Wspomnienie z marszu... .

Już ileś razy w ostatnich miesiącach miałem zamiar napisać tutaj relację z demonstracji na której byłem, ale mi się nie chciało, miałem wątpliwości co napisać, coś stawało na przeszkodzie, itd. itp. Ale przecież nie trzeba koniecznie pisać relacji zaraz po takiej demonstracji, przecież można napisać wspomnienie. Tak się składa, że w poniedziałek bieżącego tygodnia była pierwsza miesięcznica V Międzynarodowego Protestu przeciwko Przymusowi Szczepień. I doszedłem do wniosku, że wspomnienia są tego warte, żeby je opisać. Myślę, że w wypadku takich wydarzeń nie tylko o merytorykę chodzi. Na merytorykę jest przecież miejsce w najróżniejszych publikacjach, czy to w internecie, czy w prasie drukowanej i książkach. Tam, gdzie się zbierają duże ilości ludzi, może się pojawić pewna romantyczna mistyka, takiej romantycznej mistyce może sprzyjać chociażby....pogoda.

Jeżeli chodzi o sam temat szczepień, to przez długi czas nie czułem się w tym temacie zbyt mocny i do chwili obecnej nie jestem tu jakimś wielkim specjalistą. Jakaś krytyczna postawa wobec szczepień mi od dawna towarzyszyła, co ma związek z moimi kontaktami z homeopatią, które zawdzięczam mojemu śp. ojcu. Natomiast z powodu obecnego p(l)andemicznego cyrku protest przeciwko przymusowi szczepień rozumiany przede wszystkim jako protest przeciwko zmuszaniu do szczepienia przeciwko COVID-19 nabrał dla mnie charakteru fundamentalnego.

W takim razie po kolei. Wyjechałem z Gdańska do Warszawy pociągiem, jak zwykle w wypadku takich wydarzeń, dosyć wcześnie, chociaż tym razem trochę później, chociażby z powodu doświadczenia z majowego Marszu o Wolność, kiedy przyjechałem do Warszawy niemiłosiernie śpiący. Dojechałem do Warszawy, o ile dobrze pamiętam, około w pół do dziesiątej. Ponieważ jeszcze miałem czas, pojechałem tramwajem na Pole Mokotowskie, żeby przejść się po tamtejszym parku. Kiedy ponad cztery lata temu pracowałem w Zakładzie Starych Druków Biblioteki Narodowej na Placu Krasińskich, jeździłem tam nie raz do centrali BN. Przyjechawszy na Pola Mokotowskie rozpocząłem zwiedzanie parku łącznie z takimi jego częściami, w których dotychczas
nie byłem.

Kiedy już rozpocząłem drogę powrotną w kierunku wyjścia z parku spostrzegłem na łączce psy stojące ze swoimi panami/paniami w jednym szeregu, najwyraźniej odbywały jakieś szkolenie. I przemknęła mi taka myśl przez głowę, że może te stojące karnie w szeregu psy mają, albo nie długo będą miały większe kwalifikacje wojskowe ode mnie, który jakkolwiek w wojsku nie byłem to jednak posiadam kategorię D i mam 44 lata, a więc pod powszechny obowiązek obrony podlegam. 😀 Codziennie można przeczytać w internecie miażdżącą krytykę stanu naszego państwa i tego co się u nas działo po 1989 roku. Ale jakoś nie słychać zbyt często, tak mi się przynajmniej wydaje, jakiś bardzo radykalnych tez w sprawie powszechnego obowiązku obrony. Czy to nasza tradycyjna polska miłość do wolności, która każe nam krytycznie podchodzić do wszelkich form przymusu, czy może jeszcze coś innego jest tego powodem....? Zawsze można powiedzieć, że tak to już w historii bywało, że raz powszechny obowiązek obrony był, a raz go nie było, więc nie ma się za bardzo co ekscytować... . Pytanie tylko, jaki wpływ na morale obronne może mieć taka niejednoznaczna postawa w tej sprawie... . No bo jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, że ojcowie nie musieli, a synowie, będą musieli, to jak to będzie wyglądało......?

