Zimowa Szyndzielnia

Beskid Śląski "odkryłem" nieco ponad 10 lat temu. Co prawda, przez całe swoje dzieciństwo góry widziałem przez okno swojego pokoju, ale wydawały się bardzo odległe. Jeździłem tam na kilkudniowe rajdy organizowane przez moje czechowickie liceum. Nigdy jednak samemu.

Wszystko zmienił rok 2012. Musiałem wtedy regularnie jeździć do Bielska-Białej. Najpierw pociągiem, potem autobusem numer 8. Po kilku przejazdach uświadomiłem sobie, że wysiadam w zasadzie przystanek lub dwa przed końcem trasy. A na końcu jest przecież wejście na szlak (lub kolejka na Szyndzielnię). Skoro więc jeżdżę tak często do Bielska, to dlaczego nie wybrać się w góry? Jesienią wdrożyłem ten plan w życie i bardzo polubiłem Beskid Śląski.

Styczeń 2013. Droga na Szyndzielnię.

Styczeń 2013. Droga na Szyndzielnię.

Styczeń 2013. Droga na Szyndzielnię.

Styczeń 2013. Droga na Szyndzielnię.

Styczeń 2013. Droga na Szyndzielnię.

Styczeń 2013. Kolej gondolowa.

Styczeń 2013. Czerwony szlak.

Styczeń 2013. Czerwony szlak.

Styczeń 2013. Czerwony szlak.

Styczeń 2013. Czerwony szlak.

Zwykle moim celem była Szyndzielnia (1028 m n.p.m.). Najpierw więc jeździłem pociągiem do Bielska-Białej, wychodząc z dworca od razu kierowałem się na kładkę, przechodziłem na drugą stronę drogi, gdzie był przystanek. Tu wsiadałem w ósemkę. Wysiadałem na ostatnim przystanku w Olszynce Górnej. Stąd mogłem iść trzema szlakami: czerwonym, niebieskim lub zielonym. Czasem też zdarzało mi się jechać do Wapienicy i stamtąd wędrować szlakiem żółtym. Oczywiście opcji jest więcej, ale te dwie były dla mnie optymalne. Pozwalały wyjechać wczesnym popołudniem z Goczałkowic, przejść się po górach i wrócić na późny obiad.

Luty 2013. Droga na Szyndzielnię.

Luty 2013. Czerwony szlak.

Luty 2013. Czerwony szlak.

Luty 2013. Czerwony szlak.

Luty 2013. Czerwony szlak.

Luty 2013. Czerwony szlak.

Luty 2013. Żółty szlak.

Luty 2013. Żółty szlak.

Luty 2013. Żółty szlak.

Luty 2013. Droga powrotna.

Zwykle unikałem weekendów. W soboty pociągi często były przepełnione. Ludzie z GOP-u ruszali w Beskid Śląski lub Żywiecki. Można było ich poznać po plecakach i kijkach. Ja wybierałem środek tygodnia (niech żyje freelancing!). Ludzi było wtedy zdecydowanie mniej. Najlepsza jednak była zima w dni robocze. Na szlaku niebieskim, zielonym lub żółtym zdarzało mi się nie spotkać żywej duszy. Jedynie dzikie zwierzęta.

Marzec 2013. Niebieski szlak.

Marzec 2013. Droga na Szyndzielnię.

Marzec 2013. Droga na Klimczok.

Marzec 2013. Droga na Klimczok.

Marzec 2013. Droga na Klimczok.

Marzec 2013. Klimczok.

Marzec 2013. Klimczok.

Marzec 2013. Bielsko-Biała.

Marzec 2013. Zejście do Bielska-Białej.

Marzec 2013. Zejście do Bielska-Białej.

Wychodząc na beskidzki szlak zimą często sam musiałem go przecierać. Krok po kroku. Zdarzało się, że dopiero w schronisku spotykałem ludzi. Czasem nawet spore grupy. Choć to akurat nic dziwnego, bo na Szyndzielnię od 1953 roku jeździ kolejka (od 9.00 do 17.30), więc na szczyt można się dostać bez większego trudu. Sam nigdy nie korzystałem z tej opcji, bo przecież nie po to ruszałem się z domu, żeby wjeżdżać na górę. Jestem jednak świadomy, że istnienie tej opcji jest dużym impulsem prorozwojowym. I nie chodzi tu tylko o narciarstwo. Przez ostatnią dekadę w Beskidzie Śląskim powstało bardzo dużo tras rowerowych. W obrębie Szyndzielni jest ich 5. Jeśli więc ktoś lubi hardkorowe zjeżdżanie, to kolejka może być dla niego całkiem dużym udogodnieniem.

Kwiecień 2013. Droga na Szyndzielnię.

Kwiecień 2013. Zielony szlak.

Kwiecień 2013. Zielony szlak.

Kwiecień 2013. Zielony szlak.

Kwiecień 2013. Droga na Szyndzielnię.

Kwiecień 2013. Droga na powrotna.

Wszystkie powyższe zdjęcia zostały zrobione 10 lat temu. Śniegu w 2013 roku nie brakowało. W Beskidzie Śląskim jeszcze w kwietniu było go całkiem sporo. Na początku maja jednak nie było po nim śladu. Dla mnie był to pierwszy i ostatni rok intensywnego chodzenia na Szyndzielnię. Rok później byłem już na Łotwie (po raz wtóry), a po powrocie na stałe opuściłem Śląsk.

Mam jednak nadzieję, że kiedyś znów uda się wybrać w te góry. Najlepiej zimą i w środku tygodnia. Spokoju, który wtedy panuje na szlaku nie da się opisać. Polecam. Zwłaszcza, że dojazd jest wyjątkowo dobry. Pociągiem Kolei Śląskich do Bielska-Białej i potem 8-ką aż na sam szlak. A każdy może wybrać według potrzeb. Czerwony to w zasadzie droga, na którą można zabrać wózek. Zielony jest bardziej wymagający, ale wciąż dość lightowy. Niebieski jest najtrudniejszy, ale trudność dotyczy tylko kondycji fizycznej (po prostu podejście jest bardziej strome). Pozwala za to najszybciej wejść na szczyt. A wrócić zawsze można żółtym...

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
5 Comments