Kooperatywa edukacyjna w KBK?

Od końca stycznia dość intensywnie myślę o Królestwie Bez Kresu jako miejscu wsparcia edukacji domowej. Myśl pojawiła się nagle, ale nie jest ona wcale nowa. Jeszcze w Rzeszowie zdarzało mi się wybiegać daleko w przyszłość i wówczas w moich marzeniach widziałem kabekową szkołę. Wtedy jednak perspektywa ta wydawała się bardzo mglista i odległa. Teraz jest zupełnie inaczej.

Drogi są trzy. Pierwsza to dogadanie się z jakąś szkołą, która się tym zajmuje. Plus tego rozwiązania jest taki, że nie trzeba szukać uczniów. Szkoła sama ich przysyła. Co więcej może partycypować w kosztach, bo ma pieniądze z subwencji. Minus jest taki, że najpierw ktoś musiałby się na to zgodzić a na ten moment dotychczasowe wysiłki i rozmowy nie przyniosły żadnego rezultatu.

Druga droga to założenie własnej szkoły. Plus jest taki, że wtedy można otrzymywać subwencję. Minus jest taki, że trzeba spełniać wszystkie określone w przepisach wymogi, a w przypadku KBK byłoby to raczej niemożliwe. Przynajmniej do takiego wniosku doszedłem po wysłuchaniu ostatniego podcastu Sawickich.

Pozostaje więc trzecia droga, czyli coś w rodzaju kooperatywy edukacyjnej. Piszę "coś w rodzaju", bo zwykle to wygląda tak, że to rodzice łączą się i wspólnie ogarniają edukowanie swoich dzieci. Więcej o tym również u Sawickich. Plusem tego rozwiązania jest stosunkowo duża swoboda w realizacji własnej wizji. Minusem - finansowanie. No bo jeśli rezygnujemy zarówno z zakładania szkoły jak i ze współpracy z jakąś istniejącą placówką, to koszt najprawdopodobniej będą musieli ponieść rodzice. W przypadku KBK nie jest to jednak największy kłopot. Wydaje mi się, że będąc poza edukacją domową (nie mając z nią styczności) może być dużym problemem dotarcie do zainteresowanych. Choć może się mylę...

W każdym razie od kilku dni myślę o zebraniu jakimś sposobem kilku krakowskich licealistów edukacji domowej i stworzeniu dla nich w ramach KBK specjalnego programu o profilu humanistycznym, w ramach którego mogliby poszerzać swoją wiedzę o historii, kulturze i świecie, równocześnie mogąc poznać pracę NGO od podszewki. Ja poświęciłbym im czas przed 16.00, w zamian miałbym pomoc w ogarnianiu Królestwa po 16.00. Myślę, że dla wszystkich byłoby to z korzyścią.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
2 Comments