Długa recenzja "Cyberpunk 2077".

CP oku POL.png

[Wstęp]
Od czasu interpretacji "Dark", nie napisałem tak dużego i złożonego tekstu. Bardzo długo nad nim myślałem, jeszcze dłużej niż nad w/w serialem. "Dark" miało co prawda kilka nieudanych elementów, ale jako całość jest znacznie bardziej spójny i łatwiej mi było zrobić research, a następnie skonfrontować swoje wnioski z opiniami znajomych, którzy lepiej znają się na psychologii oraz technologii. Nowa gra CDPR jest bardziej rozbudowana, no i to inne medium, dające nieporównywalnie więcej możliwości działania niż interpretacji, jeśli chodzi o analizę serialu (w przypadku rozkładania serialu, czy gry na czynniki pierwsze). Musiałem więc porównać sobie moje doświadczenia z zaufanymi znajomymi, którzy mają dobry gust i znają się na grach (pozdrawiam Dorotę, Wojtka, Krystiana i Karola), porozmawiać z nimi, przypomnieć sobie ich pierwsze wnioski, zrobić research w sieci, porównać CP 2077 z innymi grami - nie tylko nowymi, ale i starymi (bo w jednej sprawie CP jest gorsze niż 1 część GTA - gry która już w dniu premiery była wyśmiewana za swoją prostotę, nie tylko w kwestii oprawy wizualnej). Zajęło mi to dużo czasu, a wnioski zapisywałem w swojej głowie na długo zanim sam zagrałem. Gdy już odpaliłem grę, to zapisywałem swoje notatki w różnych miejscach - na telefonie, jak były to krótkie hasła, na e-mailu jak musiałem się dłużej rozpisać, by później móc zrozumieć, co wtedy miałem na myśli oraz kartce papieru, jak nie miałem dostępu do komputera, a nagle doznałem olśnienia. Na ten moment, jestem przed 2 przejściem gry (wszystkie zadania poboczne i kontrakty zostały ukończone, poza głównymi questami), a gdy będę kończył pisać tę recenzję, będę w trakcie trzeciej próby, wyciskając z tej gry tyle, ile jestem w stanie. No, w końcu mogę je zebrać w jedność i podzielić się z Wami moimi wrażeniami z gry. Odrazu też mówię, że moja opinia może się z czasem zmienić. Ok, w każdym przypadku tak jest, niezależnie o czym lub kim mówimy, ale ten przypadek jest szczególny - jak to mniej-więcej powiedziała jedna z obserwatorek mojego bloga, Sylwia - "Cyberpunk to gra, która daje mi dużo frajdy, a jednocześnie uwielbiam ją nienawidzić". Albo inne zdanie, które pamiętam z recenzji "StarCraft" napisanej w dniu premiery - "To bardzo dobra gra, która mogła być o wiele lepsza, gdyby Blizzard nad nią przysiadł jeszcze dłużej". To samo mogę powiedzieć o CP2077, ale w innym kontekście, bo Blizzard nie miał aż takich ambicji (a przynajmniej głośno o nich nie mówił), więc dali nam mniej powodów do krytyki. Za to widzę jeszcze więcej pustej przestrzeni, którą można uzupełnić, błędy które można poprawić, rzeczy które można dodać. Generalnie lubię tę grę, ale mniej niż "Witcher 3" - m.in. z tego powodu, że tamta gra lepiej maskowała elementy, z którymi nie radziła sobie tak dobrze.

1834f7ed5925-115341CCFCE22E00B05.57F26442596740D2_message_425851456660988_1663482252581.jpg

Swoją przygodę zacząłem z żeńską V o predefiniowanym modelu (tym, którym CDPRed chwali się w materiałach promocyjnych), ale popełniłem zbyt dużo błędów i zdobyłem o wiele mniej punktów doświadczenia niż mogłem. Dlatego postanowiłem zrobić sobie nową postać, tym razem nie był to Punk, tylko Korp - czarnoskóry femboy-haker z dużymi genitaliami. Grinduję i farmię wszystko co się da, jak w czasie gdy psychopatycznie grałem w "World of WarCraft" lub gdy czyściłem w 100% "Witcher 3" (tak, całe Skelige też!). Przerabiam wszystko na komponenty, a gdy mi ich zabraknie, to odwiedzam pobliskie sklepy, ulepszam cały sprzęt, wędruję po mieście i rozwalam przestępców (poza tymi grupkami, które nie robią nic złego, ale można je zaatakować), jak jeżdżę na swoim motorze przez Night City, nie popuszczę żadnej sytuacji z protokołem. Często poświęcam więcej czasu na to niż na rozwalanie gangsterów w zadaniu i moja lepsza połówka w charakterystyczny dla kobiet sposób, wzdycha widząc jak dorosłe dziecko bawi się cyfrową zabawką (ale to jej wina, nie rozumie jak bardzo grind jest ważny!).

[Fabuła]
W grze wcielamy się w V - młodego najemnika lub młodą najemniczkę, który postanowił zbudować swoją legendę w jednym z najważniejszych miast tego świata. Nasz cel jest prosty - wraz ze swoim towarzyszem, Jackiem Wellsem, musimy zdobyć dobrą renomę. Podczas realizacji jednego ze zleceń, coś poszło nie tak, Jackie zmarł, a my zyskaliśmy nową osobowość - Johnny'ego Silverhanda. Mówiąc w skrócie, jest to typowy bad boy, który przejawia mniej lub bardziej cechy mrocznej triady - jest bezkompromisowy, egoistyczny, sarkastyczny, narcystyczny i często traktuje ludzi w przedmiotowy sposób. Nie jest to totalny dupek, podczas historii pokaże nam się od tej lepszej strony, a nawet się zmieni (mniej lub bardziej, w zależności od relacji jaką z nim wytworzymy i jakie będą nasze doświadczenia), ale na początku tego nie odczujemy. Od tego momentu, V nie tylko musi zbudować swoją renomę, ale również przetrwać, ponieważ engram z osobowością Silverhanda nadpisuje jego duszę, czyli przejmuje kontrolę nad ciałem. W grze mamy 3 punkty startowe - Nomad, Punk oraz Korp. Nie różnią się one za bardzo od siebie. Jasne, są pewne różnice w dialogach, niektóre mniej istotne wydarzenia potoczą się inaczej, ale generalnie nie ma to dużego wpływu na jej całokształt. Tak samo większość decyzji ma mniejsze znaczenie dla fabuły niż w przypadku "Wiedźmina" (tak mi się wydaje po 2 przejściach gry, może się mylę), a przynajmniej ja zauważalnie rzadziej czułem, że decyzja w sprawie X zmienia sytuację w sprawie Y. Może doprecyzuję, by nie było niedomówień - w obu przypadkach, wybory w mniej istotnych sprawach raczej nie miały większego wpływu na finał. Jednakże w świecie Sapkowskiego czułem, że mam większy wpływ na uniwersum, nawet jeśli są to jedynie wątki dotyczące zwykłych ludzi. Po prostu częściej widziałem skutki moich decyzji - spotkałem znajomego NPC, coś się stało z wioską, którą uratowałem etc. Nie jest to dla mnie jakaś istotna zaleta lub wada, bo obie gry nieudolnie imitują realne życie - W3 lepiej sobie z tym radzi, bo to quasi-średniowiecze i łatwiej w tym świecie ukryć ograniczenia silnika, gdy większość ludzi to zwykli wieśniacy, a w przypadku ważnych NPC, łatwiej możemy uwierzyć, że te postacie "żyją" w świecie gry - mają mniej do robienia, nie mają takich możliwości komunikacji, poruszania się etc. Ale o gameplayu to przy innej okazji.

