Bo chłop bez woja to "pizda w rurkach", czyli czemu pobór nie jest dobry.

42-39-IMAGE1131.jpg

Na pewno każdy ( konkretnie mam na myśli ludzi z przedziału 15-35 lat, bo to oni są często adresatami powyższego określenia) się spotkał z powyższym stwierdzaniem, szczególnie od osób starszych, ale ostatnio coraz więcej podobnych tekstów można usłyszeć od młodszego pokolenia. Słyszymy o tym jak to "wojo" zrobiło z wujka Staśka (przykład, nie znam żadnego osobnika o tym imieniu) męszczyznę, bo nie udawało mu się załatwić "żółtych papierów" i chcąc nie chcąc musiał sobie zrobić dwuletni, lub półtora (zależy od okresu) biwak.
Lecz i tak sobie chwali, bo se mógł wystrzelić jakieś 60 pestek i raz rzucić granatem, i ogólnie wiadomo- kiedyś to było.

Kwestia ekonomiczna

Podnoszony jest argument jakoby wojo uczyło zaradności i z każdego robiło super obywatela. Niewątpliwie uczy, ale jest to zaradność która na pewno przyda kiedy trzeba będzie przekoczować lesie, czy żeby zlokalizować siebie obozie survivalowym. Na pewno są to przydatne umiejętności, tylko czy warte są roku, albo dwóch cierpienia młodych ludzi. Ale przecie ci co do woja idą i tak nie studiują, więc de facto nic nie tracą! Tak?! A ilu pieniędzy pozbawiamy takiego młodzieńca, uniemożliwiając mu z prace zarobkową, myślę że straty spokojnie można liczyć w tysiącach, jak nie dziesiątkach tysięcy, nie zapominajmy jeszcze o tym że podczas służby nie płaci w ogóle podatków, zresztą do strat ponoszonych przez państwo Jeszce wrócę.

Kwestia społeczna

Do zasadniczej służby wojsowej powoływanie są ludzie z różnych warstw społecznych i różnych środowisk, w tym z patologicznych i kryminalnych. Wydaje się, że jeżeli nawet znajdzie się wśród rekrutów paru ludzi z poza marginesu to przecież i tak zginą w tłumie. Jednak jak pokazuje praktyka tacy ludzie często mają silny charakter, przez co zyskują posłuch i mogą to wykorzystać do wyładowywania swoich frustracji, jak zostało to pokazane w filmie Samowolka z 1993r.Półbiedy kiedy trafią na człowieka o silnych nerwach, po prostu będzie miał troche więcej nie przyjemnych wspomnień związanych z okresem młodości, gorzej jak trafi na kogoś o słabej psychice, wtedy może dojść do tragedii, co dodatkowo ma zły wpływ na morale w oddziale.

Kwestia obronności i patriotyzmu

Wielokrotnie słyszałem o tym jakoby zasadnicza służba uczyła patriotyzmu i czyniła obywatela bardziej skłonnym do poświecenia się za ojczyzne. Sięga się do historii, do września '39, kiedy to tysiące (najćzęsciej) poborowych dzielnie biło się za nasz kraj. Przecież wtedy obowiązywał pobór? No obowiązywał, nawet groziło 5 lat odsiatki za odmowę służby, więc wszystko wyjaśnione! Tyko że nie do końca...Nie można przecież łączyć skutku z dowolnym czynnikiem, który akurat występował. Ci ludzie nie walczyli bo byli na zasadniczej, lecz by bronić swojej ojczyzny o którą ich ojcowie dzielnie walczyli. Walczyli bo zastali wychowani w duchu patriotycznym dadatkowo wzmacnianym przez sanacyjny ustrój. Wiedzieli że walczą o swoje. Gdyby była to kwestia tylko zasadniczej służby, to po klęsce w kampanii wrześniowej po rozchodzili by się do domów. W czasach opupacji nie było przecież żadnego WKU , a młodzi ludzie jednak się poświęcali i zasilali szeregi konspiracji i partyzantki najpierw ZWZ, potem AK. Zupełnie inaczej było za PRL-u, kiedy nasi bojcy mieli dzielnie szturmować Kopenhage. Tak naprawdę większość z nich miała swoją służbę gdzieś a wartość bojowa takiego wojaka za duża nie była. Często nawet pobór zniechęcał obywatela do wojska, czy nawet ojczyzny.

Wracając na koniec do czynnika ekonomicznego i ponoszenia strat przez państwo, a konkretnie MON, kiedy obowiązuje zasadnicza służba państwo musi oddelegować część pieniędzy na wyżywienie, umundurowanie (mimo że mundury są wielorazowego użytku, to i tak się zużywają) i wyszkolenie poborowych, zamiast inwestować w armie zawodową i ludzi którzy faktycznie (w większości,gdyż nawet w armii zawodowej dużo jest żołnierzy, dla których służba to zwykła praca, lecz to temat na inny artykuł) są gotowi by walczyć za ojczyznę, a ich decyzja by służyć Polsce była dobrowolna. Dobrym rozwiązaniem wydają się być Wojska Obrony Terytorialnej, które są kompromisem między zawodową, a zasadniczą służbą, lecz co najważniejsze dobrowolną, a jednocześnie nie angażującą jak służbałen etat. Oczywiście WOT też nie jest pozbawiony wad, takich jak mała częstotliwość ćwiczeń, jednak myśle że można zaliczyć ten koncept jako jeden z niewielu pozytywnych i rozwojowych zrealizowanych postulatów obecnego rządu.

Liczę na merytoryczną dyskusję w komentarzach, oczywiście po przeczytaniu artykułu.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now