Dlaczego prawybory Mentzena to pic na wodę?

Ogłoszone na konwencji Partii KORWiN (teraz Nowa Nadzieja) przez Sławomira Mentzena prawybory na jedynki do sejmu, od kilku tygodni rozgrzewają środowisko konfederatów. Nowy “krul” zapowiedział niespotykaną formułę wytypowania liderów list, reklamując ją jako wspaniałe rozwiązanie (mówił nawet, że to demokracja bezpośrednia). Niedawno terminarz prawyborów został ogłoszony, a wraz z nim regulamin. Temu drugiemu warto się dokładniej przyjrzeć, bo rzuca on trochę światła na to, co zamierza zrobić Mentzen.

Regulamin prawyborów znajdziemy na stronie wolnosc.pl (domena partii Nowa Nadzieja), w zakładce “dokumenty”. Pierwszą rzeczą, która wzbudza kontrowersje, są opłaty. Pkt. 1 w dziale “czynne prawo wyborcze” wskazuje, że kto chce głosować, musi zapłacić 20 zł. Na końcu następnej strony przeczytamy natomiast, że kandydaci w prawyborach muszą wpłacić wpisowe, uwaga… 2500 zł. Trzeba zaznaczyć, że bój toczy się o jedynki z list Konfederacji, nie Nowej Nadziei. To dwie osobne partie, dlatego dziwi fakt, że wpłat dokonuje się na ugrupowanie, których żadnych swoich list w wyborach nie wystawia. Budzi to wątpliwości natury prawnej i etycznej. Jak nie wiedomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze. Wystarczy jeden kandydat w każdym z 20 okręgów i partia na czysto zarobi 50 tys. zł, a do tego kandydatów będzie więcej i dojdą głosujący. Duże wątpliwości budzi również sposób wyboru jedynki. Sławomir Mentzen mówił na konwencji swojej partii, że to przykład demokracji bezpośredniej (odnosił się do programu Wolnościowców, pogardliwie nazywanych przez niego “wężami”). W punktach 14-17 w rozdziale “zjazdy prawyborcze” opisany jest sposób głosowania, który z demokracją bezpośrednią ma niewiele wspólnego. Jeśli chcesz wygrać w pierwszej turze, musisz otrzymać ponad 50% głosów (to jest ok). Jak nie zdobędziesz, jest druga tura, a nie tak jak w wyborach prezydenckich, że zostają dwaj najlepsi kandydaci. W tych wyborach zostają wszyscy kandydaci, nawet ci z jednym głosem. Każdy z nich dysponuje taką liczbą głosów, jaką dostał w pierwszej turze, więc w zasadzie wyborcy mogą już iść do domu. Każdy z kandydatów dysponuje “swoimi” głosami jak chce, mogąc je przekazywać na innych kandydatów. Tur będzie tak dużo, aż ktoś nie dostanie ponad 50% głosów. Dziwne, co? A wiecie dlaczego tak jest? Bo np. w takiej Gdyni nikt nie pokona Artura Dziambora, znanego i lubianego posła. Konkretniej to nikt sam nie pokona. Artur może dostać 49% w pierwszej turze, co w uczciwym głosowaniu daje mu największe szanse, żeby wygrać drugą turę, bo wyborcy zagłosują według własnego uznania. Jednak tutaj mamy schemat powalenia mamuta (jak na tej słynnej grafice, gdzie dziesięciu ludzi z dzidami obala jednego mamuta). Wystartuje dodatkowo kilku innych kandydatów, którzy nie mają wygrać, tylko przekazać swoje głosy na tego jednego. I tak okazuje się, że absolutny faworyt nie zostanie jedynką z okręgu, bo kilku ziutków, co dostali po 10% poparcia, wybierze sobie samemu zwycięzce. W Gdyni ma to być Stanisław Tyszka, gość skompromitowany (rozwalił K15 i przeszedł do PSL) i nielubiany przez nikogo, ale Mentzen obiecał mu jedynkę z okręgu Dziambora. Fajna ta demokracja bezpośrednia, taka ustawiona.

