Thea ciąg dlaszy, czyli sobota gdzieś umknęła ...

Gram sobie 90 % dnia w "Theę" (Thea The Awakening recenzja dwa wpisy temu).
Kilka podejść i na obecnym etapie gry Swarogiem chyba nie da się już przegrać, chociaż jakiś mroczny gigant właśnie rozdeptał mi 1/3 populacji wioski - a ta odradza się wolno.
Późna faza gry to totalny grind - ulepszanie sprzętu, wymiana budynków na takie same ale zrobione z mega-magicznych rzadkich surowców - żeby odblokować lepsze budynki, prawie skończyłem ratowanie / przesadzanie pozostałości Kosmicznego Drzewa - pozostaje doczłapać do tegoż i pokonać broniącego jego resztek awatara chaosu - Żmija. Potem może jeszcze dla odmiany zmęczę kampanię Przebudzenia gigantów (tu już wyzwania są spore).
Właściwie jednak wciągają same badania - cały czas takie same - ale zdobywanie kolejnych punktów postępu ma w sobie coś uzależniającego.
A może to przez Covid wiedząc, że nic lepszego nie mam do roboty - z domu przecież nie wyjdę - przyklejam się do komputera.

No i niestety znowu transfery internetu z mojego telefonu skurczyły mi się do praktycznej nieużywalności - prawdopodobnie byłoby lepiej gdybym wyłączał je w chwilach nieużywania, ale przy kombinowanej klawiaturce podczepionej do telefonu było to mało wygodne, cóż.

Koniec kwarantanny się zbliża ale właściwie cały czas czuję się dość podobnie przymulony i rozleniwiony nawet jak na moje niskie standardy energetyczne.

Poniedziałek zmusza do załatwienia paru drobiazgów choć niespecjalnie się do tego palę.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center