Taka tam historyjka z przed lat

Wczoraj naprawiałem teściowej laptopa, który od ponad roku nie był wogóle uruchamiany. Sama aktualizacja trwała całą noc i kawałek niedzieli. Oczywiście laptop ożył i wszystko zaczeło funkcjonować jak należy. Trochę mnie to nerwów kosztowało ;) ale zrobiłem i sumienie miałem czyste.

maxresdefault.jpg

W czasie naprawy przypomniała mi się dosyć śmieszna historia z przed lat kiedy jeszcze zaimowałem się składaniem konputerów, serwisowaniem i praktycznie wszystkim innym związanym z komputerami.

Miałem klienta, który od samego początku uważam, że nie powinien mieć komputera. Facet był anty techniczny. Co najlepsze gość pracował przy komputerze i wprowadzał dane statystyczne. Zmówił u mnie nowiusienki komputer prosząc również o dalsze serwisowanie i naukę obsługi komputera. Bardzo mnie to zdziwiło. Klient na codzień pracował przy kompie a nie umiał prostej obsługi komputera.

Zgodziłem się. Komputer złożyłem z systemem, odpowiednim oprogramowaniem i wszelkimi zabezpieczeniami. Pokazałem mu przez kilka kolejnych wizyt co trzeba robić aby komputer nie był zaśmiecony i pracował stabilnie. Po tym wszystkim umówiłem się na serwisowanie pół roku później.

Ku mojemu zdziwieniu klient zadzwonił w niespełna tydzień: "Panie Sławku narozrabiałem, pomocy". Pojechałem, naprawiłem błędy laika powtórzyłem po krótce szkolenie i utrzymałem termin serwisowy.

Niestety klient był tak antytechniczny że dzwonił dwa razy w tygodniu prosząc o pomoc. A to usunął kosz z pulpitu, a to łapał wirusu i inne śmieci. Przyzwyczaiłem się do tego jego dzwonienia. Nawet mówiłem że jak nie dzwoni to znaczy że coś się stało.

Mineło chyba ze trzy miesiące, klient stwietdził że komputer mu się wiesza, wolno chodzi i wogóle same otwierają mu się strony xxx i prosi żebym do niego przyjechał. Umówiłem się z nim na jakiś tam dzień, mówiąc że będzie to trwało ze 4 godziny bo będę musiał wszystko wyczyścić i przy okazji posprzątam go w środku.

W umówiony dzień pojechałem do niego i stoję pod drzwiami czekając aż otworzy. Ten z wielkim uśmiechem na ustach: "Postanowiłem trochę Pana odciążyć i sam zrobiłem porządek w komputerze". Pomyślałem sobie że to niemożliwe i spodziewałem się najgorszego. To co zobaczyłem przeszło moje wszelkie oczekiwania. Komputer stał w łazience we wannie, oczywiście cały "umyty". Zapytałem co zrobił?

nadszedl_czas_na_czyszczenie_komputera.jpg

"Chciałem Panu pomóc, a mówił Pan że trzeba posprzątać i wyczyścić w środku, więc umyłem go pod prysznicem rano, to już chyba jest suchy i gotowy do pracy". Ręce mi opadły, no takiej głupoty nie widziałem jeszcze nigdy. Powiedziałem co o tym myślę, nagadałem mu że jest anty techniczny i lepiej niech nie dotyka się do tego typu urządzeń.

Wtedy też dowiedziałem się że facet jest starej szkoły technikiem energetycznym z uprawnieniami. Byłem w totalnym szoku. Powiedziałem mu, że to moja ostatnia wizyta a komputer niech wywali do śmieci. On mi na to że wysuszy suszarką i spróbuje włączyć.

Życzyłem mu powodzenia i wyszedłem. Przez kolejne dni siedziałem i cały czas o nim myślałem. Szukałem też informacji czy w jego rejonie zamieszkania nie było pożaru lub nie piprznął kogoś prąd. Ale na szczęście nie było.

Mineło kilka lat, zmieniłem branżę na ochraniarską ale stare kontakty odnawiałem co jakiś czas. Będąc na piwku w gronie informatyków, zaczeliśmy opowiadać sobie śmieszne historie z naszej byłej pracy. Opowiedziałem swoją historię z klientem i okazało się że ten komputer trafił do serwisu mojego kolegi cały zjarany, zasilacz był nie spalony tylko rozerwany. Okazało się że kilka dni po moim wyjściu klient po suszeniu szuszarką postanowił uruchomić komputer no i bum! Spalił komputer oraz pół instalacji w domu.

Ot cała historia.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center