Szkic do „Modllitwy kosynierów przed bitwą”

kosynier.jpg

Józef Chełmoński, Kosynier, 1906

Jeszcze nie udało mi się dotrzeć na wystawę, na którą czekałem od dobrych kilku lat. Na dodatek to wystawa autorstwa koleżanki, z którą dzień w dzień spotykałem się w dziale malarstwa polskiego przez prawie dwadzieścia lat. Bardzo jestem jej ciekaw i jednocześnie znając wnikliwość, skrupulatność i wiedzę Ewy Micke-Broniarek jestem pewien, że jest zrobiona najlepiej jak tylko można było ją zrobić. Na razie przeglądam internet w poszukiwaniu relacji, których jest zadziwiająco mało. Niezawodna Monika Kuc zrelacjonowała w „Rzeczypospolitej” co na tej wystawie można zobaczyć. A więc możemy dowiedzieć się z jej relacji, że wystawa ma układ tematyczny, co trochę mnie zmartwiło, bo nie jestem wielkim fanem grupowania dzieł sztuki według tematów. Ciekawe, że dokładnie dziś rozmawialiśmy na ten temat z Piotrem Bernatowiczem, który jest zwolennikiem wystaw i układów tematycznych. Trzeba się wybrać i zobaczyć jak taki układ udało się wprowadzić w zbiorze obrazów Chełmońskiego zgromadzonym w MNW. Niestety, jedną z wad tematyczneo porządku jest to, że trochę za bardzo ułatwia pracę piszącym o wystawie. Każda recenzja relacjonuje po kolei co możemy na wystawie zobaczyć i w jakiej kolejności. A więc czytamy, że mamy na wystawie obrazy przyrody, widoki wiejskie, sceny polowań, konie. Trochę to mało odkrywcze. I trudno zrozumieć na czym miałaby polegać wielkość Chełmońskiego skoro tylu innych malarzy malowało wieś, konie czy leśne pejzaże. Może na głębszy tekst o Chełmońskim musimy jeszcze poczekać, mam nadzieję, że powstanie, bo to malarstwo najgenialniejsze w dziejach sztuki malarskiej w Polsce. Fakt, nie wszyscy są w stanie to dostrzec. Jakieś dwadzieścia lat temu, jeżeli pamięć mnie nie myli, jeden z etatowych krytyków „Tygodnika Powszechnego” zastanawiał się usilnie czy rzeczywiście ten Chełmoński jest coś wart, skoro niektóre „autorytety” łaskawie wypowiedziały się pozytywnie o jego obrazach. Po namyśle doszedł do wniosku, że jednak nie, to nie jest żadna wielka sztuka tylko całkiem drugorzędne zjawisko. Ślepoty krytyków nie da się leczyć, nawet uznani historycy sztuki na nią cierpieli. Mieczysław Porębski całkiem serio pisał, że Modlitwa przed bitwą jest kiepskim obrazem. Czy po tej wystawie nikt już nie odważy się czegoś podobnego napisać? Boję się, że ślepych krytyków jest teraz więcej niż dawniej i nawet autorytet wielkiego muzeum narodowego nie sprawi, że przejrzą na oczy. Współcześni Chełmońskiego nie mieli wątpliwości. W Towarzystwie Artystów Polskich „Sztuka” to właśnie Chełmoński a nie Wyspiański, Boznańska, Mehoffer czy Stanisławski cieszył się największą estymą. Ówcześni artyści potrafili się poznać na wartości sztuki swego kolegi.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center