1834f7f514b93-screenshotUrl.jpg

Jak oceniam fabułę, wątki poboczne, postacie (te 1 i 2-planowe)? Zacznę od tego, że trudno uniknąć porównań z poprzednią grą tego studia. Fakt, akcja tych tytułów dzieje się w zupełnie różnych uniwersach, ale są do siebie dość podobne. Mechaniki są mniej więcej podobne (CP oferuje ich oczywiście więcej z uwagi na to, że jest młodszym tytułem), zadania poboczne również, nie wspominając o klimacie, wyborach (które podobnie jak w książce "Witcher" lub anime "Hunter x Hunter", czasem są wyborem między dużym, a mniejszym złem), relacjach między postaciami. Moim zdaniem, W3 jest lepszy niż CP2077 zarówno jeśli chodzi o główny wątek, jak i zadania poboczne (mówię tylko o fabule, postaciach etc. - gameplay porównam w innym akapicie). Nie jest to duża różnica, jak w przypadku porównania scenariusza "Bleacha" do "Naruto" (lub dowolnych innych tytułów, o ile 1 jest średni, a 2 znajduje się na styku dobry i bardzo dobry), ale wg mnie zauważalna. Tutaj jednak opinie internautów i graczy są podzielone, więc wydaje mi się, że to sprawa czysto subiektywna - spodoba się Wam bardziej to, co bardziej polubicie. Oba tytuły mają swoje mocne i słabsze elementy - wątki lub ich fragmenty, które zapamiętamy na długo lub będziemy chcieli o nich zapomnieć. Postacie, które polubimy lub nie. Momenty które zrobią na nas duże wrażenie, zaskoczą kreatywnością, wyobraźnią, tym jak zostały przedstawione... I tak dalej.

Moim zdaniem, więcej zalet ma "Wiedźmin" i nie wynika to z faktu, że bardzo lubię książki Sapkowskiego. Zanim poznałem książki, to kupiłem grę i w trakcie pytałem moich znajomych o wytłumaczenie wątków lub nawiązań do pierwowzoru - pozdrawiam Michała, Karola i nie tylko. Zanim zacząłem je czytać, to przeszedłem grę co najmniej 1 raz. Książki zapewne utwierdziły mnie w tym wrażeniu, bo jestem po prostu zakochany w tym, jak CDPR przeniósł świat z książki na język gry, ale na potrzeby tej recenzji staram się wytłumić pozytywne emocje. W przypadku CP byłem zaangażowany tylko w wątek Silverhanda (aczkolwiek też miał swoje gorsze elementy, które mnie nudziły, ale znacznie mniej niż fragmenty, w których sterowaliśmy Ciri), tego barmana który myślał, że jest cuckoldem, Panam i jej rodziny, kilku innych postaci i ich questy też były ok, rodziny Jacky'ego po jego śmierci, zlecenia które raz na zawsze nas zmieniło, czasami główny wątek robił na mnie olbrzymie wrażenie (zwłaszcza pierwsze spotkanie z Alt albo mój drugi finał, jak z Nomadami zaatakowaliśmy Arasakę, w obu przypadkach byłem pod OLBRZYMIM wrażeniem, nieco mocniejszym niż w równie ważnych dla "Wiedźmina" scenach... Chyba żadna dotychczasowa gra nie wywołała we mnie takiego uczucia, czułem się jak po seansie "Perfect Blue". Moja dziewczyna jako totalny żółtodziób w grach, również zareagowała entuzjastycznie, ale słabiej niż ja.)... Może jeszcze były jakieś pojedyncze sprawy oraz niektóre przypadki cyberpsychozy, które ostatecznie zostały sprowadzone do zwykłej walki z mini-bossami, ale z grubsza wymieniłem wszystko. Jeśli chodzi o W3, to byłem pod dużym wrażeniem historii Leto (nadal nie zagrałem w W2), Krwawego Barona, Wiedźm z bagien, tego drzewa, w którym zaklęły pewną istotę, Emhyra, mordowanych prostytutek, Triss Merigold i uchodźców, wątek dotyczący Kaer Morhen, dwa pożegnania z Ciri na końcu... Mógłbym wymienić jeszcze kilka innych, ale od dawna nie grałem i zdążyłem już zapomnieć wiele elementów, może wrócę do tej kwestii, jak pod koniec tego roku dostaniemy duży update do wersji PS5.

1834f7f842a87-screenshotUrl.jpg

Podczas poprawiania tekstu, przypomniałem sobie o dwóch wątkach, którym poświęciłem zdecydowanie zbyt mało uwagi. więc dopisałem 2 dodatkowe akapity po napisaniu zakończeniu pracy. Chodzi o śmierć naszego bohatera i zapoznanie się z naszym "alter-ego" po akcji w Arasaka Tower. Nie jest on tak klimatyczny, jak wszystkie etapy gry, których akcja dzieje się wewnątrz sieci, ale to jeden z lepszych fragmentów, który robi na mnie mocne wrażenie za każdym razem. Twórcy świetnie to wyreżyserowali i zmontowali, czułem autentyczne przerażenie i desperację, nie tylko z powodu stanu zdrowia V, ale i ze względu na cały kontekst tej sytuacji. Nie bez znaczenia jest również to, jak to pokazano - świetną otoczkę horroru, kompletny brak kontroli i konieczność poddania się temu, co przyniesie nam los. Dexter jeszcze "chwilę temu" był wielkim cwaniakiem, któremu wydawało się, że panuje nad sytuacją, a teraz stoi i drży ze strachu o swoje życie. Takamura z kolei zobaczył kolejną czerwoną flagę, która zmusiła go do zmiany decyzji ws. V. No i ten nieszczęśliwy finał rodem z odcinka "Black Mirror" lub filmu "Upgrade" (serdecznie polecam! Kameralny film zrobiony za żałosne pieniądze, ale kurewsko dobry i mocno dający do myślenia), gdy dowiadujemy się, że przez Dexa nasz mózg umarł, a chip który uratował nam życie, stopniowo pochłania naszą duszę i niszczy nasze ego... Ech, gdyby to faktycznie tak wyglądało, jak zapowiedzieli, a nie ograniczyli się do tymczasowych omdleń, to byłoby bardzo mocne...

1834f7fcc5378-screenshotUrl.jpg

Drugą sceną, która zrobiła na mnie największe wrażenie, jest pierwsze zakończenie. Jak wspominałem, wybrałem współpracę z korporacją, częściowo z naiwności, a częściowo z ciekawości - będąc szczerym, serio zaufałem córce Saburo. Od dziecka byłem osobą z bogatą wyobraźnią, która lubi zatopić się w swoim myślach i jedną z najgorszych wizji był pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Jeśli dobrze mi się wydaje, to obejrzałem jakiś film poświęcony tej tematyce i uderzyło mnie to, że okropnie traktują tych ludzi. Pierwsze zakończenie było niczym powrót do tego koszmaru, tylko w znacznie bardziej intensywnej formie. W recenzji "Batmana" na PS3 bardzo chwaliłem Scarecrowa i jego pierwsze pojawienie się - ja i kilku moich znajomych, myśleliśmy (mimo że graliśmy niezależnie od siebie, oni w dniu premiery, ja parę lat po) że zepsuliśmy konsolę lub natrafiliśmy na jakiś błąd, okazało się że twórcy w ten zmyślny sposób przenieśli efekt narkotyków, czy tam gazów, na język gry. Mimo, że było po północy i włączyłem sobie grę na "kilka minut", to byłem tak zachwycony, że poszedłem spać ze 2 godziny później. W tej grze wyszło to znacznie mocniej! Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zareagowałem podobnie... Fakt, drugie zakończenie zrobiło na mnie większe wrażenie, ale to ze względu na całokształt, tj. większe natężenie kilku emocji, a nie wyłącznie frustracji. Gdybym miał brać pod uwagę tylko swój gniew, to współpraca z korporacją bardziej mnie wkurzyła. Albo inaczej to wyjaśnię - to tak jakbym porównywał dwa anime lub seriale. Pierwsze ma więcej zalet i powodów, za które mogę je pochwalić, drugie ma ich mniej, ale dwie z nich bardziej się wyróżniają. Uczucie immersji było tak potężne, że czułem się tak, jakbym był na jej miejscu! Byłem równie mocno sfrustrowany, co moja V - denerwowała mnie jej bezsilność, konieczność podporządkowania się organizacji i wykonywania ich idiotycznych poleceń tak, jakbyśmy byli 100% zdrowi i trafilibyśmy na wizytę do bardzo nadgorliwego lekarza, który chce się wykazać i nie chce nas wypuścić, a my nie możemy mu przemówić do rozsądku za pomocą siłowych argumentów. Gdy Arasaka już nas litościwie wypuściła, to czułem się jak wrak człowieka, który zamiast mózgu ma kaszkę dla dziecka i ma 2 wyjścia - upić się alkoholem do śmierci lub strzelić sobie w głowę. Czapki z głów, byłem bardziej smutny niż po samobójstwie Geralta w najgorszym zakończeniu "Wiedźmina", a to rzadko kiedy mi się zdarza.

