Wczorajszy (piątkowy) spacer prowadził przez lokalne muzeum gazownictwa (krótka wizyta) nad okazały zbiornik, przemaszerowaliśmy między dwoma właściwie zbiornikami większym i mniejszym. Niestety połowa wędrówki (około 10 km ) trwała już przy świetle czołówki po zmroku.
Minęliśmy ogromne siedlisko dzikich ptaków (podobno Guć-wińscy rozważali zrobienie tu jakiegoś rezerwatu czy czegoś podobnego) , kilka skoków przez rozmarzającą wodę i przejście po kilkucentymetrowej warstwie pękającego lodu (pod nią betonowy brzeg zbiornika) były nieżłym testem nieprzemakalności butów (desanty) na szczęście pomyślnie zakonczonym.
Kilkanaście kluczy gęsi nas minęło na niebie - szczególnie ciekawy przypadek to dwa klucze lecące w przeciwstawnych kierunkach .
podobnych zimowych wędrówek nie przydarzyło mi się do tej pory zbyt wiele