Na całym świecie akcja ,,Czarny piątek" to szał zakupów i naciąganych przecen, kiedy to, jak mawiał klasyk, ludzie mogą za pół ceny kupić to, czego normalnie za darmo by nie chcieli. Ale w Ameryce postanowiono wykorzystać ten dzień również w innym celu.
Otóż, czarnoskórzy Amerykanie zrobili tego dnia kampanię przekonującą Amerykanów, że zamiast ,,marnować" w tym dniu pieniądze na zakupach, niech lepiej dofinansują organizację zajmującą się kampanią wyborczą, mającą na celu wypromowanie i wprowadzenie do polityki amerykańskiej 45 czarnoskórych. W akcję włączyli się celebryci.
Niejaka Carri Twigg przekonuje na filmiku, że 90% amerykańskich polityków, wybranych przez naród, to biali. ,,Przy takim niedoreprezentowaniu jest oczywistą sprawą, że mnóstwo ludzi podejmuje mnóstwo decyzji, i że ci ludzie tak naprawdę nie rozumieją potrzeb czarnej społeczności" - tłumacz Twigg.
No to w końcu jak to jest - na świecie jest tylko jedna, ludzka rasa, i nie twórzmy podziałów bo to rasizm, nazizm, faszyzm i dyskryminacja? Czy jednak: wprowadźmy więcej czarnych ludzi do polityki, żeby dbali o interesy czarnych ludzi, bo uważają się za innych od innych?
Zwariować można! Trochę konsekwencji, albo wszyscy jesteśmy niebiescy, albo nie. Nie można sobie wybierać, że raz tak, raz tak, w zależności od tego kiedy nam to pasuje a kiedy nie. Wypadałoby się zdecydować i określić.
W Ameryce chcą parytetów rasowych, u nas już wprowadzają w politykę parytety płciowe, a opierająca się na zdrowej logice zasada, żeby wybierać po prostu najlepszych i najmądrzejszych ludzi, bez podziału na rasy, płeć albo ilość zębów - na naszych oczach odchodzi do lamusa. A jeszcze Eskimosi i Aborygeni się nie wypowiedzieli roszczeniowo w sprawie parytetu w amerykańskim senacie.
O Indianach nie wspominając.