1834f80c48d87-screenshotUrl.jpg

Generalnie CP jest niestety niedopracowany chyba w każdym aspekcie. Zaczynając od początku, twórcy chcą trochę na siłę zbudować relację z naszym towarzyszem, z którym się stosunkowo szybko pożegnamy. Gdyby nie rozmowa z jego dziewczyną na dachu, to zapomniałbym o nim, a tak trochę się z tego powodu wstydziłem... Przez jakiś czas, bo po 2,3 dniach już mi minęło. Taka relacja, jak z kumplem z czasów podstawówki, który przez kilkanaście lat przeszedł zupełnie inną drogą od naszej (lub nie rozwinął się w ogóle) i dziś nie mamy o czym z nim rozmawiać, a jednocześnie nie chcemy mu robić przykrości. CDPR chyba zbyt późno zrozumiał, że nie przemyśleli tego wątku, a prace nad grą były już zbyt zaawansowane, by go skasować lub bardziej rozbudować (co mogłoby się wiązać z kolejnymi zmianami, a co za tym idzie, późniejszą premierą) jego rolę. Tyle się mówi o tym, że V umiera, ale nie licząc okazyjnych omdleń, zasłabnięć, to praktycznie tego nie czujemy. Pomijając trzeci akt opowieści, w którym naprawdę możemy poczuć, że nasz protagonista lub protagonistka, rozpada się. Zasłabnięć jest więcej, są one mocniej odczuwalne, można poczuć że niedługo umrzemy. Rozwój niektórych umiejętności ograniczono do takich samych włamań, korzystania z nadmiernej ilości automatów, których jest tak dużo, tylko dlatego, że musieli jakoś zapchać świat gry. Postacie poboczne niewiele mówią, ich modele często się powtarzają, raz z dziewczyną naliczyliśmy 5 takich samych NPC, jak szliśmy kilka minut po ulicy. Komunikowanie się z innymi postaciami, jest fajne, ale mam wrażenie, że można było w tym aspekcie zrobić o wiele, wiele więcej. Zrobiono o wiele za mało w stosunku do tego, co mogli zrobić. Przykład "Pokemon", nie pamiętam już która generacja, ale tam też mogliśmy rozmawiać z innymi postaciami i w sumie zbyt daleko od tego nie odeszliśmy. Oczywiście, obie gry dzieli gargantuiczna przepaść na każdym polu, relacje między bohaterami są nieporównywalnie płytsze, a twórcy CP2077 mieli o wiele trudniejsze zadanie, ale mieli też więcej narzędzi i szersze pole do popisu. Zatem mogli stworzyć lepszą iluzję żyjącego świata, przynajmniej w kwestii relacji między postaciami, które są dla nas mniej znaczące po realizacji zlecenia niż przed nim. Mógłbym wymienić jeszcze kilka spraw, ale to chyba wystarczy. Reasumując, fabuła jest bardzo dobra, fajnie się bawiłem podczas 1, jak i 2 gry, ale w przeciwieństwie do W3, nie byłem tak często pod wrażeniem, aczkolwiek jak już się działo, to wydaje mi się, że było mocniej. Po prostu jak napisałem we wstępie, gdyby CDPRed chciał, to mógłby to zrobić lepiej lub dużo lepiej (w zależności od tego, o czym mówimy), a tak jest tylko bardzo dobrze. Na szczęście bardzo to nadrabia relacja z Johnnym.

[Postacie i relacje z nimi]
A skoro o nim mowa, to dobra okazja by napisać o bohaterach tego świata. Warto zacząć tu od najlepszego bohatera CP oraz najlepszej relacji... kiedykolwiek? No, a przynajmniej w moim przypadku, bo nie jestem w stanie sobie przypomnieć bym kiedyś natrafił na równie dobrą relację w grach. Tak się złożyło, że niedawno temu rozmawiałem ze swoją dziewczyną o wzajemnym wpływaniu na siebie, gdy jest się w związku - tzn. że kobieta odrobinę zmienia mężczyznę, a mężczyzna kobietę. Chodzi o wspólne wypracowanie kompromisów, ustalenie pewnych wewnętrznych reguł i okiełznanie swoich złych cech (lub przynajmniej ich ograniczenie) - coś jak w relacji biznesowej, ale w głębszy i bardziej intymny sposób. Relacja między ludźmi, do pewnego stopnia, to też relacja biznesowa, na której obie strony coś zyskują i mogą zbudować w myśl zasady 2+2=5, jak to czasem lubi mówić mój kumpel Karol. Już podczas pierwszej rozgrywki poczułem, że powyższe słowa bardzo pasują do ich relacji, ale zrozumiałem to w pełni dopiero przy drugim. Jak to powiedział mój przyjaciel Krystian, relacja między tą dwójką jest bardzo szczera, naturalna i żywa, trzyma wysoki poziom od początku, gdy Johnny'ego wkurwia brak papierosów i narkotyków, aż do samego końca, gdy muszą podjąć bardzo trudne dla siebie decyzje. Jak u dwójki przyjaciół, którzy czasem na siebie warczą jak dwójka wilków, wkurwiają się w sumie o nieistotne sprawy, nie odzywają się do siebie jakiś czas, ale nie trwa to zbyt długo, bo są z różnych powodów skazani na siebie.

1834f80fd4031-screenshotUrl.jpg

Johnny dzięki nam przestaje być dupkiem i rozumie, że czasem trzeba sobie wsadzić w dupę nonkonformizm i zaakceptować obiektywnę rzeczywistość, nie ważne jak bardzo nam się ona nie podoba - zarówno w przypadku rzeczy, których nie jesteśmy w stanie zmienić, bo nas przerastają, tak i w przypadku relacji międzyludzkich. Asia podczas jednej z rozmów między V, a Silverhandem powiedziała - "No i chuj ci przyszedł z tego, że walczyłeś, jak ty nie żyjesz, a korporacja nadal stoi i nie obchodzi jej twój los". Dla niektórych to może być trochę prostackie myślenie, ale ja się z nim w pełni zgadzam - jeżeli nie da się tego zmienić, to trzeba się zaadaptować inaczej szkodzimy samemu sobie. V z kolei wziął los w swoje ręce, przestał być grzecznym i pasywnym chłopcem, który godzi się na wszystko, co dostaje od losu, zamiast walczyć o swoje. Ta lekcja jest również ważna - dzisiejsze czasy dają olbrzymie możliwości, ale ludzie są rozleniwieni i zbyt często godzą się na to, co mają. Nie wspominając o tym, że nie podejmując decyzji, to tak naprawdę odwlekają w czasie ryzyko - ono prędzej czy później nadejdzie, a im bardziej to odwlekamy, tym mocniej w nas uderzy. Można to odnieść do każdego ważnego aspektu życia. Podsumowując, doskonale się bawiłem obserwując szczerą relację między tą dwójką. Tak jakbym obserwował dwójkę prawdziwych ludzi z krwi i kości, którzy czasem powiedzą coś zbyt mocno lub niepotrzebnie podkręcają już rozgrzaną atmosferę, ale jednocześnie są gotowi, by w każdej chwili sobie pomóc, czy powiedzieć bardzo szczerze i dosadnie, że nasz pomysł jest głupi i jego realizacja źle się skończy. Albo jak to powiedziała Panam - "Relacja między tymi ludźmi wygląda tak, że najpierw bardzo mocno uderzą ciebie w głowę, a potem przytulą cię tak mocno, że połamią wszystkie kości".

