KBK jak Beyoncé

Od pół roku KBK nie przynosi straty. Zobaczymy jaki będzie luty, ale niewątpliwie przez ostatni rok udało się zrobić progres. Wciąż jednak daleko nam do optimum. Podobnie jest z tokenomią KBK. Ludzie przychodzą, zamieniają rycary na herbatę. Zwykle jednak korzystają z RCR (rycar depozytowy) niż z RCRT (rycar transferowy). Market wygląda koszmarnie. Ktoś chce kupić 11600000 RCRT po cenie 0.00000001 HIVE. Żadnych innych ofert nie ma. Do sprzedaży też nikt się nie kwapi (ale to akurat mnie nie martwi).

System KBK jest specyficzny. Nie ma chyba nic podobnego w całym świecie krypto. RCR jest całkowicie scentralizowany, jest voting powerem i nie można go nikomu przesłać. RCRT jest z kolei jak większość tokenów - można go przesyłać i sprzedawać, a nawet stakować (co daje 2,5% miesięcznie). Zarówno RCR, jak i RCRT możemy wymienić na nagrody. Istotnym czynnikiem jest fakt, że 1 RCR dostaniemy za 2 PLN darowizny. Oznacza to, że nie opłaca się kupować RCRT za HIVE o wartości większej niż 2 PLN. Pole do spekulacji jest bardzo ograniczone.

W narracjach dotyczących kryptowalut często pojawiają się dwa skrajne scenariusze. Upadek, albo "to the Moon". Tertium non datur. A jak to się ma w stosunku do rycara?

Upadek

Płynność RCRT na Hive-Engine jest kiepska. Nikt nie chce sprzedawać, nikt nie chce kupować. W przypadku większości projektów kryptowalutowych oznacza to śmierć. Powodem zwykle jest jednak brak użyteczności. Gdy upadała Luna, to pierwsze pytanie, które pojawiło się w mojej głowie brzmiało: ale co za nią można dostać? Okazało się, że nic. W przypadku KBK płynność RCRT nie ma dużego znaczenia. Najważniejsze, że za tokeny można dostać nagrody, a te zawsze będą. Jedna przynajmniej zdaje się być niemożliwa do wyczerpania - wynajem. Owszem, może być ograniczona, ale zawsze ktoś będzie mógł z niej skorzystać. Jedyną więc sytuacją, w której rycar może upaść jest... upadek samego Królestwa. Innej opcji nie ma.

Tudemun

Trudno zdefiniować czym jest "to the Moon". Przyjmijmy, że 10x więcej niż cena bazowa. A zatem 1 RCRT musiałby być po 20 PLN. Na chwilę obecną bez hiperinflacji wydaje się to niemożliwe. Przede wszystkim dlatego, że nikt nie kupi RCRT za 20 PLN, skoro RCR może dostać za 2 PLN. Teoretycznie jednak mógłbym zgłosić wniosek, aby zmienić stosunek rycarowy. Co więcej mógłby on nawet przejść. Problem w tym, że prawdopodobnie spadłaby liczba darowizn a z pewnością nikt nie chciałby kupić RCRT za taką cenę. Jeśli więc ktoś chciałby wyprzedać swoje rycary transferowe, to musiałby urealnić cenę, więc zamiast 20 PLN byłoby max 4 PLN. Wtedy za równowartość 8 PLN można byłoby dostać herbatę a za 80 PLN wynająć na godzinę salę. Ot, realne krakowskie ceny. Oczywiście scenariusz ten zakłada, że Królestwo jest na obecnym poziomie rozpoznawalności.

Ostatnio moje znajome z Łotwy polowały na bilety na warszawski koncert Beyoncé. Udało im się. Miały szczęście. Innej znajomej go zabrakło. Widziałem zrzut ekranu z informacją, że trafiła do kolejki. Numer w kolejce był pięciocyfrowy. Cen nawet nie skomentuję. Najtańszy bilet był po ponad 600 zł. Tu i ówdzie pojawiły się głosy oburzenia, że taki drogi. Spokojnie jednak mógł być droższy. I tak znaleźliby się chętni. Mogę więc sobie łatwo wyobrazić sytuację, w której jakiś celebryta przypadkiem trafia do KBK, zaczyna w nim bywać, promować go i przyciągać innych celebrytów. Czy w tej sytuacji 40 PLN za herbatę to będzie coś fantastycznego?

Real

No ok, zejdźmy jednak na ziemię. Żadnego celebryty raczej w KBK nie będzie. Wierzę jednak, że z czasem uda się wypromować miejsce tak, że zacznie zaglądać 5, a nawet 10 razy więcej osób niż teraz. I w zasadzie osiągniemy wtedy normę wielu krakowskich lokali, w których często brakuje miejsca. Rycar będzie mógł być wtedy po 5 PLN i dla nikogo nie będzie to dziwne...

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now