Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!

14.jpg

Właśnie przekonałam się, że to naprawdę działa!
Czterodniowy, spontaniczny wyjazd blisko granicy do miejscowości Cisna zaliczam do zdecydowanie udanych!
Pojechaliśmy tam z konkretnymi założeniami: zresetować się, odnaleźć dźwięki natury i spokój pośród cudownych gór, w których będziemy mogli też aktywnie spędzić czas i pojeździć rowerami.
Znalazłam do tego miejsce idealne.
Pogoda zdecydowanie dopisała, bo wszystkie dni były praktycznie bezchmurne i temperatura przekraczała 25 stopni.

Zadbałam o konkretny plan działania, żeby jak najlepiej spędzić czas w tym miejscu. Wypisałam na liście atrakcje, które mieliśmy w planach zrealizować.

Jazda rowerem była wyjątkowa. Przyzwyczajeni do mazowieckich równin od razu musieliśmy mocniej przycisnąć, bo już sam wyjazd z posesji wymagał pokonania ponad 30 metrowego stromego wzniesienia!
Dobra rozgrzewka na początek! Następny trudny podjazd był w pobliskiej miejscowości Krzywe. Pod koniec drogi pod górę natura odwdzięczyła nam się gęsto porośniętymi dzikimi jeżynami, które umiliły nam czas i dodały energii.
Zjazd to jest to, na co czekałam najbardziej! Wreszcie można było odetchnąć z lekkością i zjeżdżać czerpiąc satysfakcję z mijanego krajobrazu i prędkości, która narastała samoistnie! Pod koniec trasy musiałam ostudzić hamulce, bo trochę się zagrzały ;)
Dzięki tej wycieczce wreszcie mogłam docenić zalety mojego roweru i dowiedzieć się o sobie więcej - na przykład tego, że dobrze zainwestowany wysiłek procentuje wysoko na koniec dnia... oraz tego, że lubię prędkość! Ale w sumie to wiedziałam już wcześniej ;)
3.jpg

Kolejną atrakcją była jazda konno. Widoki były niesamowite. Obcowanie z końmi w takich warunkach przyrodniczych to jest coś, czego trzeba doświadczyć! Nauczyłam się w jaki sposób skutecznie i bezpiecznie konno pokonywać wzniesienia.
4.jpg

Polecana przez innych Kolejka Bieszczadzką jednak okazała się klapą... Niestety dla dwojga młodych, żądnych przygód ludzi ta kolejka może być zbyt nużąca (prędkość max 20km/h). Spore oblężenie tej kolejki również nie zachęca do intymnego rozkoszowania się naturą, bo w wagonach panuje raczej tłok. Podróż godzinę do stacji końcowej, na której można kupić coś do jedzenia i picia. A potem powrót tą samą drogą...

Następnym przystankiem była Hipisówka, w której można było degustować lokalne przysmaki, zjeść pyszny chlebek na zakwasie i poczlillować. Był rozwieszony hamak, miejsce do relaxu przy dobrej herbacie. Organizowane są tam wydarzenia kulturalne i koncerty. Można na miejscu posłuchać dobrej muzyki, a nawet kupić ciekawe płyty.
Wracając do degustacji przysmaków... Jest to warte uwagi, gdyż w karcie jest sporo ciekawych trunków robionych lokalnie. Uważam, że są to alkohole bardzo zacne, a absynt zasługuje na szczególną atencję ;) trzeba z nim ostrożnie!
Chleb kupiłam jeszcze jeden na drogę. W smaku można wyczuć że jest robiony z miłością i jakością, czyli tak, jak lubię :)
2.jpg

5.jpg

6.jpg

11.jpg

Sprawdziliśmy też miejscowy park linowy! Było dosyć wysoko i wymagająco. Miejscami około 15m nad ziemią! Z tego względu wybrałam obserwację z bezpiecznego gruntu ;)
13.jpg

12.jpg

W dzień wyjazdu zdecydowaliśmy się wejść na najwyższy szczyt Bieszczad - Tarnica 1346 m n.p.m.
Wejście zajęło nam 2 godziny 15 minut umiarkowanym tempem i z przystankiem na wafle ryżowe z avocado. Szlak nie jest specjalnie trudny, ale jednak trzeba się trochę postarać, w szczególności przy zejściu na zmęczonych mięśniach. Teraz już wiem, że ulubione conversy nie są najlepszym wyborem na zdobywanie szczytów ;) Cała wycieczka zajęła prawie 5 godzin, bo zostaliśmy dłużej na szczycie ze względu na sprzyjające warunki.
Cudowny widok był zdecydowanie warty poniesionego wysiłku!
8.jpg

1.jpg

Jeśli chodzi o jedzenie to idealnym rozwiązaniem był domek z aneksem kuchennym i grill na dworze. Rozpalenie ogniska nocą i ogrzanie się w cieple palonego drewna, w otoczeniu dźwięków natury dało mi poczucie błogiego spokoju, a przy okazji też kolację, na którą były pieczone bakłażany - super sprawa! W okolicy są też restauracje i myślę, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. My byliśmy w "Paweł nie całkiem święty". Jedzenie i jakość obsługi w tym lokalu stoją na wysokim poziomie, dlatego mają naszą rekomendację.
10.jpg

7.jpg

9.jpg

To co na pewno zapamiętam, to niesamowity widok nieba nocą.
Przy bezchmurnym i bezksiężycowym niebie, jakie akurat mieliśmy widok był wręcz oszałamiający...
Z łatwością można było dostrzec drogę mleczną, a gwiazdy jaśniały bardzo mocno w głębi ciemnego kosmosu. To chyba jedno z najlepszych miejsc w Polsce do obserwacji nocnego nieba.
Kontemplując to wszystko przy dźwięku strumyka i trzaskach palonego drewna można osiągnąć mistyczne stany ducha ciała i umysłu...

Bieszczady dały mi nową perspektywę i odsłoniły odrobinę tego, czego jest jeszcze sporo do odkrycia... Czyli nowych miejsc i nowych doświadczeń.

Odnalazłam w tym miejscu to czego szukałam :)

Czy macie swoje ulubione miejsca w Bieszczadach? A może inne miejsca w Polsce, którymi chcecie się podzielić?
Dajcie znać w komentarzach :)

Pozdrawiam,
Patrycja

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center