No a skoro mowa o Panam, to poza Johnnym, jest to moja ulubiona postać. Podobnie jak Keanu Reeves, jest to świetnie zaprojektowana i zrealizowana bohaterka. Fakt, nie są one szczególnie oryginalne, bo takich Chadów i kobiet, które są "do tańca i do różańca", jest dość wiele w popkulturze i dziedzinach z nią związanych, ale będę szczerym - nie pamiętam kiedy w grze widziałem tak dobrze napisane postacie, o których będę pamiętał za parę lat. Och w8... Lambert, Geralt, Eskel, Vessemir, Emhyr, Yennefer, Philippa, Dijkstra, Letho, Zoltan, Krway Baron, Tamara... Będę szczery, CP2077 w moim mniemaniu nie ma w swoim repertuarze tak dobrych postaci poza dwójką, którą wyszczególniłem. Ok, być może wynika to z tego, że w "Wiedźminie" mieliśmy z nimi bliższą styczność, częściej nam towarzyszyli w questach, ale ja staram się to ignorować przy porównywaniu. Jak już mówiłem, poznałem tych bohaterów dzięki grze, nie książkom, więc nie mam z nimi tak silnej więzi, jak wielu Polaków. Nawet jeżeli pominąłem kilka postaci z CP przez niedopatrzenie, to nie zmienię swojego zdania - poprzedni tytuł CDPRed wygrywa zarówno pod względem ilości, jak i jakości. Fakt, w przypadku "Wiedźmina" wystarczyło tego po prostu nie spierdolić (bo co jak co, ale pod względem kreacji i przedstawienia postaci, Sapkowski jest dobry, a może nawet i bardzo dobry), aczkolwiek "Cyberpunk 2077" również opiera się na cudzym dziele, a jest to "Cyberpunk 2020" autorstwa Mike'a Pondsmitha. Być może nie ma tam wielu postaci i projektanci gry mieli więcej roboty przy wymyślaniu nowych, niż przy "Wiedźminie", ale z drugiej strony mają już pewne doświadczenie + odpowiednio duże zasoby. Mieli też większe możliwości - co prawda Sapkowski stworzył tak duże uniwersum, że można tam wcisnąć wszystko, jak do "WarCraft", ale ten gatunek daje im chyba jeszcze więcej. Mówię "chyba", bo nie jestem wielkim fanem tego gatunku i znam go tylko z 2,3 książek, paru anime, kilku gier + filmów oraz relacji ludzi z mojej rodziny, którzy wprowadzili mnie w ten świat. Choćby z tego powodu, że to przyszłość i ludzie mają znacznie większe możliwości i dostęp do wiedzy. A wracając do Panam, bo poświęciłem jej trochę zbyt mało miejsca, kojarzy mi się trochę z Shani z "Wiedźmina". Karol podczas jednej z rozmów o W3, powiedział mniej więcej tak - "To normalna i życiowa dziewczyna, do której zawsze chce się wracać". Myślę o Panam w podobny sposób od naszego pierwszego spotkania aż do finału, pomijając rzecz jasna to, że w przeciwieństwie do niej, jest nerwową i krzykliwą dziewczyną. Zwykła dziewczyna, z którą można pogadać o wszystkim i zrobić wiele rzeczy. Nie siedzi i nie narzeka, zamiast tego woli poświęcić czas swojemu hobby, które jest bliższe męskim niż kobiecym zainteresowaniom. Jeśli dodamy do tego nieprzeciętną urodę, to... mamy najlepszą Waifu dla nerdów? No, a przynajmniej jedną z najlepszych. Jest jeszcze River, o którym przypomniałem sobie po napisaniu tego segmentu tekstu. Hmm... Powiem tak, jego wątek nie był zły, ale nie mogę go ocenić powyżej +7/10 - standardowa, dobra szkolna robota, ale bez wybitnej inwencji. Etap dotyczący wypadku jego siostrzeńca był trochę ciekawszy, ale nie na tyle, by był to powód do lepszej opinii na jego temat. Romans z nim był ok, dodatkowy quest też (jak gramy mężczyzną i nie możemy romansować), ale bez rewelacji.

1834f81c44d80-screenshotUrl.jpg

Nie zrozumcie mnie źle, omawiana przeze mnie gra nie jest słaba pod tym względem, ale też nie zrobili na mnie wrażenia. Odrazu powiem, że ograniczam się tylko do Fixerów, bo o reszcie postaci nie mam zbyt wiele do powiedzenia (no bo co mogę powiedzieć o Alt, Saulu, Misty, czy Viktorze?). Nie mieliśmy zbyt wielu interakcji, więc trudno mi cokolwiek o nich powiedzieć, ale z drugiej strony, nie mogę też nikogo z nich skrytykować. A przynajmniej nie wiem za co - żadna z nich nie rozczarowała mnie. Co do Fixerów, polubiłem ich, pasują do tego świata, ale ich historia, zlecenia, wkład w naszą przygodę były dla mnie lekkim rozczarowaniem. Spodziewałem się czegoś lepszego po tylu latach czekania. Ja wiem, że trudno było ich rozwinąć w takiej formie, jaką przyjęło CDPRed (w sensie, gadających głów, które czasami do nas dzwonią), ale można było rozwinąć ich postacie, dać jakieś bardziej osobiste questy, w których mogliby zaprezentować swój charakter. Wydaje mi się, że można byłoby to zrobić bez zbytniej ingerencji w kod źródłowy - w końcu co by się stało, gdyby nieco rozbudować parę zleceń lub przynajmniej zrobić to, co robi wielu uczniów w szkołach - ubogacić swój tekst kilkoma mądrymi zdaniami, rozwinąć charakterystykę postaci etc.? Ok, to byłoby rozwiązanie trochę na siłę, coś jak malowanie trawy zieloną farbą, ale wydaje mi się, że wyszłoby to lepiej. A na pewno postacie byłyby mniej randomowe - bo o ile w miarę nieźle pamiętam Padre, Reginę, Rogue, Dakotę, czy Dextera, o tyle cała reszta to dla mnie banda randomów, jak większość przeciwników z "Dragon Ball" aka. postacie wyciągnięte z RPG Maker bazując na darmowych assetach. Nie muszą być bardzo rozbudowani, jak pokazał Marvel, można w łatwy sposób, zrobić krótką scenę, którą zapamiętamy na lata + zarysuje nam postać lub mocno uwypukli jakąś cechę charakteru. Regina mogłaby mieć np. bliską więź z jedną z ofiar cyber psychozy, a jej poszukiwanie byłoby nieco bardziej rozbudowane - trudno byłoby poświęcić jednego randoma i zrobić z niego dawnego kolegę z pracy? Albo uratować jej brata, przyjaciela, koleżankę (tak, był jeden podobny wątek, ale można go było zrobić o wiele lepiej). Padre wypadł trochę lepiej (bo czymś się wyróżnia, poza piracką opaską), ale jego również można było bardziej rozwinąć, nie ograniczając się wyłącznie do religijnych tekstów i jego podejścia do realizacji celów - jemu chyba najmniej przeszkadza fakt, że robimy niepotrzebną zadymę podczas zadań (swoją drogą, czy tylko mnie wkurzał ten brak konsekwencji za źle wykonane zadanie? Chyba tylko 3 razy zostałem słusznie skrytykowany przez Fixerów). Dex miał bardzo dobre teksty, świetny głos i świetny wstęp. Generalnie lubię taki design potężnego Mokebe obwieszonego łańcuchami... Niestety żegnamy się z nim bardzo szybko. Rogue miała bardzo fajny początek, jej randka z Johnnym też była ok, ale poza tym i kilkoma scenami z retrospekcji, nie przypominam sobie by było coś ciekawego z jej udziałem. V i inni tyle mówili o Wakako; jej przebiegłości, pilnowaniu interesów, twardym charakterze, a ostatecznie to zwyczajna, miła pani, która swój charakter pokazała tylko wtedy, gdy wymagał tego scenariusz. I w zasadzie tym stwierdzeniem mogę podsumować większość postaci w tej grze - nie czułem by były to "żywe" postacie, które żyją swoim życiem, jak je opuścimy (jak w "Witcher 3" albo HxH lub OP, jeśli mówimy o anime). Postrzegałem je jako NPC, które grzecznie stoją w kolejce, czekają na swój moment, by pokazać zarys charakteru, a potem, gdy już zrobią co do nich należy, są dla mnie mniej więcej tym, czym budki telefoniczne w GTA1 - trochę pogadają i dają zadanie.

[Kontrakty]
Niestety, nie udało mi się zrealizować mojego celu - chciałem skupić się przy drugim przejściu gry w 100% na głównym wątku, by go rzetelnie ocenić. Poświęciłem swój wolny czas na co innego, a jak już grałem, to chęć grindu wzięła górę nad postanowieniem. Chciałem to zrobić, bo przez lata widziałem mnóstwo dyskusji dotyczących zadań pobocznych, jak i głównego wątku w "Witcher 3". Ludzie debatowali, czy główny wątek był słaby, czy dobry, jak wygląda jego pacing, czy scenariusz został dobrze napisany etc. To samo w kwestii zadań dodatkowych - czy są schematyczne, czy twórcy w pełni wykorzystali ich potencjał etc. Jeśli chodzi o ogólną ocenę tego głównego zadania, to prezentował poziom dobrego serialu - nie jest to "Generalnie jest dobrze, ale to typowe 7/10, o którym niedługo zapomnisz", tylko coś trochę lepszego. Po "Wiedźminie" miałem większe oczekiwania - jego scenariusz był wg mnie bardziej intrygujący oraz miał więcej wątków, które chciałem poznać. Jasne, miał on nudne etapy lub takie, które były niedopracowane (lub można je było lepiej przedstawić), były też elementy po prostu złe (wątek z Wild Hunt, ale to dopiero w finale, bo świetnie budowali nastrój w 1 połowie gry), ale patrząc z perspektywy całości, nie jestem w stanie postawić wątek z CP2077 wyżej niż poszukiwanie Ciri.

