"Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł.
– Jakie to straszne – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście.
– Kto to wie, czy to nieszczęście, czy szczęście – odpowiadał farmer.
Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając ze sobą do stajni pięć dzikich klaczy.
– Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi.
– Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? – odpowiadał starzec. Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę.
– Jakie to straszne. Co za nieszczęście! – mówiono.
– Nieszczęście? Szczęście?
Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę.
Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał.
– Szczęście? Nieszczęście?".
Zatem, czy szczęście może okazać się nieszczęściem i na odwrót?
A Wy należycie do szczęściarzy czy pechowców?
Na przykład moja mama kiedy kupi coś nowego, szczególnie sprzęt elektroniczny. Zwykle mawia że się zaraz pewnie zepsuje. I wiecie co?
Zgadliście...
Zwykle sprzęt się psuje w pierwszym miesiącu użytkowania, albo zaraz po kupnie wychodzi jakaś wada.
"Zwykle" nie znaczy zawsze. Ale to się zdarza na prawdę często.
Nie przesadzę jak powiem że w 7 na 10 przypadków.
Moje zdanie na ten temat jest takie :
Moja matka sam to na siebie sprowadza powtarzając, że coś się zepsuje jak mantrę.
W czary nie wierzę, ale wierzę, że jest tam gdzieś jakaś moc która słucha i spełnia prośby.
A jak to jest u Was? Przyciągacie coś do siebie? Czy kompletnie nie ma w Waszym życiu takich rzeczy?
Ja sobie często powtarzam, że jestem magnesem na pieniądze ;)