Wynik Konfederacji – garść faktów oraz moje wnioski

image.png

Sukces czy porażka?

Na pewno wynik jest znacznie poniżej oczekiwań i nie udało się osiągnąć celu najbardziej pożądanego, czyli uzyskania statusu „języczka u wagi”, który blokowałby zarówno PiS-owi jak i tzw. „demokratycznej opozycji” samodzielną większość. W tym sensie to jest porażka. Z drugiej strony, wynik jest lepszy od tego z 2019 roku (7,16% vs 6,81%) i Konfederacja wprowadzi więcej posłów – teraz 18 zamiast 11. Będzie miała klub poselski (wcześniej było tylko koło) i możliwość wprowadzania swoich ustaw pod głosowania. Ten wynik został osiągnięty przy wyższej frekwencji, a więc to oznacza wzrost bezwzględnej liczby głosujących na Konfederację. W 2019 roku zagłosowało na Konfederację 1,26 miliona wyborców, a teraz 1,55 miliona. W tym sensie jest to jednak jakiś sukces. Przypominam, że wielu komentatorów wróżyło rozpad Konfederacji albo jej zejście pod próg. Był nawet moment w trakcie obecnej kadencji, że faktycznie Konfederacja była na granicy progu wyborczego. Więc mimo wszystko, Konfederacja idzie do przodu, choć może nie tak szybko i sprawnie, jak wielu z nas by sobie życzyło.

image.png

Przyczyny wyniku poniżej oczekiwań.

W tym momencie już zaczęły się przekrzykiwania tysięcy samozwańczych i wszystkowiedzących ekspertów na temat tego, co zrobiono źle i że to dlatego taki wynik. Zasadniczo są to głównie dwie grupy. Pierwsza mówi, że było zbyt łagodnie, że niepotrzebnie schowano Korwina i Brauna, że się zbyt podlizywano mediom i poprawności politycznej. Druga woła, że to Korwin i Braun oraz „szury” na listach, nadmiar kontrowersji i zbytnia radykalność pogrążyła Konfederację. Moim zdaniem nie ma tutaj prostej odpowiedzi, obie grupy mają w jakimś stopniu rację, a w jakimś nie mają i nie ma w tym sprzeczności. Ale po kolei.

image.png

1. Kampania nienawiści

Przede wszystkim uważam, że jakiekolwiek błędy Konfederacji nie były główną przyczyną dość niskiego wyniku. Miały jakiś wpływ, na pewno i później to rozwinę, ale główną przyczyną spadku z 12,5% (maksimum osiągnięte przez Konfę) w średniej sondażowej latem na 7,16% w wyborach była rozpętana przeciw niej kampania nienawiści w niemal wszystkich mediach głównego nurtu, oparta na pomówieniach, zagrywkach propagandowych i manipulacjach, na które niestety podatny jest wyborca umiarkowany, mało zaangażowany, tzw. „normik”. Baza wyborcza jest na to z reguły odporna, ale baza to zwykle było około 3%. Teraz może już 4-5%, nie więcej. Jeśli błędy Konfederacji, takie jak łagodność przekazu, czy schowanie Korwina, albo odwrotnie – radykalizm i kontrowersje – miały mieć kluczowe znaczenie, to nie byłoby 12,5% w lipcu, bo już wtedy były one „popełniane”. Ba, Konfederacja urosła z 5% do 12,5% właśnie w trakcie tych błędów, w obu wersjach narracji. Kampania nienawiści została rozpętana w sierpniu i trwała do samych wyborów i dokładnie z nią skorelowany jest sukcesywny spadek poparcia. Wcześniej było w tej kwestii dość spokojnie. To była naprawdę potężna kampania negatywna, w którą zaangażowane były największe redakcje w kraju, telewizje, portale internetowe, celebryci, osoby publiczne, płatne trolle w internecie oraz politycy wszystkich pozostałych opcji. I to po prostu przyniosło skutek, bo ta kampania wywarła wpływ na liczne grono potencjalnych wyborców i przekierowała ich głównie do Trzeciej Drogi (jej wysoki wynik jest zaskoczeniem), która wydała się tym wyborcom również jakąś alternatywą dla PO i PiS-u, w sytuacji gdy wokół Konfederacji jest tyle negatywnych opinii. A ponadto głosy te poszły też w innym kierunku, o czym w następnym punkcie.