1834f800eee20-screenshotUrl.jpg

Jeśli chodzi o główny wątek, jak i samo uniwersum, to z jednej strony jestem zachwycony tymi dwoma aspektami, ale z drugiej uważam że można było więcej zrobić. Mogli się np. więcej inspirować "Ghost in the Shell" lub klasyczną literaturą z tego gatunku. Z racji, że nie znam się na tym gatunku, to nie mogę poprawnie sformułować swoich oczekiwań, ale mogę stwierdzić, że czegoś mi brakowało. A skoro już mowa o GitS, scena parady z 2 filmu była nieporównywalnie lepsza, tak samo walka z ofiarą cyber psychozy (nawiązanie do kultowej walki z GitS 1, która w czasie premiery rozrywała dupę na pół), która tutaj została sprowadzona do skopania dupy jakieś randomowej policjantce. O tym, że brakuje mi mocnych scen z postaciami (coś jak wątek w Kaer Morhen, Triss Merigold, Imperatora Emhyra, Zoltana Chivaya, Dijkstry i jego zamachu stanu) już pisałem. Fakt, mamy Johhny'ego, bardzo fajny wątek z Nomadami, Alt i Black Wall + parę innych, ale pomijając 1 i 3 wątek (ten z Nomadami im dorównuje tylko podczas niektórych etapów, IMO), to poprzednia gra CDPRed jest wg mnie zauważalnie lepsza. Czuję większy związek z Wiedźminami i innymi bohaterami tamtego uniwersum, świat Wiedźmina jest dla mnie bardziej "pełny" i różnorodny (a rzadko kiedy korzystam z Szybkiej Podróży, więc mogłem porównać oba światy). Jest też coś jeszcze, ale nie jestem w stanie ułożyć sobie tego w głowie w logiczną całość oraz nie wiem, jak to poprawnie nazwać. Co prawda preferuję psychologiczne i społeczne elementy, które przemycił do swojego świata Sapkowski, ale to samo (tylko zazwyczaj gorzej) mamy w CP2077 + preferuję cyberpunk i przyszłość ponad fantasy, czy takie quasi-średniowieczne klimaty.

Jak już mówiłem, są dwa wyjątki - Alt i Silverhand. Zaczynając od jego lepszej połówki, każda scena rozmowy z nią, pierwsze przejście przez Blackwall, każdy mój pobyt w sieci był cudownym doświadczeniem. Nie wiem, czy cenię go sobie bardziej niż najlepsze wątki z 3 gry o Geralcie, ale na pewno należy do ścisłej czołówki. Nawet moja dziewczyna, która nie interesuje się tą tematyką, a co za tym idzie - kompletnie nie rozumie mojego zachwytu nad kreacją sieci w "Tron" lub "Cyberpunk 2077", była pod dużym wrażeniem, gdy przechodziliśmy przez barierę, rozmawialiśmy z Alt, a na końcu dostaliśmy słodko-gorzkie zakończenie. Podobnie jak ja, obserwowała cały ekran telewizora, robiąc przy tym duże oczy, by wychwycić każdy detal, zauważyłem nawet moment, w którym otworzyła usta z zachwytu. Czułem się wtedy jak przy pierwszym seansie, gdy świadomie obejrzałem "Ghost in the Shell" z 1995 roku. Podkreślam słowo "świadomie" - widziałem ten film już 2 razy wcześniej, ale byłem zbyt głupi i miałem zbyt wąską perspektywę, by go zrozumieć. Chodzi mi konkretnie o moment, gdy Władca Marionetek wyartykułował swoje żądania i wyjaśnił kim jest. Wyczuwałem podobną aurę ze strony Alt, którą również można określić mianem "Boga sieci" - potęgę, władczość i charakterystyczną dla takich istot, zerową empatię (względnie, przedstawianie suchych informacji). Jeśli chodzi o Johnny'ego, to nie mam nic do dodania, przepiękna relacja - często się śmiałem, czasem wkurwiałem, czasami komentowałem jego reakcje lub zachowania, ale gdy doszedłem do drugiego zakończenia, to byłem przez 2 dni smutny. Zwłaszcza, że zwątpiłem w Silverhanda i pod koniec zepsułem naszą relację, nazywając go skurwysynem, który uknuł intrygę z Alt. Co do Nomadów - jak już mówiłem, tylko fragmenty mi się podobały. Nie był to zły wątek, ale był zbyt mało dobry, by był dla mnie świetny. Miał swoje momenty, np. emocjonalne wspominanie poległych, świetne elementy, w których nasze więzi się zacieśniły (rozmowa przed atakiem na Arasaka Tower, fragmenty walki, gdy traciliśmy kolejnych członków Rodziny, wspólne ognisko w drugiej połowie gry, sprzeczki Saula z Panam i kilka innych), ale poza nimi nie był szczególnie wyjątkowy. To tak jakbym oglądał serial będącym na styku między dobrym, a bardzo dobrym.

1834f7f19a393-screenshotUrl.jpg

Jeśli chodzi o zadania poboczne, to powiem krótko - mi one nie przeszkadzały. Kocham grind, a powtarzanie tych samych czynności jest dla mnie ok, o ile gra mi się podoba. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy łapię się na tym, że osiągnąłem już 100% i zwyczajnie marnuję przy tym czas, jeżeli mam lepsze rzeczy do zrobienia, przy których również mogę słuchać filmików na YT. Póki co jednak nie dotyczy to CP2077. Czy jest to wada? Powiem tak - rzadko kiedy dostajemy "100% mięso" i jesteśmy skazani na zapychacze i fillery w przypadku konsumpcji jedzenia lub dzieł popkultury. Jeżeli mięso i warzywa stanowią około 70% posiłku / contentu (i jest on dobry), to nie mogę tego uznać za wadę, a przynajmniej nie jakąś dużą, no chyba że jakiś wątek bardzo mi zasmradza te 70% treści. Nie wiem jak wyglądają tutaj proporcje, bo nie liczyłem, ale wydaje mi się, że zdecydowana większość questów pobocznych, to właśnie takie zapychacze. Czy to jest złe? Patrząc obiektywnie - tak, to jest bezdyskusyjnie wada. Patrząc subiektywnie - może się to podobać i nie świadczy to o słabym guście (o ile tego nadmiernie nie bronimy i nie udajemy, że brzydka kaczka, to przepiękny łabędź), bo jak pisałem w tekście o ocenianiu, podobać się może nam wszystko. Gdybym nie lubił CP2077, to uznałbym to za wadę, jednakże darzę go sympatią, więc nie dostrzegam żadnych zarzutów, które naprawdę by mi przeszkadzały. Pomijając fakt, że można było je rozbudować, a twórcy mogli dłużej nad nimi popracować. Z litości pomijam fakt, że twórcy mogli spokojnie dodawać powiedzmy co 2-3 miesiące dodawać jakieś zadania, nawet gdyby te miały służyć jedynie sztucznemu rozwinięciu rozgrywki. Niedługo miną 2 lata od premiery gry, a nie przypominam sobie, by twórcy dodali jakieś nowe zadania (pomijając najnowszy patch, przy którym zapowiedzieli DLC). Dla porównania, "AC: Valhalla" z tego co wiem od znajomego Desthera, co jakiś czas ma nową zawartość tego typu, więc jak się chce, to można. Ten smutek dodatkowo rośnie, gdy sobie pomyślę, co można było poprawić w tej grze (np. podczas przypominania sobie kolejnych tytułów z tego gatunku lub podczas czytania "Altered Carbon", gdy już czytacie ten tekst, to ja jestem w połowie)...

