Riposta do "Pamiętniczku: Dom zły"

1000025918.jpg
Zdjęcie wygenerowane przez AI

Zdjęcie kłódki i skobla z postu @wayward-dreams "Pamiętniczku: Dom zły", przypomniało mi moje przygody ze służbowy mieszkaniem i piwnicą oraz serią włamań do pustej piwnicy.

Dawno, dawno temu po pewnych wysiłkach otrzymałem przydział na służbowe mieszkanie w bloku wojskowym. Oczywiście do każdego mieszkania przynależna była też piwnica. Kiedy odbierałem klucze od administracji, zapytałem, która piwnica jest moja, pani powiedziała, że ta, która jest bez kłódki. Kilka dni później kupiłem kłódkę i zszedłem do podziemia na poszukiwanie "mojej" komórki lokatorskiej. Okazało się, że pani z administracji nie kłamała, bo była tam jedna pusta piwnica bez kłódki. Założyłem nową kłódkę i już jest moja :)

Dwa-trzy tygodnie później zszedłem coś zanieść do piwnicy, jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że na "mojej" piwnicy jest inna kłódka. Pomyślałem, jak tak można? Poszedłem do sklepu po brzeszczot i nową kłódkę, przepiłowałem tą, która tam była i założyłem swoją. Piwnica była pusta, a teraz zniosłem tam kilka słoików i worek ziemniaków, który przywiozłem od teściów. Zacząłem się zastanawiać, kto mógł przeciąć moją kłódkę i założyć drugą. W klatce mieszkało 20 rodzin, więc podejrzanych było wielu, a nie podejrzewałem, że mógł to być ktoś z zewnątrz.

Kilka tygodni później znów zszedłem po coś do piwnicy, ku mojemu zdziwieniu sytuacja z kłódką się powtórzyła. Znów pojawiła się nowa kłódka, to ją znów przeciąłem i założyłem swoją, tym razem taką, którą dużo trudniej przeciąć. Zainwestowałem w bezpieczeństwo duże pieniądze na maksa. :) W piwnicy nic nie zmieniło się, wciąż były tylko moje słoiki i worek ziemniaków. Nadal nie miałem punktu zaczepienia, kogo mógłbym podejrzewać o te "włamania". Kilku sąsiadów znałem, więc delikatnie podpytałem się, co o tym sądzą, w wyniku tych rozmów ograniczyłem liczbę podejrzanych do jednej osoby. W tym samym czasie co my, do klatki wprowadził się też pewien chorąży z żoną. Facet służył w tej samej jednostce co ja, ale nie miałem z nim żadnego kontaktu, a zresztą jak miałbym zagadać, "cześć, to Ty mi kłódki przecinasz w piwnicy?" Mało wyszukamy sposób zawierania znajomości :)

Kilka tygodni później okazało się, że mój trop był dobry. Ów chorąży najwidoczniej nie potrafił poradzić sobie z lepszą kłódką, szastanie kasą się opłaciło :), więc przez administrację próbował wyjaśnić sprawę piwnicy. Usłyszał tam, że każde mieszkanie ma przynależną komórkę lokatorską i kiedy my się wprowadzaliśmy, to powinny być dwie piwnice wolne. Oczywiście pani z administracji nie pofatygowała się, żeby sprawdzić, czy takowe piwnice są. No, ale była jedna. Dopiero wtedy połączyliśmy siły w wyjaśnieniu tej tajemnicy. Kilka dni później wszystko było już jasne. Zanim się wprowadziliśmy, te mieszkania przez prawie rok były bez lokatorów, zwykle po wyprowadzce jednego lokatora administracja musi odświeżyć mieszkanie dla kolejnego. W przypadku "mojego" mieszkania trwało to dłużej niż zwykle, bo jeszcze wymieniano całą instalację elektryczną. Kiedy te mieszkania były bez lokatorów, to jeden z emerytów zamieszkujący w naszej klatce przywłaszczył sobie jedną z wolnych piwnic bez niczyjej wiedzy. Kiedy sprawa się wyjaśniła, musiał je zwrócić.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że zakładaliśmy i przecinaliśmy sobie kłódki, kiedy ściana obok chwiała się i wystarczyłoby oprzeć się o nią, żeby przewróciła się i żaden skobel z kłódką by tego nie powstrzymał.

Wpis pojawił się najpierw jako komentarz do postu @wayward-dreams, wsłuchując się w jego prośbę "Koniecznie przerób ten komentarz na post na swoim blogu, takie historie nie mogą zaginąć", komentarz został ograniczony i po kilku zmianach pojawił się jako pełnoprawny postriposta. Kto oprócz mnie pamięta, że takie riposty dawniej były normą, a nie wyjątkiem.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center