Wyjazd do Ameryki Południowej wpis nr. 16 Argentyna – Apostoles


Jadąc do Ameryki Południowej zakładaliśmy, że naszym głównym środkiem transportu będzie autostop. Autostop jest jak fileta rybna, same plusy żadnych minusów: - autostop jest darmowy, - autostop w wielu przypadkach okazuje się szybszy niż transport zbiorowy, - no i oczywiście autostop pełen jest spotkań z niezapomnianymi ludźmi!

Dzień zaczął się bardzo dobrze. Opuściliśmy najprzytulniejsze mieszkanko w jakim do tej pory udało nam się zatrzymać na chwilę, przejechaliśmy się pociągiem po pięknym moście opisanym w poprzednim wpisie, zrobiliśmy sobie spacer po mieście Posadas, a na końcu zatłoczonym busem wyjechaliśmy w głęboką wieś za miastem aby przyczaić się na wylotówce. Kilka chwil i jest sukces, ale pozorny… Zatrzymuje się stara ciężarówka wioząca gałęzie do lasu. Nie pytajcie się po co wiezie się pocięte gałęzie do lasu, bo nie wiem, ale samochód typu star miał zdecydowanie przeładowaną naczepę różnego rodzaju badylami, na których siedziało może nawet 10 mężczyzn i w ten sposób jechali do lasu. Zabrali nas ze sobą te kilka kilometrów aby wysadzić już w kompletnej dziurze. Gdzie poza drogą i lasem nie było nic. Wówczas los na chwilę się odmienił gdyż ruch na drodze nie był zbyt intensywny, a na kolejne auto przyszło nam czekać dobrą godzinę, ale co to było za auto!

Argentyńczyk, który zabrał nas ze sobą na wieść, że jesteśmy Polakami oświadczył, że zabiera nas do siebie do domu, ponieważ jego żona ma polskie korzenie i ogólnie cała miejscowość, w której mieszka pełna jest Polaków i koniecznie musimy tam jechać!
Tak więc zupełnym przypadkiem trafiliśmy do małej miejscowości Apóstoles, Założonej w XVII w. jako jedna z redukcji jezuickich, która pod koniec XIX w przeżyła fale napływu polskich i ukraińskich imigrantów, co poskutkowało tym, że teraz prawie każdy mieszkaniec tego miasta ma polskie korzenie, oraz tym, że całe Apóstoles jest przepełnione akcentami polskimi niczym Wrocław krasnalami. "Polacy w Apostoles dla wolnej i niepodległej Ojczyzny 28.VI.1919" Głosi napis na Pomniku Zmartwychwstałego Jezusa stojący pod kościołem będącym centrum tego niewielkiego miasteczka. Od czasu napływu imigrantów minęło już wiele lat więc dumnie wypowiadane polskie nazwiska są już zupełnie pozbawione wszystkich "ś ć ż ę ą", a językiem polskim posługują się tutaj tylko dziadkowie spotkanych ludzi. Nie zmienia to faktu, że ich przywiązanie do polskości jest bardzo silne, a motorem napędowym całej społeczności jest Facundo szwagier naszego kierowcy, miłośnik Polskiej kultury ludowej.

IMG_6432.JPGIMG_6434.JPGIMG_6478.JPG

Hej, na Krakowskim Rynku maki i powoje, maki i powoje, chłopcy i dziewczęta, malowane stroje! Tak właśnie śpiewaliśmy na zajęciach z tańca ludowego, które w środowe wieczory organizuje Facundo dla polonijnej młodzieży i widać, że pomimo niewielkiej frekwencji osoby chodzące na zajęcia są mocno w nie zaangażowane. Niesamowita historia, kto by pomyślał, że w Argentynie, w prowincji Misiones, której lasy zamieszkują aligatory, jaguary, kapibary, no i te wredne tarantule, znajduje się 30 tysięczne miasteczko Apóstoles słynące z uprawy ostrokrzewu paragwajskiego, no i tam co niedziele w kościele rozbrzmiewa pieśń „Boże coś Polskę”.

Polecam zainteresować się historią naszych rodaków żyjących w Apóstoles, a najlepiej zrobić to za pośrednictwem aktywnie prowadzonego profilu facebookowego "Nasz Balet".
https://www.facebook.com/naszbaletapostoles

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now