody z UCL odpuściłem.
Poniżej kilka zdjęć z otaczających mnie miejsc.
Filipiny, Palawan oraz okoliczne wysepki.
Jeżeli moje pisanie i dołączone do niego zdjęcia, choć odrobinę Wam się podobają i chcielibyście usłyszeć/zobaczyć coś więcej, dajcie znać.
A tymczasem targ nie będzie czekał...