Po 12 latach Beniamin Netanjahu odchodzi z fotela premiera Izraela.
W niedzielnym głosowaniu Kneset udzielił wotum zaufania nowemu rządowi, na czele którego stanie Naftali Bennett. Głosy w parlamencie były wyraźnie podzielone. Za zaprzysiężeniem nowego rządu zagłosowało 60 ze 120 członków Knesetu, przeciwko - 59.
Bennett urodził się w 1972 roku w Hajfie. Obecnie jest przywódcą syjonistycznej i konserwatywnej partii Ha-Jamin He-Chadasz (Nowa Prawica).
Ministrem spraw zagranicznych w nowym rządzie został Jair Lapid z partii Jesz Atid. Na mocy porozumień koalicyjnych w 2023 roku ma on objąć funkcję premiera po zapowiedzianej rezygnacji Bennetta.
Sam Netanjahu pogratulował zwycięzcom, ale zapowiedział, że nie wycofuje się z polityki.
Reakcje w Izraelu są mocno podzielone. Z jednej strony na ulicach Tel-Awiwu tysiące ludzi świętowało odejście Netanjahu. Pojawiały się liczne hasła krytykujące byłego premiera, m.in. porównujące go do Hamana, jednego z bohaterów biblijnej Księgi Estery, który poprzez intrygi dworskie chciał doprowadzić do zagłady całego narodu żydowskiego.
Z drugiej strony w Jerozolimie setki ortodoksyjnych Żydów zgromadziło się pod Ścianą Płaczu, aby okazać żałobę po odejściu Netanjahu z fotela premiera. Modlono się o powstrzymanie nowego rządu.
O tym, czy nowy rząd okaże się wystarczająco trwały, dowiemy się w ciągu kolejnych miesięcy.