1834f800eee20-screenshotUrl.jpg

[Gameplay]
Tę część rozbiję na kilka etapów, by był jak najbardziej czytelny. Zacznę od samochodów. Niektórymi można jeździć całkiem przyjemnie, ale jazda większością z nich jest ciężka, a nauka dość czasochłonna. I nie ma to związku z tym, że różne modele samochodów różnie się prowadzi (z powodu pewnych niuansów, różnych producentów, części etc. - info dla tych, co nie jeżdżą samochodem), jak początkowo myślałem. Poza tym, jestem beznadziejnym przypadkiem, jeśli chodzi o gry zręcznościowe i zawsze mi się ciężko gra w takie gry lub przechodzi etapy na niej polegające (a są 2,3 questy, w których jedziemy samochodem i musimy zdążyć). Włączyłem jednak nowe "Gran Turismo", gdzie po 2 trasach jeździłem już całkiem nieźle - nadal daleko mi do dobrego, wirtualnego kierowcy, ale przynajmniej tam mogę relatywnie łatwo jeździć. W CP2077 natomiast, trzeba to poćwiczyć podobnie jak strzelanie, zanim będziemy się poruszali nimi w miarę pewnie. Nie zajęło mi to dużo czasu, ale jest to wada gry, podobnie jak słabe sterowanie np. w przypadku "Gothic 1". Tylko jazda motorami jest w miarę prosta i bezbolesna. Kończąc temat samochodów, system zniszczeń jest kurewsko fatalny. Nawet w GTA 1 (gra z roku 1997 i już wtedy była uznawana za śmietnik) był chyba minimalnie lepszy. A nawet jeśli się mylę, to produkt CDPRed nie odszedł zbyt daleko od niego, tak jak człowiek pod pewnymi względami nie różni się od jego przodka, który dziesiątki tysięcy lat temu odkrył ogień. Samochody mogą znieść mnóstwo obrażeń, trzeba je bardzo mocno uszkodzić, by wykazywały wyraźne symptomy uszkodzenia. Nie znam się na grach od tej strony, ale nie muszę być ekspertem w tej materii, by zobaczyć że poszliśmy już znacznie dalej. Byłbym to w stanie uzasadnić, gdyby CP2077 wyróżniał się w innych aspektach i trzeba byłoby dla nich poświęcić uproszczenia w pozostałych przypadkach. Tak jednak nie jest, gra wyróżnia się pod tym względem tylko w kwestii fabuły i postaci (i to częściowo), co nie ma zbyt wiele wspólnego z gameplayem. Niewiele walczyłem wręcz lub za pomocą broni białej, więc nie wiem jak jest. Boksowanie jest może minimalnie lepsze niż w "Witcher 3".

1834f81f58987-screenshotUrl.jpg

Jak już mówiłem, strzelanie jest niewiele lepsze. Co prawda wraz z rozwojem postaci, częściej będziemy trafiali w głowę etc. ale początek za każdym razem był tragiczny. Głównie dlatego, że nawet jak już się w miarę nauczyłem strzelać, to nadal było mi trudno bez mocnych broni oraz przede wszystkim hp i mocnego pancerza, który umożliwiał mi dłuższe przetrwanie podczas strzelaniny. Dla porównania, w "Borderlands" i "Doom 4" grało mi się wybornie. Daleko temu do płynności myszki i klawiatury, ale jak już się "wkręcę" w grę i przyzwyczaję palce, to gra się dość łatwo niezależnie od poziomu (chyba, że jest trudny). Natomiast jeżeli przebijecie się już przez tę warstwę beznadziei, to dalej jest tylko łatwiej... Dopóki nie będziecie chcieli przeżyć przygody na nowo, wtedy "koszmar" wraca. No i przede wszystkim przyjemnie - czerpię dużą frajdę z rozczłonkowania przeciwników strzelbami, czy headshotów z karabinu snajperskiego lub pistoletu. Rozwijanie i modyfikowanie broni jest dość standardowe - można to było zrobić lepiej, ale też dużo gorzej, więc w sumie tutaj nie narzekam. Jak nie mają doświadczenia, to wolę dostać coś już znanego niż zepsutą mechanikę gry. A skoro o rozwoju mowa, to podoba mi się drzewko rozwoju bohatera. Nie wiem, czy jakieś zdolności są ważne lub nie, nigdy tego nie analizuję póki nie gram przez internet. Biorę lub rozwijam te umiejętności, które przydają mi się do gry lub do szybszego grindu i zmieniam je dopiero wtedy, gdy czuję że moja postać naprawdę zasłabła. Dlatego też odrazu mówię, nie oczekujcie ode mnie rzetelnej opinii w tej materii. Mi się podoba, lubię rozbudowany system umiejętności, który daje dużo możliwości. Talenty co prawda nie są unikalne, ale mi to nie przeszkadza. Niemniej, zgadzam się z krytykami, że i w tej materii dało się zrobić coś więcej niż CDPRed zrobił, zatem kolejny minus.

Dla wyrównania powiem o dużej zalecie tej gry. Braindance co prawda nie jest mechaniką, którą mogę potraktować jako "game-changer" (tzn. feature, który jest na tyle unikalny, że będzie miał duże znaczenie dla gry, jak i całego gamingu - patrz "Doom", "Quake 1", DN3D "Half Life 1" i "Half Life 2"), nie mogę też uznać tego za bardzo dużą zaletę gry, bo w moim mniemaniu mamy zbyt rzadko z nim do czynienia. Gdyby było to częściej, to może miałbym inne zdanie. Mogę natomiast powiedzieć, że to istotna zaleta, którą wg mnie warto wziąć pod uwagę przy ocenie. Mam nadzieję, że przy DLC lub ewentualnej kontynuacji, twórcy rozwiną ten pomysł. Podoba mi się to, że możemy wniknąć w czyjeś wspomnienia, a co za tym idzie, przeglądać to co zarejestrowały uszy, oczy, czy ciało osoby, której przeglądamy pamięć. Nie przypominam sobie, bym zobaczył coś takiego w innej grze (w przeciwieństwie do np. trybu detektywa, który z tego co pamiętam, twórcy gry o Geralcie ukradli z trylogii Batmana od Rocksteady). Początkowo myślałem, że będzie to zbyt trudne do ogarnięcia, ale na szczęście to były tylko pozory, bo można się tego nauczyć stosunkowo szybko - tak jak w przypadku Naruszenia Protokołu. Wyjaśnienie Braindance'u z perspektywy postaci z gier jest jeszcze lepsze. Skoro dziś w 2022 mamy takie możliwości, to co będzie za 55 lat? Skoro już teraz wielu ludzi jest przeładowanych bodźcami (przez co warto sobie robić od czasu do czasu dopaminowy detox), mamy mnóstwo przyjemności które nie śniły się pokoleniu naszych dziadków (bo nasi rodzice, przynajmniej niektórzy, nadal w miarę ogarniają dzisiejszy świat), to co będzie potem? Tym bardziej że perspektywa kolejnej dekady wygląda naprawdę interesująco, jeśli tylko mamy odpowiednio dużo pieniędzy, by móc to wszystko osobiście przetestować. Odczuwanie emocji danej postaci w danej czynności może być jedną z dróg, jaką obierzemy przy rozwoju branży rozrywkowej. Podobną wizję przedstawił twórca książek "Altered Carbon" (niedawno temu recenzowałem jego adaptację, którą BARDZO polecam), nawet wyjaśnienie tego zjawiska, czyli wytłumaczenie co kieruje ludźmi chcącymi to oglądać, jest zbliżone do tego z gry.