Sławomir Mentzen to człowiek, który nie zostawia niczego przypadkowi. Może się tak stać, że jeden “wąż”, albo po prostu ktoś, kogo SM nie lubi, przeciśnie się i wygra. I co wtedy? Wtedy z pomocą przychodzi pkt. 25 z “przepisów ogólnych”, który zabrania “udzielania lub obiecywania wyborcy jakiegokolwiek materialnego wynagrodzenia w zamian za wzięcie udziału w prawyborach lub za głosowanie na konkretnego kandydata, w tym również rekompensowania kwoty darowizny, o której mowa w punkcie 4 (20 zł dla głosującego). Jeśli ktoś ten regulamin złamie, Komisja Prawyborcza może usunąć go z jedynki, a Zarząd Krajowy Partii rozpisze nowe wybory lub daruje sobie tę szopkę i sam wybierze lidera listy. Powiecie, że to uczciwe, że regulaminu łamać nie można, tylko powiedzcie mi, kto będzie to weryfikował? To jest polityka, w polityce są interesy, a uczciwe zasady można schować sobie głęboko do kieszeni. Wszyscy wiemy, że Mentzen prowadzi spór z Wolnościowcami, więc jaką gwarancję mają ci, którzy prawybory wygrają, a będą nie po linii Mentzena? Załóżmy, że Jan Nowak z Wolnościowców wygrywa prawybory. Mentzen go nie chce, więc “magicznie” pojawiają się trzy osoby, które mówią Komisji Prawyborczej, że Nowak ich przekupił, żeby na niego głosowali. Nowak nie musi tych ludzi nawet znać, jest jego słowo przeciwko trzem rzekomym świadkom i stojących za nim Mentzen. Nowak zostaje odwołany, Zarząd Partii wybiera nowego lidera listy, a 2500 złotych wpisowego i czas wszystkich wyborców Nowaka poszedł się je_*_. Uczciwe? Nie sądzę.

Zresztą to jest zapis (dodany na ostatnią chwilę) na sytuację ekstremalną. Inne zabezpieczają w ogóle dopuszczanie do prawyborów. W pkt. 20 w rozdziale “bierne prawo wyborcze” czytamy: “Zarząd Krajowy ma prawo usunąć z listy Kandydata, jeżeli jego dotychczasowa działalność nie daje rękojmi godnego wykonywania mandatu posła lub wskazuje na istotne rozbieżności pomiędzy poglądami Kandydata a programem Nowej Nadziei.” Wiecie, że w zarządzie NN zasiada Bartłomiej Pejo, zięć JKM, który jest wicestarostą w Świdniku i tworzy wspólny klub z PiS? Czy on posiada “rękojmię” do kandydowania z list Konfederacji?

Cała idea tych prawyborów jest generalnie mocno zastanawiająca. To na pierwszy rzut oka fajnie brzmi, ale podkreślmy, że mowa o prawyborach jedynie w 20 okręgach, gdzie okręgów do sejmu jest 41. Jak to wygląda w oczach Konfederacji? Sympatyk partii z Kielc, Białegostoku, Rzeszowa czy Wrocławia (okręgi narodowców i Brauna) nie może wybrać sobie posła ze swojego regionu, a sympatyk z Warszawy, Krakowa, Gdyni czy Katowic już może. Wizerunkowo jest to bardzo słabe.

Już raz odbyły się prawybory w tym środowisku. W 2020 roku sympatycy "Konfy" wybierali kandydata na prezydenta. Wtedy to było fajne wydarzenie, był hype na tę partię. Jednak wtedy po pierwsze kandydatów było kilku, teraz będzie kilkudziesięciu co najmniej. Wtedy zasady były uczciwe, przejrzyste, nikt nie zgłaszał wątpliwości, nikt się nie czuł poszkodowany na starcie i wszystko było w świetle prawa. Teraz tak nie jest. Wtedy to i tak była duża operacja logistyczna dla tej partii, teraz robi to ¼ Konfederacji, a wyzwanie jest sto razy większe, więc i burdel zapowiada się sto razy większy.

Niestety patrząc na regulamin tych prawyborów, nie mam zaufania, że będzie to uczciwa rywalizacja. Z całej partii płyną głosy zdziwionych działaczy, którzy chcieli kandydować, ale usłyszeli z centrali, że ich start będzie “niemile odebrany”. Nagle doszło do dziwnej zamiany okręgów z narodowcami, np. siedleckiego na podwarszawski. W Siedleckim swój start ogłosili już Paweł Wyrzykowski i Jacek Wilk, a teraz zostali z niczym, nikt ich nie poinformował. Dziwię się, dlaczego tych prawyborów nie robi oficjalnie Konfederacja, a przynajmniej dlaczego panowie Bosak i Winnicki nie zawalczyli o uczciwy regulamin. Sam Mentzen będzie podobno ostateczną decyzję podejmował w sierpniu, bo prawybory na jedynki są o poparcie jego partii, a nie gwarancję startu, więc w zasadzie to gra o pietruszkę i wszystko zależy, czy Sławomir Mentzen lubi cię, czy nie.

Bardzo słabo to wygląda i w zasadzie ukazuje, kto tak naprawdę rozsadza Konfederację. Przypomnijmy, że Konfa miała być partią wielu różnych liderów, wzajemnie się uzupełniających. Mentzen natomiast swoim działaniem pokazuje, że chce być jedynym liderem, a przedstawiciele każdej z pozostałych partii (RN, Wolnościowcy i Korona) wiedzą, że najpierw na odstrzał idą wolnościowcy, potem Braun, a na końcu narodowcy. I zobaczycie, że tak to się skończy.

Prawybory Nowej Nadziei w skrócie KORWIN rzeczywiście zamiast uczciwej rywalizacji o miejsca na listach, przypominają bardziej referendum w Donbasie.

red. Rzeczpospolitanin

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now