Moje trzy grosze #3 - Marihuana z mojego punktu widzenia

cannabis-sativa-plant-1404978607akl.jpg

Ostatnimi czasy stosowanie Marihuany jako sposobu na odstresowanie (zresztą w tym przypadku jest bezkonkurencyjny, na tle syntetycznego syfu, który zapodają nam farmaceuci), czy też jako zamiennika alkoholu stało się normą, przynajmniej w środowisku ludzi młodych, do którego sam należę.

Walka z narkotykami pochłania ogromne ilości pieniędzy, które mogłyby być wykorzystywane, jeśli już muszą, w edukowaniu obywateli o ich działaniu, skutkach i także pożytecznych aspektach, bo takie są, i jeszcze by zostało. Oczywiście jeśli mówimy o narkotykach lekkich, na przykład wyżej wymienionej. Stało się to nie opłacalne do granic możliwości.

Na codzień można się spotkać z sytuacjami przeszukań nastolatków, ludzi młodych, w ogóle nie powiązanych z przestępczością, ani w żadnym wypadku z robieniem komuś krzywdy. Policja każe opróżniać kieszenie, tornistry, plecaki, a w skarajnych przypadkach dochodzi nawet do przeglądania zawartości bokserek (wiem z autopsji). Bardzo musi się nudzić naszym służbom porządkowym, jeśli starcza im czasu na ganianie małolatów między śmietnikami i karanie za posiadanie grama trawki.

W Polsce ostatnio nastąpił przełom, bo dopuszczono do użycia medyczną marihuanę. To jednak wciąż za mało, a czarny rynek kwitnie wraz z krociowymi dochodami z nielegalnego handlu zielskiem. A przecież można zalegalizować. Można ściągać podatki od ludzi, którzy i tak palili, palą i będą palić. Sam wolałbym nawet otrzymywać paragon za idealnie wyważoną szyszkę, a cena pewnie i tak poszybowałaby w dół, więc nie byłbym stratny, a i ojczyzna by skorzystała. Tak też jest, na przykład w Szwajcarii. Marihuanę można tam kupić już nawet w lidlu i to w tej samej cenie co u nas (ok. €15 za 1.5g), z tym, że dla Szwajcara to wydatek 4x mniejszy przy ich zarobkach.

No, ale już pogódźmy się z tym że Polska zawsze musi być 100 lat za... za murzynami (nie wiem, czy zaraz Polish Cleaners nie przylecą karcić za domniemany rasizm).
Zresztą odbiegając lekko od tematu to samo dzieje się z techbologią blockchain w naszym kochanym Kraju - niedoceniona i na razie niechciana.

Konopie indyjskie, jak pewnie wiecie, albo jeszcze nie, nie mają tak wąskiego zastosowania jak bycie jedynie używką. Oczywiście pomijając sektor medyczny konopie można wykorzystywać w przemyśle, na przykład przy produkcji papieru. 1 hektar konopii daje tyle masy papierowej, co 4 hektary lasu. Teraz wyobraźmy sobie jaki skutek ma wycinka 4 hektarów lasu, a jaki 1 hektara krzaków, które rosną szybko, i których wycinka nie powoduje większego ubytku w ekosystemie czy krajobrazie. Co więcej, jedną plantacją można zaspokojać potrzeby konsumpcyjne oraz przemysłowe jednocześnie, bowiem łyka się nie pali, ale za to można przerobić je właśnie na papier. Dlaczego pan Szyszko wycina prehistoryczną puszczę, skoro może posadzić poletko konopii indyjskich i nie niszczyć pięknego polskiego dziedzictwa.

W polsce rocznie wycina się miliard drzew, jeśli przyjąć, że to sosny, jest to około 100 000 hektarów, sadzi się około 29 mld, jeśli to prawda. Tylko jaką wartość prezentują lasy posadzone 30 lat temu, a jaką takie, które były tu przed nami.

To były moje trzy grosze. Pozdrawiam i zapraszam do follow'owania :)

Źródło informacji o marihuanie: wolnekonopie.org

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center