image.png

2. Koncesjonowany antysystem

Drugim powodem są sztucznie powołane „wentyle bezpieczeństwa”, czyli „koncesjonowany antysystem”. To Bezpartyjni Samorządowcy oraz Polska Jest Jedna, które otrzymały odpowiednio 1,86% i 1,63% głosów. Celem ich istnienia było odbieranie głosów Konfederacji – w przypadku PJJ niemal wyłącznie jej, a BS w dużej mierze Konfie, ale nie tylko. PJJ to partyjka kanapowa, która nie miała szans zebrać podpisów do startu w wyborach (bo do tego trzeba dużych, ogólnopolskich struktur organizacyjnych), ale za sprawą jakiegoś cudu tego dokonała. Takie „cuda” już zdarzały się wcześniej, bo niemal na każde wybory jest powoływany jakiś sezonowy, „koncesjonowany antysytem” i ktoś mu te podpisy magicznie zbiera. Program PJJ to kopia na kolanie programu Konfederacji podlana odrobiną populizmu socjalnego i religijności. Wkrótce ślad po nich zaginie, ale zadanie zostało wykonane, jakieś 1,5% odebrane Konfie i przekazane większym komitetom, a najwięcej PiS-owi. BS już wcześniej uczestniczyli w „koncesjonowanym antysystemie” czyli w Kukizie. Ludzie do zadań specjalnych. Tym razem poszli z postulatem likwidacji PIT. Samorządowcy. Za likwidacją PIT (!!!). Jeśli rozumiecie coś z polityki, to chyba rozumiecie też śmieszność tej sytuacji (samorządy utrzymują się głównie z PIT-u). Ale to było wymyślone wyłącznie po to, by odbierać Konfederacji część głosów wyborców wolnorynkowych, tak jak PJJ miała za zadanie odbierać głosy konserwatywne, katolickie i kowidosceptyczne. Razem co najmniej 2% głosów wywiedzione w pole.

image.png

3. Błędy w kampanii

Dopiero teraz, na trzecim miejscu, można zacząć dywagacje nad błędami czy słabościami Konfederacji, które dała wykorzystać wrogom. Przede wszystkim, uważam, że takie uproszczenia, jakie stosuje większość krytyków ignorują rzeczywistość, czyli materiał społeczny, na który należało oddziaływać, żeby zwiększać poparcie. A to nie był jednorodny materiał, dlatego proste recepty typu więcej ognia, albo mniej ognia nie mają tu za bardzo sens. Moim zdaniem przed sztabowcami Konfederacji stanęło niezwykle trudne zadanie, nazwijmy to „połączenia ognia i wody”. Czyli z jednej strony podtrzymywanie elektoratu buntu (i dalsze pozyskiwanie go, bo przeciw absurdom ostatnich lat buntowało się naprawdę dużo ludzi), ale z drugiej strony pozyskiwanie nowych wyborców, bardziej umiarkowanych, „normików” i to tych młodszych, którzy więcej korzystają z internetu niż oglądają telewizję. Należało wyważyć narzędzia skierowane do jednych i drugich. Z tej perspektywy uznaję trudność zadania, jakie miała Konfederacja i podkreślam to przed sformułowaniem własnych uwag czy zarzutów.

image.png

Przede wszystkim, należało wsłuchiwać się w nastroje społeczne i ich zmiany. Moim zdaniem, głównym powodem najpierw spadków Konfederacji roku 2020, a potem wzrostów w roku 2021 były zmiany percepcji społecznej w kwestii pandemii i działań rządu oraz opozycji w tej sprawie. Spadki w roku 2022 wynikały z wojny na Ukrainie i ponownie, rozsądnego stanowiska Konfederacji, nie ulegającej tzw. „amokowi”, gdy społeczeństwo mu się poddało. Wzrosty w roku 2023 wynikały znowu – ze zmiany nastrojów społecznych i dostrzeżenia, kto miał rację wcześniej.

image.png

Przechodząc do rzeczy, w świetle powyższego, słuszne wydaje się „schowanie” Korwina i Brauna w roku 2022, ale należało się z tego wycofać i dać więcej głosu Braunowi w roku 2023, gdy nastroje się zmieniły. W lipcu 2023 roku 50% Polaków było przeciwnych „pomocy” Ukrainie vs 27% za. Ziarno zostało zasiane, należało je zbierać.

