PL sobotni zamęt / EN Saturdays mess

Praktycznie nakręcam się już strasznie na piątkowo-niedzielny wyjazd w Bieszczady, planowany już za sześć dni.

i znowu dzieje się tak dużo, że właściwie prawie nie pamiętam wczorajszego dnia, ku własnej pamięci i być może kilku centom zapiszę choć w skrócie dzisiejszy
(wczorajszy upłynął pod znakiem Pizzy Hutt w GK.(galeria krakowska) spotkania na Dietla i wizyty w ten deszczowy dzień na okrętach - udał się nawet przepłynąć po 21 spod Skałki do portu El Salvator (Norbertanki) ... oczywiście gotowałem tez cebulowy koszmarek ale o tym był poprzedni wpis ...

Dziś ku memu zdumieniu wreszcie rozpoczęła się i to z impetem akcja usuwania hałdy śmieci zalegającej przy bazie All Inn (ciucho-książko dzielnia) czyli rozrzucanie ciut przegniłej słomy wzdłuż siatki i łamanie drewnianych pozostałości po szczebelkowanych meblach - umieszczonych po tym w samochodzie Szyszkodara (prezesa od książek) .

Przed 13 ruszyłem jednak w nadziei że będą cudem wolne miejsca do portu Salvator - stowarzyszenie Ryza wypływało na kanał Łączański (zaprzyjaźnionym galarem "Jadwigą" ) ostatecznie jednak pozostałem na Boudicce, która po pewnych perypetiach z przytkanym śmieciem chłodzeniem silnika popłynęła po 14 znów pod Skałkę, właściwie większość dnia przesiedziałem na Mikołajskiej 4 w siedzibie "Ryzy" pijąc kawę i herbatę, pogryzając paluszki i słuchając opowieści flisackich weteranów Lizaka i Kurczaka.

Chciałem oddać świetny komiks "Jupiters Legacy" do arteteki (no i pożyczyć następne części) ale okazuje się że w lipcu i sierpniu nie działa ona w ogóle w weekendy :(

Ostatecznie wracam wcześnie do domu, zaliczając dosyć epicki skip, by nie przeszkadzać innym domownikom przed 22:00 co i tak nie całkiem się udaje.

ENGLISH

I'm practically winding myself up terribly already for the Friday-Sunday trip to the Bieszczady Mountains, planned in just six days.

and again there is so much going on that I actually almost don't remember yesterday's day, to my own memory and perhaps a few cents I will write down today's at least briefly
(Yesterday passed under the sign of Pizza Hutt in GK.(Krakow gallery) meeting on Dietla and visit to the ships on this rainy day - even managed to sail after 21 from under the Rock to the port of El Salvator (Norbertanki) .... of course I also cooked onion nightmare but about that was the previous entry ....

Today, to my astonishment, the action of removing the pile of garbage lying at the base of the All Inn (clothes and books district) has finally begun and with momentum, that is, spreading a little rotten straw along the grid and breaking the wooden remnants of rung furniture - placed after that in the car of Szyszkodar (president of the books) .

Before 13 I set off, however, in the hope that there will miraculously be free places to port Salvator - Ryza association was sailing to the Łączański channel (with a friendly galley "Jadwiga" ) ultimately, however, I remained on the Boudicca, which after some wrangling with trash-clogged engine cooling sailed after 14 again under the Rock, in fact, most of the day I sat at 4 Mikołajska Street in the headquarters of "Ryza" drinking coffee and tea, chewing finger foods and listening to stories of veteran rafters Lollipop and Chicken.

I wanted to return the great comic "Jupiters Legacy" to the arteteque (well, and borrow the next parts) but it turns out that it doesn't work at all on weekends in July and August :(

In the end, I get home early, scoring a rather epic skip so as not to disturb other household members before 10 pm, which doesn't quite work out anyway.

Translated with www.DeepL.com/Translator (free version)

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center