Kilka słów o Telewizji chorwackiej i kwaterach - hostelu, w Osijeku .

Odzwyczaiłem się od telewizora, ku swojej dużej radości (mama przypadkiem urwała jakiś kabel kilka lat temu i ten przypadkowy akt sabotażu bardzo mnie ucieszył).
W ramach wyjazdu pracowniczego zostaliśmy zakwaterowani w pokoju vis-a-vis hostelu, osobne wejścia jakby do piętrowych domków - szeregowiec domków jednorodzinnych czy właściwie nie wiem jak to opisać.
Brakowało podstawowego zaplecza kuchennego - chodziłem po wrzątek od kolegów 2 wejścia dalej (nauczonych wcześniejszym doświadczeniem wyjazdowym żeby zabierać czajnik) lub zgłaszałem się po niego na recepcji w głównym hostelu "Fitea" co wymagało przeskoczenia przez dosyć ruchliwą ulicę.

https://www.booking.com/hotel/hr/pension-komfor-fitea.pl.html

Pech chciał, że z ciekawości odpaliliśmy telewizor jakoś drugiego dnia, telewizja chorwacka jest przyjazna słuchaczom rozumiejącym angielski gdyż zazwyczaj w filmach zagranicznych jest oryginalny dźwięk i napisy po chorwacku.
Tak też obejrzałem film-potworka głupawą i niezamierzoną parodię w 80 dni dookoła świata Juliusza Vernea, gdzie Jackie Chan (grający służącego Passpartou!!!) kradnie show głównemu bohaterowi.

Nie nazwę tego tekstu pełnoprawną recenzją - gdyż na szczęście początek i trasa Londyn - Paryż mi umknęły - darowałem sobie też końcówkę woląc zwiedzać miasto przy ostatnich promieniach światła.

Film jest durny, książkę którą wielokrotnie czytałem za dzieciaka zmieniono w większości szczegółów - włącznie z trasą podroży, epizodyczna rola Arniego Schwarzeneggera jako tureckiego sułtana jest już totalną kompromitacją (cóż zagrał co mu kazali, więc winić pewno trzeba scenarzystów/reżysera).

Właściwie w 40 % jest to chyba kino wuxia - duża część najistotniejszej fabuły to pojedynki wręcz w tym jedna z kluczowych potyczek w Chinach

Jeszcze kilka słów o hostelu - śniadania były bardzo spoko, szkoda tylko że wracając z nocnej pracy trzeba było się na nie zwlec po kilku godzinach (7-10) ,
wydaje mi się, że wyczuwałem pewne wpływy kuchni węgierskiej, z ciepłych potraw z reguły były jajka sadzone, kiełbaski (lub parówki), jajka na twardo, dużo ciekawych serów w tym kilka pikantnych i spory wybór wędlin, składniki do muesli , sok i mleko, ciasto z reguły kończyło się grubo przed 10 tą. Ale były małe okrągłe ciasteczka, jakby kakaowe orzechowe dosyć słodkie w środku, każde niestety pakowane w osobny kawałek folii .

sprzątaczka potrafiła wywalić (?) koleżance z pokoju muszelki pozbierane nad rzeką (co jest dosyć niewytłumaczalne, może myślała że to muszle po jadalnych ślimakach) , wyciągnąć zza szafki brudne ciuchy (bieliznę?) kolegi na środek i zebrać jednorazówki z dżemem, miodem czy pasztetem przemycone z rana (z powrotem do kuchni jak mniemam).

Szafka przed wejściem służyła jako lodówka - co sprawdziło się całkiem nieźle, gorąca woda w prysznicu zazwyczaj była poza jednym przypadkiem, współlokator z Tarnowa, P. nie mógł przeboleć braku pralki i zatkał odpływ prysznica folią coby uskutecznić ręczne pranie (dwa razy ! podczas tygodniowego wyjazdu).

Ogólnie hostel wyższej klasy zamieszkiwałem chyba tylko raz w 2015, tam jednak sam opłacałem nasz dwuosobowy pobyt z Julką.

Nie dorzucę niestety kolejnej porcji zdjęć - chwilowo potrzebuję nową przełączkę komputer - telefon.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center