Teoretycznie dziś kończy się nabór do Szkoły Bez Kresu. Pierwotnie miał on trwać do końca lutego, ale przedłużyłem go do 11 marca. Do tej pory zgłosiły się trzy osoby, z którymi zdążyłem już porozmawiać. Wszystkie ze Szkoły w Chmurze. Niestety tylko jedna mieszka w Krakowie. Pozostałe w okolicy, ale na tyle dalekiej, że pozostającej poza zasięgiem komunikacji miejskiej. Trochę obawiam się, że może wpłynąć to na zaangażowanie. Dojazdy ewidentnie nie są sprzyjającym czynnikiem. Oczywiście opowiadałem wszystkim o Hive, ale na razie bez entuzjazmu. Może się to zmieni.
Mój entuzjazm też nieco opadł. Niby wiedziałem, że nie będzie łatwo dotrzeć do właściwych uczniów, ale okazało się to trudniejsze niż myślałem. I tak, pomimo, że krakowskim kanałem Szkoły w Chmurze poszła informacja o Szkole Bez Kresu to jednak odzew był bardzo mały. W zasadzie odpowiedziała tylko jedna osoba i ona zachęciła kolejne dwie. Co prawda wciąż w odwodzie jest mój kontakt do MMS, ale cała ta sytuacja skłania mnie powoli do rewizji założeń. Może nie powinienem się ograniczać do edukacji domowej? Może lepszym rozwiązaniem byłoby włączenie w to uczniów szkół stacjonarnych? Rzecz jasna musiałoby się to odbywać w o wiele mniejszym zakresie... A może w ogóle nie ustalać grupy docelowej, tylko stworzyć szkołę dla wszystkich? Taka koncepcja też krąży mi po głowie. Wszak człowiek uczy się całe życie... Świetnie to zresztą widać po zajęciach polsko-ukraińskich, które odbywają się w KBK już od 90 tygodni.
Największą zaletą przyjętej formuły jest to, że świadome uczenie się jest ograniczone do minimum. Większość procesu zachodzi przy okazji. Ludzie siadają naprzeciw siebie, zaczynają rozmawiać i ani się spostrzegą a już mijają dwie godziny. Każdy od każdego czegoś się uczy. I nie mam na myśli tylko języka. Od kilku tygodni rozmawiam z Leonidem z Mariupola. Zawsze są to dla mnie bardzo ciekawe konwersacje, bo Leonid jest wykładowcą uniwersyteckim, specjalistą od odlewnictwa. I pewno można byłoby zrobić w KBK jego wykład o wygaszaniu pieców hutniczych dla większej grupy ludzi. Sęk w tym, że konwersatorium zawsze będzie lepsze niż wykład. A najlepiej jeśli jest połączone z jakimś praktycznym zastosowaniem. Tego nam jeszcze brakuje, ale wszystko w swoim czasie.
BTW, trafiłem wczoraj na konkurs. Szukają nowatorskich inicjatyw edukacyjnych. Postanowiłem zgłosić nasze konwersacyjne zajęcia. Zwłaszcza, że czasem wykorzystujemy AI do pisania dyktand na podstawie zdań ułożonych podczas gry w "Tenteges". Nie liczę na wygraną, ale może ktoś przynajmniej się zainteresuje tym formatem. Najlepiej oczywiście byłoby zgłosić Szkołę Bez Kresu, bo z założenia zawiera ona wszystko: rozmowy, spotkania i pracę projektową. Problem w tym, że to wciąż tylko koncepcja...