image.png

Co do Korwina, to skłaniam się do głosów, że więcej zaszkodził niż pomógł. To zresztą było zawsze jego cechą, że jedną ręką zwiększał popularność swoich idei, a drugą odstraszał, ale z wiekiem, ze spadkiem charyzmy i sił mentalnych, niestety wady zaczęły dominować nad jego zaletami. Znaczącym symbolem jest czerwona kartka od wyborców Konfederacji, którą Korwin otrzymał w swoim okręgu, gdzie mimo jedynki na liście zdobył ponad 2x mniej głosów od startującej z nr 2 Kariny Bosak (która nawet nie prowadziła żadnej kampanii). Oczywiście wiele jego wypowiedzi zostało zmanipulowanych lub przypisanych mu zupełnie chamsko, całkiem obcych (jak z tym nieszczęsnym „kobiety jako dobytek”), ale nie wszystko da się wybronić, niektóre dywagacje, które prowadził nie miały żadnego sensu i prowadziły tylko do zrażenia jakiejś części wyborców. Natomiast ocena błędów kampanii wyborczej przedstawiona przez Korwin-Mikkego tuż po wyborach, pomijając kwestię jego osoby, była poniekąd słuszna. Trzeba było więcej przypominać o absurdach kowidowych i o tym, że cała banda od lewa do prawa to popierała. Trochę to robiono, ale za mało. I trzeba było mocniej wejść w retorykę ukrainosceptyczną po zmianie opinii publicznej w 23 roku, ale nie w jakieś Bucze i Mariupole, jak twierdzi Korwin, bo tego nie da się uczciwie rozstrzygnąć i nic z tego dla Polski sensownego wywnioskować, tylko kwestie ponoszonych przez Polskę kosztów i absurdów związanych z niedbaniem rządu o interesy Polaków wobec sprawy ukraińskiej i przyjmowania uchodźców, z których tylko niewielu faktycznie było uchodźcami, przywilejów dla nich itd. Czyli to, co podnosił Braun, a nie Korwin.

image.png

Natomiast nie jestem zwolennikiem nagonki na Korwina, która się obecnie rozpętuje i robienia z niego kozła ofiarnego. Bez Korwina nie byłoby ruchu wolnościowego w Polsce. Nie byłoby Konfederacji. Byłaby banda socjalistów i komuchów od prawa do lewa, bez żadnego wyjątku. Polska jest fenomenem dzięki naszym wolnościowcom, konserwatywnym liberałom. Korwin nie jest winny słabego wyniku Konfederacji, chociaż być może do tego dorzucił jakiś kamyczek. Za jego zasługi, myślę, że należy na to przymknąć oko, zresztą jego "wybryki" już na mało kim robią wrażenie.

image.png

Z kolei żadna z kwestii przypisywanych Braunowi jako kontrowersyjna, wcale nie była kontrowersyjna dla zwykłego, przeciętnego człowieka. Ostrzeżenie o ewentualności zawiśnięcia dla Niedzielskiego? Super. Wyniesienie upolitycznionej choinki z sądu – czemu nie? Odebranie mikrofonu kłamcy historycznemu i powiedzenie mu „wypad z Polski, prowokatorze” – ok. To było kontrowersyjne tylko dla przedelikaconego, poprawnego politycznie salonu oraz dla sojowego, wielkomiejskiego lewactwa, które i tak w życiu na Konfederację nie zagłosuje. Ale podważanie sensu istnienia w prawie wieku zgody (Korwin), to już dla przeciętnego, prostego, ale i rozsądnego człowieka nie do przełknięcia.

image.png

Zabrakło natomiast innych wyrazistych postaci, ze swojej strony widziałbym tutaj konieczność wsparcia takich ludzi jak Sebastian Ross czy Paweł Wyrzykowski. Oni robiliby robotę, którą kiedyś wykonywał Korwin w pozytywnym aspekcie. Cała kampania była za bardzo ugładzona i wydelikacona. Owszem, do pewnego stopnia musiała być, ale moim zdaniem przedobrzono. O jedną nutę za wysoko. Gdzieś w tle powinien grać też bas.

Nabytki na listach. Tutaj uważam, że część z nich miała sens, bo szły za nimi inne korzyści. Tyszka to cena za odbicie Marszu Niepodległości. Zresztą na swoim odcinku dawał radę w mediach w sensie przekonywania bardziej umiarkowanych wyborców. Ale na przyszłość zawsze taki człowiek jest niepewny, patrząc na jego dotychczasową karierę polityczną i to, jak z niewybrednych ataków na Konfederację potrafił przejść w jej szeregi. Tym niemniej, wpływu na wynik to nie miało, przeciętny wyborca – nawet wyborca Konfederacji – ma poziom orientacji w tym „kto, gdzie, kiedy, od kogo” bliski zera. Większość ludzi nie zauważyła nawet, że Sośnierz odszedł z Konfederacji, a potem do niej wrócił i kiedy był w Wolnościowcach poza Konfą, to go ludzie pozdrawiali na ulicy, że Konfa fajna i do przodu xD Więc kilka osób można było wziąć na listy, gdy szła za tym jakaś korzyść, natomiast żeby wysyłać młodego Banasia do telewizji jako przedstawiciela Konfederacji to jakieś zupełne nieporozumienie. Jaki z niego przedstawiciel? W każdym razie jednak, kwestie pozyskanych kandydatów z zewnątrz interesują głównie ludzi mocno zaangażowanych w politykę, śledzących ją. Dla zwykłych wyborców to zupełnie niezauważalne.

