Jako że dzisiaj był dzień wolny od pracy, bo wypada Święto Wojska Polskiego, 103 rocznica bitwy warszawskiej czyli tak zwanego "cudu nad Wisłą" i wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny, dzisiaj nie poszedłem do pracy tak jak wczoraj (mogłem wziąć dzień urlopu).
Rano o siódmej poszedłem na siłownię pod chmurką i trochę pomachałem na orbitreku, rowerku i na "narciarzu". W sumie ćwiczyłem prawie godzinkę czasu, dopóki to gówno nie wyszło zza bloków.
Wypierdalaj z mojego nieba!
W sumie byłem sam na siłce, to mogłem sobie popstrykać fotki, jak te pojeby, które robią sobie selfiki na siłowniach.
Podsumowanie porannego treningu.
Jak wróciłem z treningu, wziąłem prysznic i się zważyłem. Waga pokazywała to samo co wczoraj, czyli 91,8 kg.
Potem to cholerne Słońce zaczęło tak grzać, że po upraniu ubranie treningowe było suche po godzinie. Przez cały dzień nie wychodziłem z domu i zacząłem czytać "Mit Marszałka" Brunona Różyckiego i skończyłem na 2 rozdziele i przeczytałem około 126 stron.
Dopiero na spacer poszedłem po 19:00 i wybrałem się na Pogorię i udało mi się uchwycić Złotą Godzinę. Nie wiem co to za filtr, ale przy tym zdjęciu nic nie majstrowałem i zachód Słońca nie wyglądał tak fajnie.
Podsumowanie po wieczornym spacerze. Miałem jeszcze wpaść na siłkę, ale odpuściłem. Nie chcę mieć potem znowu zakwasów. Trzeba ćwiczyć z głową.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io