Stay tuned, bitch.

Przeczytałem dziś pewien wpis. Mało istotne jest w tej chwili czyj i na jaki temat. Bardziej zastanowiło mnie, dlaczego praktycznie żadna publikacja w internecie nie może się obecnie obyć bez steku bluzgów?

Nie jestem przeciwnikiem wzmacniania przekazu za pomocą wulgaryzmów. To chyba najdelikatniejsze stwierdzenie na określenie kogoś, kto sam klnie jak szewc. Rzecz w tym, iż tylko w określonym towarzystwie. Albo w określonych sytuacjach, ale na temat podnoszenia temperatury w sypialni i poza nią innym razem.

Nie bardzo wyobrażam sobie natomiast rzucanie mięsem na prawo i lewo pośród nieznajomych kobiet, tylko po to by zwrócić na siebie uwagę. Również w przepastnych czeluściach sieci.

O dziwo wygląda na to, że mężczyźni bywają bardziej zażenowani epitetami wobec kobiet, niż one same. Bycie bitch, suką, szmatą staje się nieomal wyznacznikiem statusu wśród fejsbukowych przyjaciółek.

Co najśmieszniejsze, te same wyzwolone panny wylewają później najwięcej żali i jadu na upadek męskości i brak szacunku dla kobiet.

Serio? Wierzysz, że rycerz na białym koniu potraktuje Cię jak damę i będzie szlachetnie zabiegał o Twoje względy? W sytuacji, gdy ma przed oczami obraz kogoś, kto niemal publicznie klęka i karze się dociskać do krocza?

Jeśli oczekujesz szacunku od innych, w pierwszej kolejności zacznij szanować się sama. Jeśli natomiast masz szacunek do siebie w dupie, to stay tuned, bitch.

#yaadowity

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center