1834f805fe414-screenshotUrl.jpg

No ale żeby nie było, że za bardzo chwalę, to... Policja działa tragicznie i z tego co słyszałem od ludzi znającym się na game-devie, to nie da się tego naprawić. Kiedyś, jako młody nastolatek, czytałem artykuł w czasopiśmie komputerowym, że niektórych rzeczy lub błędów nie da się naprawić, jeżeli prace nad grą zaszły za daleko. W takich sytuacjach trzeba zacząć prace od nowa (bo nie zawsze da się wyciągnąć jakąś mechanikę z gry bez wpływu na resztę kodu - wydaje mi się, że to jest raczej norma niż wyjątek), a chyba nie muszę tłumaczyć, co to oznacza dla tak dużych projektów, które pochłonęły mnóstwo zasobów. Podobno przed patchami było jeszcze gorzej, co w sumie trudno mi sobie wyobrazić. Policja nadal potrafi się nagle pojawić, jakby Goku przeniósł ich za pomocą Instant Transmission z komisariatu na ulicę. Można do nich strzelać, zabić kilku policjantów, a potem uciekniemy sobie motorem w kierunku zachodzącego słońca... A nie, to nie ta gra... Zatem, możemy zabić kilku policjantów, uciec kilkaset metrów z miejsca zdarzenia (lub po prostu zbiec z niego i nawet nie potrzebujemy do tego ulepszonych nóg), a policja nie będzie nas ścigała. Ba, jednego dnia wypiłem dużo alkoholu i chodziłem sobie po "Night City" dla żartów, Ukradłem wtedy samochód policyjny, zabijając 2-3 oddziały policjantów i rozbijałem się po całym mieście... Zero konsekwencji w związku z tym. Kurwa, to już GTA 1 lepiej sobie z tym poradziło xD. Tam przynajmniej trzeba było sobie zadać trud, by dojechać do miejsca, w którym zmienimy kolor samochodu + mieć odpowiednio dużo pieniędzy do tego, a tu nie potrzebujemy nawet tego. Przez to nie mogę traktować ich na poważnie, mogę się z nich co najwyżej śmiać.

Jeśli chodzi o pozostałe rzeczy, to eksploracja jest standardowa. Jedyny problem jaki mam, to mnóstwo zbędnych przedmiotów do zebrania, chyba więcej niż w przypadku dodatku do "Witcher 3". Gdyby nie talent do automatycznego rozmontowywania, to bym narzekał, a tak mamy wadę, która mi nie przeszkadza. Wada która mi natomiast przeszkadza, to sceny seksu. I nie chodzi o to, że lubię oglądać takie sceny, bo w sumie fakt ich istnienia nie jest dla mnie wadą lub zaletą. Chyba że stanowi istotny element gameplayu lub jest po prostu źle zrealizowany i CP poległ w tym drugim punkcie. Sceny seksu w "Wiedźmin 3" były ładne, pełne erotyki, gorącego uczucia lub innych emocji. Może nie widzieliśmy damskiego krocza, ale wystarczy włączyć PH i mamy ich do wyboru do koloru. Tutaj są kiepsko zmontowane, nie mają żadnego klimatu, nie wspominając o emocjach. Chyba tylko dwie sceny mogły dorównać seksualnym igraszkom z gry z Geraltem, cała reszta koło nich nawet nie stała. A wracając na chwilę do przedmiotów, na początku trudno mi było odróżnić te, które można zebrać od elementów, których nie da się ruszyć. Nie wiem jednak, czy mogę to zapisać to jako wadę, bo miałem to uczucie w niemal każdej grze i wydaje mi się, że to kwestia przyzwyczajenia wzroku. Wspominam o tym, bo kilku ludzi wymieniało to jako wadę w internecie. Co innego w przypadku strzelanin między policją, a gangsterami, których jest więcej gdy przejdziemy do 3 aktu (na początku też były, ale z tego co zauważyłem wraz z kilkoma innymi internautami, było ich zauważalnie mniej). Fajna rzecz, ale imo dodana na siłę, by tchnąć więcej życia w ten świat - no bo nie można zapchać całej gry tymi automatami do jedzenia lub napojów. Byłbym zapomniał, w oczy rzuciły mi się również automaty z grami arcade - na ich ekranach wyświetla się tylko jedna, może dwie gry. Nie sprawdzałem dosłownie każdego z nich, bo szkoda mi czasu, ale przejrzałem dostatecznie wiele, by widzieć że to również był zapychacz miejsca na zasadzie copy-paste. Mam również problem z systemem reputacji, który jest tak prosty jak w grze sprzed 15 lat. Albo inaczej, może nie dało się go zrobić inaczej (ograniczał ich silnik gry lub trzeba było zbyt długo przy tym dłubać, mając niewielkie szanse na powodzenie), względnie zbyt późno zrozumieli, że nie działa tak jak to sobie zaplanowali i musieli go uprościć. Dopuszczam też do siebie myśl, że żadna inna gra nie zrobiła go dobrze w tak dużej i rozbudowanej grze (co słusznie zauważył Krystian, gdy dyskutowałem z nim na temat gry, przyjmując rolę krytyka. Krystian w przeciwieństwie do mnie zna się na grach i w kilku aspektach obronił CP przed moją niesłuszną krytyką), co jak najbardziej jestem w stanie zaakceptować i zrozumieć. Jeżeli jednak jest inaczej, to trochę słabo - w mieście jest tyle różnych gangów, które walczą ze sobą o strefy wpływów, że to trochę śmieszne, iż mamy tylko jeden wskaźnik reputacji, a nie kilka z nich, jak w GTA 2 (jeżeli się mylę, to przepraszam - to pojawiło się w którejś części w grafice 2D, przed erą GTA w 3D).

1834f8096a655-screenshotUrl.jpg

[Muzyka i grafika]
Przejdźmy sobie do rzeczy, wobec których nie mam większych zarzutów. Ba! Wkurzała mnie tylko jedna rzecz, która w zasadzie wynika nie z powodu słabej muzyki, a bugu. W zasadzie nie tylko mnie, bo internauci również to zauważyli na swoich konsolach lub PC - w pewnym momencie praktycznie cały czas słyszymy jeden utwór. Piosenka Streetfighters trwa około 3 minuty, a w wyniku jakiegoś błędu, zapętla się i słyszymy ją cały czas. Nie pomaga nowy save, nie pomaga zmiana miejsca w Night City. Byłoby to do przeżycia, gdyby utwór nie był taki deprymujący, jak theme miasta duchów z "Pokemon" na Game Boy. Ten błąd odbierał mi tyle radości z gry, że musiałem wyłączać głos, jak tylko jeździłem po mapie i zdobywałem doświadczenie. Jak Aśki nie było przy mnie, to włączałem filmy na YT, a jak była to narzekała na gorszy humor, który również i mi się udzielał. Pomijając to, muzyka w grze jest naprawdę świetna! 10/10 nie dam, bo spodziewałem się mimo wszystko czegoś lepszego, ale nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń wobec soundtracku, jak i piosenek, które usłyszymy w radiu. No może poza tym, że zabrakło mi piosenek z gatunku Synthwave, który idealnie by pasował do CP2077, ale to drobna, subiektywna uwaga. Zamiast tego mamy jednak świetną muzykę elektroniczną, metalowe utwory, które pozwalały mi odreagować nerwy z pracy przy zwiedzaniu Night City, dobre bity zapadające w pamięci (ale IMO słabiej niż OST z "Witcher 3"). Rapu nie słuchałem, bo to nie mój gatunek. Dzięki nim przyjemnie się strzelało, poziom zdrowej agresji stał na wysokim poziomie, można było odreagować stres, po prostu świetnie jeździło się po mieście. Z kolei utwór Blackwall aka. Alt Cunningham Theme, jest tak epicki, że jeszcze przed spotkaniem z Alt czułem się jak przy moich ulubionych momentach z anime i nie tylko. Ba! Czułem swojego rodzaju respekt wymieszany z pokorą przed rozmową z nią. Czułem że to co zaraz zobaczę będzie WIELKIE i niespecjalnie się pomyliłem - czułem to każdą komórką swojego ciała. Kiedyś w trakcie re-watchu DBZ, zachwycałem się sceną, w której po raz pierwszy usłyszeliśmy piosenkę Battle Point Unlimited i mogę je do siebie porównać. Obie zostały świetnie wyreżyserowane, muzyka dostała idealnie dopasowana do klimatu, tego konkretnego momentu oraz emocji jakie czuliśmy my jako widzowie, czy postacie na ekranie telewizora. W przypadku DBZ był to "big balls moment", gdy powrócił tyran, który przerobiłby naszych bohaterów na kupę śmieci, ale powstrzymał go Trunks, który sam zmienił go w kebaba. W przypadku CP, ujrzeliśmy Boginię internetu, która jest chyba najpotężniejszą istotą, jaką widzieliśmy w tym świecie (no może poza dawnym szefem Arasaki - on dzięki swoim zasobom i intelektowi, być może ją przewyższa). Reasumując, trudno mi sobie wyobrazić lepszy soundtrack do tego typu gry. Nieco gorzej jest z odgłosami postaci, które są zdecydowanie zbyt często powtarzalne. Nawet ja (a jak wiecie, lubię używać wulgarnego języka) czułem lekkie obrzydzenie i irytację, gdy słyszałem po raz 2137 "ruchajmy ją!!!" lub inne określenia tego typu, gdy rzuciłem się na zbyt silnych przeciwników i musiałem skakać jak małpa na obszarze walki, eliminując przeciwników jednego po drugim, ładując się apteczką tak, jak George Floyd fentanylem. I żeby nie było, wulgaryzmy mi same w sobie nie przeszkadzają, bo trudno mi sobie wyobrazić bardziej wyszukane słownictwo w czasie rozwałki, ale mogliby dodać więcej linii dialogowych.

