Alvis Hermanis, czyli o walce z reakcją w teatrze

Kilka dni temu znajoma z Rygi wysłała mi link, do artykułu dotyczącego wyroku sądu w sprawie obrazy uczuć religijnych przez kobietę, która dodała Matce Boskiej Częstochowskiej tęczową aureolę. Odpisałem jej, że to taka osobliwa forma crowdfundingu: zrobić coś kontrowersyjnego, a potem czekać na reakcję i spływające pieniądze z tytułu "prześladowań".

W odpowiedzi znajoma przysłała mi inny link, do kodeksu etycznego dla widzów i współpracowników Nowego Teatru w Rydze (łot. Jaunais Rīgas Teātris) przygotowanego przez jego dyrektora Alvisa Hermanisa. Wklejam poniżej 7 punktów.

  1. Wolność słowa jest dopuszczona w naszym teatrze bez żadnych ograniczeń.
  2. Nasz teatr i poprawność polityczna się wykluczają.

    Teatr skupia swoją uwagę na badaniu człowieka we wszystkich jego przejawach. Jeśli pozwolimy, aby pojawiała się tylko piękna i właściwa strona ludzkiej natury, nigdy nie poznamy ludzkiej tajemnicy i otchłani – a to jest dokładnie to, co nas interesuje w naszej pracy i życiu. Reszta jest po prostu nudna i nieprawdziwa.

    Jeśli poprawność polityczna wchodzi do teatru, to teatr trzeba zamknąć i wracać do domu.
  3. W naszym teatrze wolno żartować ze wszystkiego i bez ograniczeń. Wolno opowiadać obraźliwe anegdoty bez żadnych ograniczeń.

    Jeśli człowiek pracuje w teatrze lub przychodzi do teatru jako widz - musi nauczyć się radzić sobie z sytuacją, w której ktoś go werbalnie dotknął lub obraził jego uczucia, bo to tylko problem jego własnej percepcji, a nie innych. To jest życie i to normalne, że żyje się wśród innych ludzi, którzy różnią się od ciebie.

    Jeśli człowiek sobie z tym nie radzi i jest zbyt wrażliwy - zdecydowanie polecamy unikanie teatru
  4. W naszym teatrze wolno flirtować i romansować zarówno między aktorami, jak i publicznością, w dowolnych kombinacjach.
  5. W naszym teatrze mogą pracować osoby o różnych poglądach politycznych. Im bardziej są zróżnicowane - tym lepiej i ciekawiej.
  6. W naszym teatrze wolno nie tylko się nie ukrywać i nie wstydzić się swoich poglądów politycznych, ale też nie bać się ich otwarcie wyrażać i kłócić się o nie.
  7. W naszym teatrze każdemu wolno wierzyć, że jego przekonania są jak najbardziej słuszne.

Przeczytałem te 7 zasad i pomyślałem sobie, że w zasadzie mógłbym się z nimi zgodzić, gdyby stosować je kompleksowo, wobec wszystkich, a nie tylko wybranych grup. Zapisałem sobie linki i postanowiłem wrócić do nich w wolnej chwili.

Alvis Hermanis otrzymuje najwyższe łotewskie odznaczenie państwowe Order Trzech Gwiazd.

Sprawa jednak wróciła do mnie dość szybko. Wczoraj wieczorem włączyłem Clubhouse'a i trafiłem na rozmowę łotewskich liberałów-postępowców z partii Attīstībai/Par! Ku memu zdziwieniu jeden z tematów dotyczył Hermanisa, który uważa, że jest problem z poprawnością polityczną. Wg liberałów żadnego problemu nie ma. Co jednak mnie zaskoczyło, to fakt, że swoisty manifest reżysera teatralnego odbija się echem w dyskusjach polityków.

Nie ukrywam, że na samym początku odczytywałem wspomniane 7 zasad w kontekście wyroku polskiego sądu i obrazy uczuć religijnych. Dyskusja łotewskich liberałów naprowadziła mnie jednak na inne tropy. I tak oto trafiłem na artykuł Teatr – nie otchłań w Krytyce Politycznej, przy czytaniu którego słyszałem w głowie głos Władysława Gomułki...

Stanowisko Hermanisa może wyglądać na sensowne i zdroworozsądkowe, jeśli nie zna się aktualnego języka reakcyjnej prawicy, która w imię wolności słowa domaga się prawa do swobodnego głoszenia nienawiści i dezinformacji. Takie same zasady etyki były ostatnio głoszone na konwencji amerykańskiej Partii Republikańskiej i są propagowane w Fox News.

Dalej czytamy:

Tak zwany kodeks Hermanisa ma chronić najsilniejszych: chronić ich wolność słowa, ich prawo do zawłaszczania przestrzeni dyskusji, ich – jak to eufemistycznie nazywa Hermanis – „romansowanie”. W Polsce tego typu reakcyjne wypowiedzi padają na podatny grunt, istnieje zatem realne niebezpieczeństwo, że i polskie teatry włączą się do walki z „poprawnością polityczną”.

Dalej autor, Michał Zadara, przytacza świeże przykłady molestowania i mobbingu: casus Pawła Passiniego, który umawiał się z aktorkami na nocne próby i polecał im rozbierać się oraz Włodzimierza Staniewskiego, który latami miał znęcać się psychicznie nad aktorkami.

Cóż, Zadara słusznie potępia takie zachowanie. Zapomina jednak, że to nie rzekomo "reakcyjny" Jaunais Rīgas Teātris jest źródłem opisanych patologii, lecz jego ideologiczni koledzy. Trudno bowiem zaliczyć Passiniego czy Staniewskiego do "reakcyjnej prawicy". Wychodzi więc na to, że to jakaś walka frakcyjna między "bolszewikami" a "mienszewikami", być może podszyta zazdrością (wyśmienite paliwo), bo Zadara też jest reżyserem teatralnym. Sam zaś Hermanis jest tu tylko pretekstem, by pod płaszczem walki z reakcją pogrążyć (całkowicie słusznie) swoich sławniejszych kolegów.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now