Zimowy Bieg Zbója 2022 : February 12 2022

!



To był mega duży wysiłek dla mnie.

Po czasie mogę stwierdzić, że po roku nieregularnych treningów, to ja mogę sobie dyszkę po równym biegać, a nie rzucać się na górskie zawody 🤣



Na starcie pojawiło się prawie 300 zawodników.

Zaraz za startem trasa skręcała w las.

Pierwsze 4 kilometry to był typowy kross leśny - góra, dół, góra, dół, niewielkie przewyższenia, praktycznie bez biegania "po płaskim"



Stawka biegaczy dość mocno się rozciągnęła.

Ja ustawiłem się mniej więcej w połowie stawki na starcie, i miałem wrażenie, że utrzymuję tą pozycję. Kilku biegaczy mnie wyprzedziło, ale ja również kilku wyprzedziłem.

Mniej więcej starałem się utrzymać za Marcinem (z którym razem startowaliśmy) w odległości wzroku.

Marcin często patrzy na zegarek, pilnując tętna i tempa biegu (ja jeszcze nie wyrobiłem sobie tego nawyku), więc wiedziałem, że biegnąc za nim moje tempo będzie w miarę stabilne.



Prawdziwa zabawa zaczęła się za 4tym kilometrem trasy, gdzie rozpoczynało się podejście pod wyciągiem na Szyndzielnię.




Ten segment weryfikuje wszystko.

Warto było mocno cisnąć na pierwszych 4rech kilometrach, by teraz zająć sobie dogodną pozycję do wspinaczki.

W górę prowadzi jedynie wąska ścieżka ubitego śniegu, więc wyprzedzanie jest prawie niemożliwe.

Idąc w tłoku to były koszmar.

Na pierwszym zdjęciu widać jaka "kolejka" była kilkanaście metrów za mną. Na szczęście ja przed sobą miałem tylko jednego zawodnika, który trzymał dobre tempo, a jeszcze przed szczytem udało mi się go wyminąć, gdyż zaczął wyraźnie zwalniać, opadając z sił.



Trasę pod wyciągiem robiłem drugi raz w życiu.

Na przestrzeni dwóch i pół miesiąca poprawiłem swój czas na tym odcinku trasy o 4ry minuty.

Z tego jestem bardzo zadowolony 😃.



Na szczycie góry byłem już bardzo zmęczony, a był to dopiero 6ty kilometr z 13tu, które miałem tego dnia przebiec.

"Na szczęście" 😉 przy górnej stacji kolejki, Marcina złapał mocny skurcz dwugłowego, co pozwoliło mi trochę odsapnąć, gdyż zatrzymałem się z nim na chwilę.

Ruszyliśmy dalej spokojnym marszem, ale szybko okazało się, że ból doskwierał jedynie na podejściu w górę, i na wypłaszczeniu szybko odpuścił.

Zaczęliśmy znowu biec, a po chwili Marcin pomknął w dół. Ja jeszcze nie potrafię zbiegać zbyt szybko.



Część trasy w dół, do przełęczy Kołowrót, była tak samo wąska, jak podejście pod kolejką, więc Marcin zbytnio nie szarżował, dzięki czemu udało mi się go dogonić, i znów przez chwilę biegliśmy razem, wyprzedzając kilku zawodników (nas też wyprzedziło kilku prawdziwych wariatów).

Ja pierwszy raz wyprzedziłem kogoś biegnąc w dół, więc robię malutkie postępy w trudnej technice zbiegania 😎😉.



Na kolejnym podbiegu ja już totalnie opadłem z sił.

Marcin pobiegł dalej, a ja zmieniłem bieg na szybki marsz, i postanowiłem "doładować się" energią w postaci żelu energetycznego z glukozą. Żel ten popiłem przygotowanym wcześniej napojem w postaci soku pomarańczowego połączonego z olejem mct.

Glukoza z żelu dała mi szybki zastrzyk mocy, dzięki czemu mogłem znów biec.

Pomogła w tym też trasa, której profil prowadził już tylko w dół.

To był 11ty kilometr trasy.

Bieg w dół powodował ogromny ból w nogach, mega zmęczonych przebiegniętymi do tej pory kilometrami.

Na całe szczęście z dołu dał się słyszeć doping dobiegający z mety zawodów, który zmotywował mnie do tego ostatniego wysiłku.

Wiedziałem, że nie mogę teraz odpuścić.

Tempo spadło, ale biegłem za wszelką cenę. Polowałem wzrokiem na najbliższego zawodnika przede mną, i starałem się go dogonić.

Koncentrując się na pościgu, mogłem przez chwilę nie myśleć o potwornym bólu mięśni w nogach, które przejmowały całe obciążenie podczas zbiegania.

Na tych ostatnich dwóch kilometrach udało mi się wyprzedzić kilku zawodników, a mnie przed samą metą wyprzedziła jeszcze para biegaczy.

Słyszałem ich, ale nie byłem już w stanie wykrzesać z siebie choćby grama więcej energii.

Potwornie zmęczony wpadłem na metę.



Uplasowałem się pod koniec pierwszej setki, na 280ciu zawodników, którzy ukończyli ten bieg.

Analizując pozycję startową z Marcinem, mogę stwierdzić, że ruszaliśmy w okolicach 1/3 stawki, i w takiej okolicy ukończyłem bieg.

Jestem meeega zadowolony, że udało mi się ukończyć te zawody. Do tego poprawiłem swój czas na segmencie pod wyciągiem.

"Idąc za ciosem" Marcin namówił mnie już na kolejne zawody😆

Cóż... nie ma leżenia - trzeba zapier... ać 💪🤣🏃

(ale najpierw świętowanie zwycięstwa - dobiegłem do mety, więc zwyciężyłem z samym sobą - a później niedzielna regeneracja 😆🤣😎😉)



This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io


12/02/2022
26645
Daily Activity, Hiking, Jogging, Photowalking, Running

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
13 Comments
Ecency