Oddycham

z ulgą.
Nareszcie

15 lat to już ten wiek, gdy koty mają prawo, i często tak się dzieje, chorować na nerki, mieć problemy z pęcherzem, sercem.... starość nie radość.

PNN, czyli przewlekła niewydolność nerek, to wyrok śmierci w każdym przypadku. Jeśli padnie taka diagnoza to nie ma ratunku dla kota. Pracuje tylko 15% nerki lewej i 15% nerki prawej. 85% nerek jest zniszczonych bezpowrotnie. Choćbyśmy na głowie stawali, komórki macierzyste podawali i inne cuda-wianki - jest pozamiatane.

Kiedy Maja miała kłopoty z jedzeniem, niechętnie jadła....wróć zjadłaby chętnie ale coś przeszkadzało. W mordzie.

Piła wodę, suche żarła, po odrobinie mięsa też, ale jakby się tego mięsa bała. Wywalała z miski pazurem, chwytała kawałek do pyska... i wszystko.
Tak podobno koty nerkowe się zachowują.....

Zapakowałam Maję do torby i poszłam do koleżanki do lecznicy. Wiadomo bowiem, że każdy lekarz głupieje przy własnym kocie.
"Przynieś ją, obejrzę mordę, pobierzemy krew i się zobaczy".

Zajrzała w zęby, pomacała dziąsła, gdzieś coś było tkliwego. Oby to był ząb, stwierdziła z nadzieją.

narkoza.jpg
( Maja po narkozie, ogłupiała....)

Wyniki zrobione w lecznicy wyszły IDEALNE, odrobinę niższe białe to przypuszczalnie błąd pomiaru. Poszła też krew na profil podstawowy rozszerzony, czyli na nerki, wątrobę, mięśnie, trzustkę i takie tam... Miały być na drugi dzień, bo trzeba je było wysłaś do zewnętrznego laboratorium. Czekałam zaniepokojona ale pełna nadziei.
labwyniki.jpg

Zadzwoniła na drugi dzień. Są wyniki, dobre.

Idealne aż nieprawdopodobne. Wszystkie w granicach normy, WSZYSTKIE.

Jeszcze porządne USG i szukamy zęba.

USG robiła inna koleżanka, która się w tym specjalizuje.
Nerki zdrowiutkie, wątroba zdrowiutka, pozostałe wnętrzności też, tylko w pęcherzu odrobina kryształów.
Tyle na 15 letnią kotkę.
Uwierzycie?

Znaleźliśmy ząb do usunięcia. To był ułamany kieł, próchnica go nadżarła, oderwał się łatwo od korzenia. Po narkozą to wszystko było.
Decyzja szybka - usuwamy. Dziąsło nacięte, korzeń wydłubany po kawałeczku, bo spróchniały.
Maja dostała antybiotyki, przeciwbólowe, obudziła się w lecznicy, zapakowałam do torby, zawiozłam do domu.

I poryczałam się.
Z ulgi, że to tylko ząb.
Ze szczęścia, że to tylko ząb...

Kupiłam chrupki na kryształki.
Majunia pierwsze co zrobiła, jak już miała zdolność poruszania się jako tako, polazła do miseczki i zjadła chrupki, trochę. Ale smakują i może jeść.

Nie ten kot.
Maja odrabia zaległości w jedzeniu, czeka przy miseczce na jeszcze, je mięso jak maszyna, każde: filet z indyka, kurzęcy, łopatkę wieprzową, twarożek biały, śmietankę pije.

Na stałe ma wodę, zawsze świeżą, papirusa na kłaczki...

Siedzi na kolanach, mruczy, i pozdrawia spod kaloryfera.
śpi.jpg

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now