Taxi story #8 - pizza na otarcie łez


Źródło: Pixabay


Dzień dobry.

To była bardzo ciężka noc. Bardzo. Z promyczkiem nadziei na koniec.

Całą noc użerałam się z klientami. Niezapłacony kurs, agresja, uszkodzenie samochodu, alkohol, narkotyki, wyzwiska, zastraszanie. Nie miałam ani jednego normalnego klienta. Koło godziny drugiej stwierdziłam, że mam dość. Jestem zmęczona i wykończona psychicznie.

Gdy już miałam jechać do domu wyskoczył kurs kobiety dla kobiet. No i jakaś solidarność jajników wzięła górę nad rozsądkiem i postanowiłam ten kurs zrealizować jako ostatni dzisiejszego dnia. Wsiadła młoda, przesympatyczna dziewczyna i już na wstępie podziękowała, że w ogóle przyjechałam, bo bardzo długo nie mogła złapać taksówki, żeby wrócić z pracy. Kurs trwał kilkanaście minut, a my w tym czasie odbyłyśmy przesympatyczną rozmowę między innymi o zwierzętach, bo okazało się, że ze swoimi pupilami chodzimy do tego samego weterynarza, a na zakończenie tejże rozmowy dziewczyna dała mi swoją wizytówkę i zaprosiła na włoską pizzę do swojego lokalu i obiecała rabat.

Z rabatu oczywiście nie skorzystam, ponieważ uważam, że każdy powinien być w pełni wynagradzany za swoja ciężką pracę, ale przy okazji na pewno skorzystam z zaproszenia tym bardziej, że chyba nigdy nie jadłam włoskiej pizzy.

Dziewczyna przywróciła mi wiarę po ciężkim dniu w to, że ta praca może być fajna i satysfakcjonująca i choć nawet o tym nie wie zrobiła mi wielki prezent: po ciężkiej nocy wspominam ją, a nie patusiarnię z którą musiałam walczyć.

Życzę jej jak najlepiej i mam nadzieję, że wkrótce spróbuję pysznej pizzy. Jebać dietę.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now