Blockchain w służbie ludzkości. Część 4

Było już o transferach, o Hive i KBK. Na koniec zostawiłem kilka przykładów wykorzystania blockchainu na innych polach...

Wybory

Dla użytkownika Hive chyba dość oczywistą myślą jest wykorzystanie blockchainu w procesie wyborczym. I mam tu na myśli zarówno klasyczne wybory, jak i całkowitą zmianę systemu.

Zacznijmy od opcji klasycznej, czyli takiej, że idziemy do lokalu wyborczego, pokazujemy dowód i możemy zagłosować. Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której stworzone zostałoby ponad 30 milionów kont, a wyborca idąc do lokalu nie otrzymałby karty do głosowania tylko kartę z kodem QR, który by zeskanował w kabinie i na jakimś urządzeniu oddał głos. Tym samym wybory byłyby anonimowe, ale wszystkie głosy byłyby zapisywane w blockchainie. W efekcie nie byłyby możliwe żadne fałszerstwa wyborcze podczas zliczania głosów. Głosy byłyby bowiem zliczane automatycznie. Tak jak na Hive. Oficjalne wyniki byłyby więc znane w momencie zamknięcia ostatniego lokalu wyborczego.

Oczywiście można byłoby pójść o wiele dalej i wprowadzić coś podobnego jak w przypadku głosowania na witnessów na Hive. A zatem w sejmie zasiadaliby posłowie z największą ilością głosów i w każdej chwili mogliby się zmienić. Choć co do tego rozwiązania to widzę spore mankamenty, bo trudno rządzić w sytuacji, gdy w każdej chwili można rządy stracić, bo nie ma kadencyjności. Z drugiej strony, może wtedy jakość rządów podniosłaby się, bo złe decyzje byłyby od razu rozliczane. Cóż, trudno powiedzieć. Nie zmienia to faktu, że blockchain idealnie nadaje się do głosowań, o ile zagwarantuje się odpowiednie warunki.

NFT

NFT kojarzą się głównie z głupimi obrazkami za tysiące dolarów. Tymczasem jest to coś, co może rozwiązywać wiele problemów. Przykład pierwszy z brzegu: sztuka. Obecnie pracuję nad @Muzeum Fuszerki i Złodziejstwa w KBK. Sporą część ekspozycji zamierzam poświęcić zrabowanym podczas II wojny światowej obrazom. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że o wiele trudniej byłoby sprzedawać skradzione dzieła, gdyby te były połączone z NFT, które jasno wskazywałoby kto jest jego prawowitym właścicielem. W XX wieku było to niemożliwe, teraz jednak artyści i kupujący mogą korzystać z takiej opcji. Co więcej, takie rozwiązanie umożliwia "emitentowi" pobieranie prowizji z kolejnych odsprzedaży. Załóżmy więc, że jakiś artysta sprzedaje dziś swój obraz za 500 zł. Ma jednak ogromny talent i za 20 lat będzie znany na całym świecie. Wówczas ktoś zarobi na jego dziele i sprzeda je za 200000 zł. Dzięki NFT mógłby od tej transakcji otrzymać prowizję. Jeśli wyniosłaby ona 1% wartości to po latach otrzymałby i tak 4 razy więcej niż faktyczną sprzedaż.

Oczywiście NFT może być użyteczne nie tylko w przypadku dzieł sztuki, ale w zasadzie każdej rzeczy, która może wymagać potwierdzenia autentyczności i praw do niej. Może zresztą dotyczyć samych praw, tak jak to ma miejsce w KBK (NFT potwierdza prawo pierwszeństwa do fotela bujanego).

Archiwa

Jako historyk mogę powiedzieć, że blockchain tworzy zupełnie nową perspektywę badania historii. Kluczowa jest tu kwestia nieusuwalności rejestrów i fakt, że wszystkie edycje można prześledzić. W takim środowisku trudno coś sfalsyfikować. Antydatowanie jest niemożliwe. W takich warunkach zawsze będzie mniej wątpliwości co do materiału źródłowego, niż w świecie XX-wiecznej papierologii.

Tokenomia

Posiadanie własnego tokenu w większości przypadków byłoby na ten moment raczej kulą u nogi niż wielką korzyścią. Głównie dlatego, że na obecnym poziomie adopcji kryptowalut ogranicza to znacznie grono osób, które mogą bezproblemowo skorzystać z dostępnych za tokeny towarów i usług. Jestem jednak w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której niemal każdy korzysta z krypto i kupno takich czy innych tokenów nie sprawia większych problemów. Możliwe więc, że w przyszłości część firm będzie w taki sposób wyceniało swoje towary lub usługi. Co więcej, będą oni mogli wynagradzać własnymi coinami swoich pracowników, co pozytywnie powinno wpływać na motywację.

Przykład: Browar produkuje piwo i sprzedaje je we własnym lokalu. Ceny są stałe i podane są w ich własnej kryptowalucie. Tokeny można kupić na giełdzie i to ona je wycenia. Im większą popularnością będzie cieszyło się piwo z browaru, tym więcej kupujący będą skłonni zapłacić za tokeny. Jeśli dodamy do tego praktykę wynagradzania pracowników coinami browaru, to sprawiamy, że stają się oni w pewnym sensie współudziałowcami. Teoretycznie powinno im zależeć, by firma się rozwijała, bo to może mieć bezpośrednie przełożenie na cenę tokenów, które przecież posiadają. To zresztą tylko jeden wariant, bo tokeny wcale nie muszą być wyceniane przez giełdę. Może się tym zajmować np. zarząd firmy, który w zależności od kondycji browaru może podnosić lub obniżać cenę. Jest to rozwiązanie ograniczające spekulację, wciąż pracownikom powinno zależeć, by stworzyć jak najlepsze warunki do podniesienia ceny tokenów.

Oczywiście podobny efekt można osiągnąć tworząc spółkę akcyjną i dając akcje pracownikom. Sęk w tym, że byłoby to o wiele trudniejsze, a model zaprezentowany powyżej można wdrożyć nawet w mikroprzedsiębiorstwach zatrudniających kilku pracowników.

I to by było na tyle. Jeśli ktoś ma jakieś inne przykłady potencjalnego (lub realnego) wykorzystania blockchainu, to chętnie przeczytam. Spotkanie - przypominam - 12 maja. Krakowskie @krolestwo, Biskupia 18.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
7 Comments