Pokojówka w Berlinie #2

Pierwszy dzień mojej pracy jako pokojowka, w prestiżowym hotelu w samym centrum, był wyjątkowo ciężki i nie ma co ukrywać - dziwny. Może akurat trafiłam, że było więcej pracy tego dnia, może dziewczyna, która mnie szkoła miała zły dzień, dzisiaj na pewno będzie lepiej. Nie ma co się poddawać na samym starcie, przecież w końcu udało mi się dostać jakąś pracę w Berlinie, dzięki czemu będę mogła tu żyć.

Na bok żale i smutki, zaczynamy kolejny dzień…

hotel-room-1447201_1280.jpg

Przyszłam punktualnie o godzinie ósmej, tym razem już w odpowiednie miejsce, czyli zeszłam do piwnicy hotelu. Dokładnie tak jak dzień wcześniej wszyscy pracownicy krzątali się w pośpiechu. Nie miałam wyjścia, musiałam do nich dołączyć, w końcu to praca, ciężka, a nie wakacje. Pozbierałam do swojego wózka wszystko czego potrzebowałam, ścierki, gąbki, płyny do mycia różnych powierzchni, mopa. Wzięłam czyste ręczniki i pościel, kilka worków na śmieci i ruszyłam za tłumem.
Kolejnym krokiem był meeting. Spotkanie z tzw. Hausdamme, czyli szefową sprzątaczek. Wręczyła każdemu listę pokoi do po sprzątania. Oczywiście przy tym podkreśliła, że dla mnie jest dzisiaj mniej, bo to są moje początki, ale muszę pracować coraz szybciej, aby wyrabiać docelowo normę.
Dziesięć pokoi wyjazdowych i cztery pokoje, w których goście nadal zostają. Kto nie da rady, jak nie ja?

Wchodzę do pierwszego pokoju, otwieram okno, aby pozbyć się smrodu, który pozostał po gościach. Wyrzucam śmieci, zbieram brudne ręczniki, ściągam pościel i zaczynam od łazienki. Chciałam się wykazać na samym początku, więc podeszłam do tego zadania porządnie, tak jakbym sprzątała łazienkę w domu. Zadbałam o wymianę ścierek i gąbek, później już tylko pokój, pościelić łóżko, odkurzyć podłogę i dołożyć szampony, ciasteczka.

Zajęło mi to 45 minut. Jasna cholera, w tym czasie powinnam posprzątać trzy pokoje, a nie jeden!

Na koniec dnia, który dla mnie zakończył się o godzinie siedemnastej (!), nasza kierowniczka zwróciła mi uwagę, że sprzątam zdecydowanie za wolno. Muszę to robić zdecydowanie szybciej, aby dostać normalną wypłatę.

Acha, czyli to jest nic innego jak oraca na akord… Mam stawkę 10€ na godzinę, pod warunkiem, że zamieszczę się w normie, która została wyznaczona chyba przez jakiegoś robota. Jeżeli nie będę się mieścić w czasie to po prostu będę robić nadgodziny, za które nikt mi nie zapłaci…
Przecież to nie może być aż tak trudne! Tu pracuje ze dwadzieścia osób. Polki, Ukrainki i mężczyźni także. Skoro oni potrafią, to dlaczego ja miałabym nie dać rady.

Przy wyjściu z hotelu zaczepia mnie jedna z koleżanek, która obiecuje, że jutro mi pokaże jak mam sprzątać, aby się wyrobić ze wszystkim. Cóż, zapowiada się kolejny ciekawy dzień.
Jedno wiem na pewno, ta praca jest lepsza niż siłownia, takiego Cardio jeszcze w życiu nie miałam.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now