Przyjęcie do szpitala psychitrycznego - czyli dzień 1 - Witamy w Houston

Ale sobie narobiłem

No tak, z "podróży" ambulansem, pamiętam tylko drukarkę, na której coś wydrukowali i to, że non stop popełniali błędy w nazwisku. Detal, ale utkwiło w pamięci. W karcie informacyjnej /po wypisie ze szpitala/ napisali, że przyjęty zostałem o 20 z minutami. To jakieś 15 godzin po moim wyjściu z domu. Nikt z rodziny nie wiedział, gdzie jestem, bo nie miałem ze sobą telefonu. W swojej pamięci odszukałem telefon do ojca i poprosiłem, żeby go powiadomili. 

Na izbie przyjęć, wypełnili chyba setki dokumentów i spytali czy zgadzam się na leczenie. Potwierdziłem. Alkomat i musiałem oddać dokumenty. To dobry nawyk mieć je zawsze ze sobą. Lepiej nie być anonimowy w takim przypadku. Byłem skrajnie wykończony i chciał położyć się spać. Ale skąd. Dopiero się zaczynało wszystko. Jakieś wstępne badania i na oddział. Na oddział wydzielony /jak się później dowiedziałem/. Otworzyły się drzwi i zaczęło się moje leczenie. 

Oddział wydzielony

Każdy chyba, kto zaczyna swoją "przygodę" w szpitalu psychiatrycznym zaczyna tak samo. Na ścisłej obserwacji. Zabierają ci sznurówki, zapalniczkę, generalnie wszystko czym możesz siebie lub innych zranić. Lub inni mogą ciebie tym zranić. Myślałem, że zaraz będę w kaftanie lub w pasach, ale nic z tych rzeczy. Byłem spokojny więc luz. Ci co się bulwersują lub w najmniejszym stopniu zagrażają sobie lub innym, natychmiast lądują w pasach /przypinają cie pasami do łóżka/. Mi się to nie zdażyło, ale widziałem takie akcje.

Na wydzielonym /kilka sal za zamkniętymi drzwiami i łóżka do ścisłej obserwacji na korytarzu/ oglądają Cie ze wszystkich stron. Sprawdzali czy nie mam blizn, tatuaży lub ran. Wiadomo, możesz wymagać natychmiastowej pomocy medycznej, a to oni odpowiadają za ciebie. To akurat do mnie dotarło bardzo szybko. Badanie ciśnienia, temperatury ciała, wywiad - czy siedziałeś, czy nie, co się stało, dlaczego i setki innych pytań, którym przysłuchują się wszyscy na obserwacji /bo dyżurka jest na korytarzu, żeby wszystkich widzieli/. Potem dostajesz swoje łóżko i możesz się położyć. W następnych postach narysuje wam coś w stylu planu, będzie wam łatwiej to sobie wyobrazić. 

To wyżej to nie zdjęcie z Houston, ale zwykły przerywnik dla oczu.

No i zaczyna się moje naście dni. Byłem zaskoczony, że wszyscy byli niesamowicie mili. Zupełnie serio. Żadnego pukania się w czoło, śmiechu czy uśmieszków. Miły szok. Miałem fart, że tak trafiłem? Okazało się, że nie. Poprostu tak jest. Śmianie się z kogolwiek jest ostro ganione przez pracowników, a "współlokatorzy" wcale nie są skorzy do tego żeby się z kogokolwiek śmiać. Raczej odwrotnie. 

Współlokatorzy

Kim są ludzie, którzy tam trafiają? Zaskoczę Was, ale jest tam cały katalog społeczny. Alkoholicy z różnych grup społecznych, ludzie nieświadomi w różnych stanach, podpalacze, mordercy, osoby normalne które same się zgłaszają po pomoc i ustawienie leków i ci, których organy państwowe skierowały na obserwacje. W sumie takich samych spotkasz na ulicy, tylko ulica jest dużo większa niż hol szpitala i ludzi jest więcej. Jeżeli idąc ulicą zaczniesz uważnie przyglądać się ludzion, to zauważysz dokładnie ten sam katalog osób. Trzeba tylko patrzeć /zastanawialiście się nad tym/. Pewnie jakbyście mnie mijali na ulicy miesiąc lub dwa temu, to w życiu byście nie pomyśleli gdzie się znajdę za jakiś czas. Dlatego pisałem, że to może spotkać każdego.

Bez telefonu i internetu

Telefonu /którego nie miałem ze sobą/ nie możesz na wydzielonym mieć. 2-3 razy dziennie możesz z niego skorzystać, potem Ci go zabierają i do depozytu. Od świata nie jesteś odcięty. No i rodzina może na oddział zadzwonić zawsze. Wbrew pozorom, to wielka ulga. Po 20 latach związania z cholerną smyczą /komórką/ masz czas żeby się nad sobą i życiem zastanowić. Autostrada myśli znika i zasypiasz.

ciąg dalszy tutaj                                                                     co było wcześniej tutaj

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center