Jestem czytaczem
Mam taką chorobę, że chętnie czytam. Książki, wydrukowane, e-booki to nie dla mnie, tak, próbowałem e-czytnika. Choroba jest o tyle poważna, że jednego dnia podczas pobytu w księgarni zostawiłem tam całą minimalną pensję. Nałożyłem sobie zatem limity zakupu książek i częściej odwiedzam przybytek zwany biblioteką. Dodatkowo dłużej się zastanawiam, jeśli widzę jakąś dla mnie ciekawa pozycję wydawniczą, czy ma sens na nią wydawać pieniądze. Jest też pewna trudność w odnajdowaniu pozycji wartościowych, w odmęcie chłamu wydawniczego zalewającego rynek. Tu pomocne są rozmowy z erudytami, którzy, no cóż, należą w naszym społeczeństwie do rzadkich okazów. Więc najczęściej pozostaje odpytywanie wyszukiwarki internetowej.
Biblioteka
Sam posiadam skromną biblioteczkę, choć wiele egzemplarzy słowa drukowanego jest pochowane po kartonach. Chętnie więc odwiedzam bibliotekę publiczną, a upodobałem sobie centralę Biblioteki Raczyńskich. Niestety jej księgozbiór nie wystarcza aby zaspokoić mój apetyt mola książkowego. Wtedy rzucam się w wir zakupów, z limitami oczywiście, żeby potem mieć czym zapłacić za jedzenie, prąd i inne duperele.
Niezaspokojony głód
Pojawia się u mnie czasami taki problem, iż wiem co chce przeczytać, ale nie ma danej pozycji ani w bibliotece ani nie jest dostępna obecnie na rynku (nawet w antykwariatach). I tu się zaczyna boleść. W chwili aktualnej poszukuje następujących pozycji:
- Marian Mazur, "Jakościowa teoria informacji"
- Bolesław Gleichgewicht, "Algebra"
- Roger Penrose, "Droga do rzeczywistości"
To są książki, które chętnie bym nabył, ale nie są dostępne. A może są, ale ja nie wiem jak je znaleźć?