image.png

Poważnym zarzutem jest natomiast utrata wiarygodności Konfederacji wynikająca z „ugładzenia” jej programu oraz całkowitego wycofywania się z pewnych wypowiedzi jej przedstawicieli. Kogo przyciągnie lekka obniżka PIT? Ten błąd popełniały już inne ugrupowania. Trzeba było iść z postulatem likwidacji PIT, a w celu jego niuansowania można było mówić o stopniowym obniżaniu, aż do zera, tak by dało się zbilansować budżet. Po co się tłumaczyć, że „5 Mentzena” to nie był postulat. Trzeba było mówić, że to nadal jest w mocy, tyle że to hasła specjalnie tak sensacyjnie sformułowane, żeby przebijać się do odbiorców. Ale zatrzymanie roszczeń, sprzeciw wobec ideologii gender, seksualizacji dzieci oraz powstrzymanie szkodliwych regulacji unijnych nadal są w mocy. A nie, że w ogóle to było tylko tak teoretycznie. Likwidacja PIT, CIT, VAT, ZUS, TVP i TVN? Super hasło. Zlikwidować ZUS? Tak – rozumiany jako zły system ubezpieczeń społecznych. Musimy go zreformować, ale jednocześnie zobowiązań wobec obywateli dotrzymać. „Inni będą wam złote góry obiecywać, a jak się kasa skończy to wam po prostu obetną emerytury i tyle”: tak trzeba było mówić. Więcej odwagi. TVN zlikwidować? Niech odpowiedzą w sądzie za swoje manipulacje, organizowanie wyreżyserowanych urodzin Hitlera, sponsorowane przez zagraniczne firmy reportaże o rzekomo fatalnych warunkach u polskich producentów mięsa, gdy olbrzymi amerykański koncern z tej branży wchodzi na rynki europejskie. Zlikwidujmy koncesje telewizyjne, zobaczymy jak sobie taka zakłamana stacja poradzi w warunkach wolnej konkurencji.

Ale wracając do meritum: trzeba było się odróżniać, trzeba było zachować pewien radykalizm haseł i poglądów, a jedynie go ładniej ubierać i sprzedawać. Bo jeśli z likwidacją ZUS to był żart, to może z niewchodzeniem w sojusze z bandą czworga też żart. I każdy punkt z programu. Program oczywiście należało nieco wygładzić i dopasować do szerszego audytorium, ale z tym przesadzono i stracono jakieś punkty za wiarygodność. Jak powiedział SebRoss: „wyborcy już mieli cztery partie dla debili, piąta im była niepotrzebna”. Przy czym podkreślam – to są moim zdaniem trzeciorzędne kwestie.

image.png

I ostatnia kwestia – bardziej na przyszłość. Kwestia będąca pochodną tego, jak Konfederacja jest zwalczana. Otóż problemem jest brak własnych mediów. Jeśli Konfederacja chce dalej walczyć i się przebijać, musi mieć swoje media. To, co powie ludzik na ekranie jest święte. Najlepiej jakby była przychylna stacja telewizyjna, nawet jakaś mała, niszowa oraz jakieś sensowne kanały w internecie. Chodzi też o media, które większość swojego czasu sprzedają po prostu rozrywkę, a w przerwach od rozrywki pokazują perspektywę polityczną Konfederacji oraz jej sposób postrzegania rzeczywistości. Dokładnie tak, jak to robi TVN dla „demokratycznej opozycji”, a TVP dla PiS-u. No, tylko może nie aż tak nachalnie i prymitywnie. Konfederacja nie zrobiła nic w kwestii nawet jakiegoś skromnego powiększenia swoich kanałów medialnych. Owszem, wszyscy są przeciw niej, włącznie z koncernami medialnymi, Facebookiem i Youtube, ale trzeba walczyć. ABW bezprawnie zablokowała nczas.com, PiS kupił Media Narodowe razem z Bąkiewiczem, Youtube wywalił wrealu24. Trzeba było popracować nad jakąkolwiek alternatywą.

image.png

Reasumując. Moim zdaniem za utratę 5,5% poparcia (różnica między około 12,5% średniej sondażowej z lipca, a wynikiem wyborów) odpowiada głównie kampania nienawiści w mediach. Te głosy przeszły głównie do Trzeciej Drogi, po części do partii-pułapek (PJJ i BS) i w mniejszym stopniu do innych partii. Błędy miały znacznie mniejszy wpływ, ale unikając ich można było te 1-2% jeszcze ugrać. Nie były to jednak w żadnym razie błędy wielkiego formatu. Mam duży szacunek dla sztabu Konfederacji, mieli tam naprawdę trudne zadanie i wiem, że łatwo się krytykuje z odległości i po fakcie. Mam nadzieję, że przeprowadzą analizę całej kampanii i wdrożą w życie adekwatne korekty działania. A to nie koniec walki, bo przecież teraz dopiero się zaczął sezon kumulacji różnego rodzaju wyborów. I nie możemy wykluczyć również przedterminowych do Sejmu.

image.png

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now