Do czego "rząd" dopłaca?


pixabay.com

Lista rzeczy, do których "rząd" dopłaca.

Z ust polityków słyszymy co chwilę, że nam "dadzą" albo do czegoś dopłacą. Ta lista jest obecnie już tak długa, że na pewno nie wymienię tu wszystkiego. I tak oto rząd "dopłaca":

  • do "innowacyjnych" firm
  • do kredytów
  • do nawozów
  • do rachunków za prąd
  • do wyprawki szkolnej
  • do wakacji (bon turystyczny)
  • do telewizji (jak nie przez abonament to przez reklamy spółek skarbu państwa)
  • do preparatów przeciwgrypowych
  • do przyjęcia pod dach uchodźców
  • do barów mlecznych
  • do aktywizacji bezrobotnych
  • do kultury
  • do chryzantem, które musiały pójść z dymem na skutek rządowych obostrzeń
  • do emerytur księży
  • ogródków działkowych
  • do TELEWIZORÓW I DEKODERÓW
  • do aut elektrycznych
  • do fotowolkaniki
  • do lochy (1000 zł do świni)
  • do hektara
  • do posiadania dzieci
  • leków
  • do komunikacji miejskiej
  • do pociągów z uchodźcami
  • do przedszkoli i żłobków
  • do czynszu

Czy człowiek nie może sam kupić zeszytów i plecaka dla dziecka? Musi iść po kartki na kredki do PiSu? Na wakacje nie może się wybrać bez "bonu turystycznego"? Telewizora nie może kupić w sklepie po cenie rynkowej? Preparatu antypandemicznego ratującego życie też nie kupi, że trzeba mu go "dać za darmo"? Do teatru nie pójdzie, jak mu nie dopłaci Minister Kultury? Co za różnica czy rolnik czy producent nawozu dostanie dopłatę do świniaka czy podniesie ceny? Wyjdzie na to samo.

"Masz poczęstuj się. (...) tu dla Ciebie pomarańcza."

Jak widzimy rząd potrafi nawet stworzyć problem, aby później do niego "dopłacić" jak było z chryzantemami na 1 listopada. No właśnie czy rząd dopłaca obywatelom czy też beneficjentami tych dopłat są de facto korporacje? Kto korzysta na "pomocy rządowej dla kredytobiorców"? Banki, które by miały problem z płynnością. Kto korzysta na dopłatach do aut elektrycznych? Producenci tych aut. Kto - oprócz rządu, który będzie mógł nadawać propagandę - korzysta na dopłacie do telewizora? Producent najgorszego wynalazku w poprzednim wieku. Większość tych programów nie ma żadnego sensu. Jak coś jest za drogie albo nie ma to popytu to po co do tego zachęcać przez sztuczne obniżanie ceny? Te dopłaty są oczywiście z naszych podatków i tak oto możesz kupić telewizor swojemu sąsiadowi albo kredki i plastelinę nawet o tym nie wiedząc! Czy to nie absurd?

Już pomijam to, że te prawie wszyskie te programy to przykrywka do zjawiska znanego jako "znikanie pieniędzy z budżetu". Politycy zachowują się jak Testo w swoim skeczu; mówią nam, żebyśmy się poczęstowali pomarańczą, a po chwili dodają, że to "nie dla psa kiebłasa tylko dla pana". Firma apostoła Szumowskiego dostanie miliony, Kowalskiego co najwyżej tysiące zł, a Nowaka, który krytykuje rząd nic nie dostanie. I jak ma tu być uczciwa konkurencja? Rząd nam dopłaca do tylu rzeczy, a wszystko coraz droższe, a nie tańsze. Jak to możliwe? Może to dlatego, że nie dopłaca nam tylko korporacjom, które mogą iść do polityków i lobbować za takimi czy innymi "dopłatami"? To dużo tańsze rozwiązanie niż wydanie milionów na reklamy w telewizji.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now