Wyjazd do Ameryki Południowej wpis nr. 48 Argentyna - Laguna del Diamente


Oj był ogień! Najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory odwiedziliśmy w Argentynie, a jesteśmy tu już od ponad miesiąca i już wiele przeżyliśmy. Laguna diamentowa zawdzięcza swoją nazwę temu, że gdy nad jeziorem panuje bezwietrzna pogoda stożkowaty kształt wulkanu Maipo znajdującego się na przeciwnym brzegu odbija się w lustrzanej tafli i tworzy kształt diamentu.

IMG_8919.JPG

Jak już wielokrotnie mówiłem Argentyńskie Parki Narodowe diametralnie różnią się od tych Chilijskich. W Argentynie można robić wszystko i to przeważnie za darmo lub za bardzo mała opłatą, a w Chile po uiszczeniu słonych opłat praktycznie nie można robić niczego. Tak było i tym razem, a wyglądało to tak. Wjazdu na krętą wąską ścieżkę pilnowali dwaj strażnicy parku. Mili panowie odizolowani od reszty świata (do najbliższej osady zamieszkiwanej przez ludzi mieli ponad godzinę szybkiej jazdy autem) odpowiedzialni byli jedynie za dwie rzeczy, za pobieranie śmiesznie małej opłaty ( coś ok 5- 10 zł) oraz za edukowanie turystów. Edukacja polegała na uświadamianiu turystów, że wjazd do parku to nie byle co, bo po pierwsze tafla jeziora położona jest na wysokości 3300m n.p.m. ale aby tam dotrzeć trzeba przedrzeć się przez przełęcze położone znacznie wyżej niemal na wysokości 4000 metrów n.p.m, co dla wielu ludzi może wiązać się z problemami z głową. Strażacy sprawdzali również, czy każdy kto planuje wjechać do parku posiada odpowiedni zapas paliwa oraz wody, no bo przecież łatwiej kogoś nie wpuścić, niż później ratować go z tarapatów i to w tak trudnym terenie. Po krótkiej rozmowie Panowie stwierdzili, że nasze zapasy wody są za małe, a przecież mieliśmy ponad litr wody na głowę, niemniej jednak za darmo uzupełnili nasze zapasy o świeżutką zimniutką wodę.

Strażnicy sprawdzali również czy pojazdy chcące wjechać na trasę nadają się do tego. Zwykle na drogę wjeżdżają wyłącznie terenówki i motocykle crossowe więc nasze Renault Clio zapewne nie przeszłoby pozytywnej weryfikacji, ale że było to wypożyczone auto, to Panowie machnęli ręką i życzyli nam szerokiej drogi.

IMG_8747.JPGIMG_8784.JPGIMG_8785.JPG

Było już kilka godzin po południu, a szlak na noc był zamykany, więc czasu aby dojechać, pocieszyć się pięknymi widokami i wrócić nie mieliśmy za wiele, więc musieliśmy się trochę śpieszyć, a nad Laguną del Diamente jest co robić.

IMG_8906.JPGIMG_8909.JPGIMG_8791.JPGIMG_8792.JPGIMG_8801.JPGIMG_8809.JPGIMG_8823.JPGIMG_8835.JPGIMG_8879.JPGIMG_8888.JPG

Po dotarciu na miejsce okazało się, że poza bajecznymi widokami na czynny wulkan Maipo (5264 m n.p.m,) oraz hałdami pumeksu wulkanicznego pozostałego prawdopodobnie po ostatniej erupcji, która miała miejsce w 1912 roku, do zobaczenia jest tam jeszcze jedna ciekawa rzecz.

Tabliczka upamiętniająca awaryjne lądowanie samolotu pilotowanego przez francuskiego pilota Henriego Guillaumeta, a że ów pilot był kolegą francuskiego pisarza Antoine de Saint-Exupéryego, to całe to zdarzenie awaryjnego lądowania na pustkowiu wyglądającym jak obca planeta, zostało później uwiecznione w książce Ziemia, planeta ludzi. Z Agatka uknuliśmy dodatkową teorię, że krajobraz Laguny del Diamente musiał być również inspiracją przy powstawaniu „Małego Księcia”, no bo jest krajobraz jak z obcej planety, jest wulkan, jest awaryjne lądowanie… wszystko się dodaje.

Ogólnie cała ta okolica nie jest zbyt szczęśliwa dla pilotów, bo zaledwie 50 kilometrów na południe od Laguny del Diamente miała miejsce jeszcze jedna, dużo bardziej słynna katastrofa lotnicza uwieczniona w dość znanym filmie z 1993 roku „Alive, dramat w Andach”.
na del diamenu

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now