"Wilczy lord", czyli kolejna części cyklu Niepokorni.

img_0.9014609670671939.jpg

Dla Panny Summer priorytetem jest zapewnić bezpieczeństwo dzieciom, które wzięła pod swoją opiekę przejmując sierociniec. Przez wzgląd na ogromne zadłużenia, Lotty postanawia zwrócić się z prośbą o pomoc do człowieka, który swoją postawą wzbudza w niej najgorsze z możliwych uczuć. Wie jednak, że ze swoim majątkiem jest w stanie pomóc rozwiązać obecne problemy przytułku. Składa Hamiltonowi pewną propozycję, aczkolwiek nie zdaje sobie sprawy jak mocno, z pozoru zuchwała i wyniosła Charlotte zaprząta głowę Lorda. Ten, kierując się swoim sprytem postanawia jej sprawę nieco ukierunkować na swoją korzyść. Wilczy Lord chce, by ta przyszła do niego z własnej woli. Czy jakiekolwiek postępowanie Hamiltona jest w stanie wymazać złe wrażenie jakie z początku wywołał w pannie Summer?

Jak zapewne dobrze wiecie, gdy Melisa zabiera się za pisanie romansu historycznego, to nie ma możliwości by była to zła książka. Wiedziałam zatem, że nie zostanę w tym wypadku rozczarowana, a nawet powiem więcej! "Wilczy lord" to powieść, która w swojej treści zawiera sceny, mające bardzo istotne znaczenie w kwestii sposobu wykreowania postaci. Nie bez powodu zatem większość akcji rozgrywa się w sławnym na cały Londyn domu uciech. Właśnie w tym miejscu Panna Summer odkrywa swoją drugą naturę. Okazuje się, że drzemie w niej ogień o którym nie miała do tej pory pojęcia. Nie powiem Wam więcej, bo istotne jest, byście sami dostrzegli przemianę tej kobiety, a właściwie uzewnętrznienie jej ukrytych potrzeb.
Co do Lorda Hamiltona. Sprytny z niego człowiek, ale za to bardzo dobry. Pod maską wyniosłego, tajemniczego mężczyzny, kryje się ktoś zgoła inny. To właśnie Charlotte okazała się zapalnikiem, który spowodował runięcie muru którym się otaczał.
Relacja łącząca głównych bohaterów jest dość trudna, pełna wzlotów i upadków, zagrożona przez ciągły strach i nieufność ze strony Lotty. Co do niej samej mam mieszane uczucia, ponieważ nie jest osobą, którą lubi się tak na sto procent. Niektóre jej obawy są wręcz bolesne, ale nie dla niej samej, a dla tej drugiej osoby. Ciężko mi było patrzeć jak tak usilnie odpycha od siebie mężczyznę, ale jak zapewne sami się domyślacie, jej zachowanie nie jest bezpodstawne.
Oczywiście bardzo istotnym elementem książki jest sam sierociniec i dzieci, które się tam znajdują. Autorka funduje nam momenty pełne śmiechu i radości, ale także pokazuje jak dziecko może cieszyć się z byle drobnostki. Nowe, ciepłe ubranie czy wygodne miejsce do spania. Dla tych dzieci to jest istny luskus.
Na koniec natomiast pozwolę sobie pozachwyć się nad scenami erotycznymi w książce. Przyznam, że autorka zaszalała! I nie znaczy to, że jest ich tak dużo, nie myślcie sobie! Wręcz przeciwnie. Jest ich niewiele, ale za to są wręcz mistrzowsko napisane. Pozbawione wulgarności, za to skupiają się na intymności, oczekiwaniu, budowaniu napięcia. Przedstawione są w sposób pozwalający obserwować jak bohaterowie uczą się siebie nawzajem. Podczas lektury czułam się zahipnotyzowana, jakbym była naocznym obserwatorem. Muszę przyznać, że trzecia część serii stała się w tym momencie moją ulubioną. Jestem bardzo ciekawa czym kolejnym zaskoczy nas Melisa.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now