Ostatnia rodzina

Ostatnim filmem, który obejrzałem (a w zasadzie przypomniałem sobie) przed egzaminem z Kultury polskiej XXI wieku była "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jan P. Matuszynskiego. Pamiętam, że gdy obejrzałem go po raz pierwszy w tarnowskim kinie "Marzenie" dnia 30 września 2016 roku, to nie zrobił on na mnie zbyt dużego wrażenia. Wynikało to zapewne z faktu, że byłem świeżo po lekturze książki "Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej. Nic więc nie mogło mnie zaskoczyć.

Studia pozwoliły mi spojrzeć na ten film jeszcze raz i nieco inaczej, z szerszej perspektywy. Na tle innych tekstów kultury, które powstały w XXI wieku "Ostatnia rodzina" jest opowieścią wyjątkową, wymykającą się dominującej narracji. A ta jest następująca: polskie rodziny to patologia, w której dominuje przemoc, alkohol, surowość i dystans. Wszyscy bohaterowie mają kiepskie relacje ze swoimi ojcami-tyranami. "Taśmy rodzinne" Marcisza, "Pręgi" Piekorz, "Zabij to i wyjedź z tego miasta" Wilczyńskiego, "Cicha noc" Domalewskiego, "Wesele" Smarzowskiego... długo można wymieniać. Większość historii kończy się "ucieczką" (czasem dosłowną) z domu rodzinnego.

Tymczasem u Beksińskich jest inaczej. Zdzisław nie jest tyranem. Ma dość luźne podejście do życia. Nie stawia Tomaszowi granic. Wychowuje go bezstresowo. W efekcie jednak nie "otrzymujemy" szczęśliwego człowieka bez żadnych traum, lecz znerwicowaną, niesamodzielną jednostkę, która nie ma ochoty żyć do tego stopnia, że podejmuje szereg prób samobójczych.

"Ostatnia rodzina" jest świetnie nakręcona. Ujęcia, kolory, gra aktorska - wszystko tu jest na wysokim poziomie. Niemniej to fabuła jest najmocniejszą stroną tego filmu. Historia Beksińskich wymyka się statystyce i trudno znaleźć podobne opowieści. Można ją tylko skonfrontować z tysiącem powtarzających się przeciwstawnych motywów. W XXI wieku jest to jeden z lepszych filmów do dyskusji.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now