Jeśli chodzi o wersję jęzkową to ten akapit będzie wyjątkowo krótki. Nie grałem zbyt długo w wersję oryginalną, bo nie podobał mi się głos Silverhanda oraz NPC (wrażenia czysto subiektywne, nie mam do nich zastrzeżeń). Jeśli chodzi o polską wersję, to CDPRed ponownie odwalili kawał dobrej roboty! Nadal wolę aktorów głosowych z gry na podstawie twórczości Sapkowskiego, ale w tym przypadku nie jestem w stanie jednoznacznie wskazać, którą uważam za lepszą. Większość aktorów i aktorek stanęło na wysokości zadania. Mówię większość, bo niektórzy aktorzy (aktorki) głosowe nie postarali się, a przynajmniej tak mi się wydaje. Znowu odwołam się do Reginy, czy Wakako które miały duży potencjał, a koniec końców nie czułem, że to były ważne postacie Night City, tylko jakieś płotki, jak V na początku gry. Nie ma takich postaci zbyt wiele, nie mam też do nich dużych zastrzeżeń, po prostu przy niektórych czułem, że się nie postarali albo byli niedopasowani do roli. Jak np. Padre, ale żeby być uczciwym, to w zasadzie nie chodzi o gorszy performance. Lubię głos Vessemira, ale zwyczajnie nie pasuje mi do tego Fixera. Być może częściowo wynika to z tego, że po śmierci starego Wiedźmina, jego głos na zawsze utkwił w mojej głowie. To są jednak jednostki, które wg mnie nie mają większego znaczenia wobec tego, co się udało. Głos V niezależnie od płci, jest naprawdę dobry (zwłaszcza damski, awww!). Dexter, Panam, Takemura, Hanako Arasaka, jej ojciec Saburo są po prostu rewelacyjni! Polubiłem ich za głos od pierwszej sceny i nie zmieniło się to aż do samego końca. Ba, w niektórych momentach moje uczucie wobec nich stało się jeszcze cieplejsze - chodzi tu o momenty, w których mogli pokazać swój charakter i dać upust emocjom.

1834f8163e69-screenshotUrl.jpg

O Dexterze już napisałem, jego intonacja, mądre hasełka jakby był coachem... cudeńko! O Panam też, ona dała nam chyba najwięcej okazji do posłuchania czystych, niczym nieskrępowanych emocji. Hanako to taka stereotypowa dziewczyna z mocno patriarchalnego, japońskiego społeczeństwa zmieszana z przebiegłą sucz - kiedy nie ma ojca, to zachowuje się jak wyrachowana i bezwzględna dama, która gra w swoją grę i nie przejmuje się plebsem, jak V. Kiedy natomiast występuje u boku Saburo, to zamienia się w grzeczną i pokorną córeczkę, która jest na każde skinienie swojego toksycznego ojca. Saburo zrobił na mnie gigantyczne wrażenie, gdy usłyszałem go po dogadaniu się z korporacją (moje pierwsze zakończenie), czułem się jakbym słyszał typowego dziadka z anime (jak Yamamoto z "Bleach" albo Muten Roshi z DB), ale u szczytu swojej potęgi. Jego głos był doskonałą manifestacją siły. To jednak nic wobec pierdolonego dzieła sztuki, jakim jest Johnny "Michał Żebrowski" Silverhand. Było to dla mnie kompletne zaskoczenie. Co prawda słyszałem już wcześniej, że jego występ jest jednym z highlightów, ale nie spodziewałem się że był tak dobry! Wiem, że opinie w tym przypadku są podzielone i wersja Keanu odbiega od interpretacji Michała. Polski Silverhand jest bardziej zawadiacki i lepiej pasuje do kreacji nonkonformistycznego Rockmana (przez słownictwo, barwę głosu która bardziej pasuje do gardła "zmęczonego" alkoholem i narkotykami). Wielokrotnie śmiałem się z jego żartów lub złośliwych, czy wulgarnych komentarzy w kierunku korporacji, głupoty ludzi i naszych błędnych decyzji. Podobnie było w przypadku poważniejszych spraw, gdy wulgarnie, ale prawdziwie, komentował stan społeczeństwa lub problemy naszego świata. Większość z nich co prawda nie była wybitnie odkrywcza i słyszałem tego typu uwagi wielokrotnie wcześniej, ale to akurat nie jest winą twórców. Problem jest znany od kilku dekad i sporo mądrych ludzi zdążyło go skomentować, a tacy ludzie jak np. ja to dodatkowo powtarzają. Mam nadzieję, że będę go częściej słyszał w tego typu grach, bo pasuje do nich perfekcyjnie!

Akapit dotyczący aspektów wizualnych potraktujcie z dużą rezerwą. Nigdy się na tym nie znałem, a przez to że rzadko kiedy gram w gry w trakcie ich premiery (za wyjątkiem mojego dzieciństwa i wczesnego okresu nastoletniego + obecnej sytuacji, gdy mam już PS5), to moja niewiedza jest jeszcze bardziej widoczna. Night City i jego okolice oraz ludzie wyglądają bardzo ładnie. No, ludzie nieco mniej, ale wydaje mi się, że też prezentują się dobrze na tle konkurencji. Albo inaczej - o ile te ważne postacie, które mają unikalny wygląd i widzimy je częściej niż raz, zostały dopracowane i nie mam większych pretensji (zwłaszcza w przypadku Panam, aczkolwiek po tych zachwytach o jej jędrnym tyłku spodziewałem się czegoś więcej - jest ładny, ale nie zdejmuje kapci z butów z wrażenia), o tyle zwykli mieszkańcy miasta... Wyglądają raczej ok? Jeśli chodzi o miasto, to duże wrażenie zrobiła na mnie jego architektura. Widać, że poświęcono temu dużo uwagi i w przeciwieństwie do reszty gry, ten aspekt został doszlifowany. Rzadko kiedy korzystam z Szybkiej Podróży, z powodów które opisałem wcześniej, preferuję poruszanie się za pomocą pojazdu lub na własnych nogach, więc mogłem je dobrze zwiedzić. Widoki nie są tak imponujące, jak w "Ghost of Tsushima" (a przynajmniej nie ma ich aż tyle), ale to chyba częściowo zasługa tego, że "martwe" miasto zbudowane z żelbetonu, metalu i przeładowane elektroniką, robi mniejsze wrażenie od natury. Parę razy zatrzymałem się na dachu wysokiego budynku i obserwowałem Night City z góry lub wyjechałem poza miasto do kilku punktów, z których mogłem obserwować panoramę miasta. Osobiście bardziej preferuję widoki a'la miasto w najnowszym filmie "City Hunter", ale to kwestia czysto subiektywna. Jeżeli lubicie GitS, "Psycho-Pass", "Altered Carbon", obie części "Blade Runner" to będziecie czuli się jak w domu. Dzieło CDPR czerpie z nich pełnymi garściami, a jednocześnie dodaje coś od siebie. Jak już mówiłem, nie jestem fanatykiem tego gatunku, ale tak się złożyło w moim życiu, że mam z nim styczność od dziecka dzięki ojcu, jego bratu, a przyjaciele (Wojtek, Krystian) i koledzy nie pozwolili mi o nim zapomnieć. Mam też bardzo dobrą pamięć, dlatego bez większych problemów mogę powiedzieć, co sobie pożyczyli z innych dzieł (kopiując do swojego produktu lub mocno się inspirowali, przerabiając to na swoją potrzebę). Jedyne zastrzeżenie jakie mam, to fakt że miasto wydaje mi się trochę małe względem świata z W3, ale może to ulegnie zmianie, jak wydadzą DLC, które je rozbuduje. O modelach broni, elementów otoczenia i przedmiotach do podniesienia nie mam zdania, bo na tym to już się kompletnie nie znam.

1834f8225a173-screenshotUrl.jpg

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center