No ale trzeba było się już trochę spieszyć. Marsz co prawda miał się zaczynać o godzinie 13.00, ale do 12.30 miało się odbywać wydawanie specjalnych koszulek marszowych, a ja na taką zrobiłem przedpłatę (fragment koszulki widać na załączonym zdjęciu). Z czasów mojej pracy w Bibliotece Narodowej pamiętałem, że z Pól Mokotowskich można dotrzeć na Plac Krasińskich jadąc metrem do stacji Ratusz-Arsenał. Natomiast nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie jest ta stacja metra. Najpierw zacząłem więc iść w kierunku Śródmieścia, aż mi się w końcu pamięć przestrzenna znowu ułożyła i obrałem przeciwny kierunek i bez większych problemów dotarłem do stacji metra Pole Mokotowskie, skąd bez większych problemów dojechałem metrem do stacji Ratusz-Arsenał.

Przez Park Krasińskich dotarłem na Plac Krasińskich i zdążyłem jeszcze na wydawanie koszulek. Dziewczyna, która mi wydawała koszulkę pamiętała mnie, prawdopodobnie jeszcze z Marszu o Wolność 20 marca. Czy to dobrze, czy źle, że się ludzie na takich manifestacjach poznają...? Może trochę źle, bo świadczy to o tym, że ciągle nas mało, ale z drugiej strony, może to też świadczy o jakiejś formie wspólnoty..... ? Spotykam też osoby z trójmiejskiego środowiska walczącego przeciwko covidowej tyranii. Widzę niejedną osobę znaną z mediów, chociaż media to w dzisiejszych czasach.....internet. 😀 Spostrzegam prawnika Pawła Nogala. Zaczepiam go i mówię mu, że oglądałem ostatnio na facebooku jego dyskusję z mecenas Mają Gidian z Gdyni. Ucieszyło mnie, że w tej dyskusji Paweł Nogal nawiązywał do myśli Olafa Swolkienia. Olaf Swolkień to działacz ekologiczny, z którego myślą spotkałem się jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Jeżeli będzie on miał wpływ na obecny ruch przeciwko covidiańskiemu zamordyzmowi, to jest nadzieja, że ruch ten nie pójdzie drogą hołdowania wydumanym potrzebom, które są współodpowiedzialne za obecny stan świata.

Jest cały czas słoneczna pogoda, upalna pogoda. Słońce to, według Słownika Symboli Władysława Kopalińskiego, między innymi symbol nowego początku, światła, rozrodczego gorąca, zasady aktywnej, źródła energii i mocy życiowej.... No i mówi się o tym ostatnio, że ta cała covidowa draka to tak na prawdę jest oznaką jednego z większych przełomów w historii świata, a więc idziemy ku nowemu początkowi..... . A energia i moc życiowa raczej wzbierają... . No i chyba idziemy ku jakiejś nowej światłości... . Ale słońce i skwar symbolizują dla mnie także też coś negatywnego: znużenie, wypalenie... .

Oprócz przemówień mamy na Placu Krasińskich także część muzyczną, śpiewa Ryszard Wolbach, którego poznałem jakiś czas temu na youtube'ie jako wykonawcę utworu "Nie zabronisz mi tańczyć". Jakkolwiek w znacznej mierze nie rozumiem słów utworu, który śpiewa Wolbach, to zrozumiałem wystarczająco dużo, czyli słowa "Hey man", żeby znaleźć ten utwór w internecie.

No i w końcu pochód rusza, a właściwie to kilka pochodów, z których każdy ma osobną przewodniczącą. Justyna Socha zachęca do niesienia wielkiej flagi biało-czerwonej, która była niesiona na słynnym Marszu o Wolność 24 października 2020, który był rozbijany przez policję, chociaż tak do końca to go się chyba nie udało rozbić. 😀 No.... więc nasz ruch wolnościowy zaczyna już praktykować "kult relikwii". Robi się ciekawie... . Ja niosę "tylko" normalny baner z napisem "NOP to nie mit". Idziemy ulicą Miodową w kierunku Krakowskiego Przedmieścia. Ja i osoba z którą niosę baner musimy ciągle pilnować, żeby baner był naciągnięty. Obowiązkowym punktem na tej trasie jest oczywiście Ministerstwo Zdrowia (?). Skręcamy w Krakowskie Przedmieście w kierunku skrzyżowania Nowego Świata z Alejami Jerozolimskimi. Niosąc baner prowadzę różne pogawędki. W pewnym momencie spostrzegam, że idzie z nami żołnierz Marynarki Wojennej. Rozpoczynam z nim pogawędkę, pytam się go o stopień wojskowy, bo jeżeli chodzi o stopnie Marynarki Wojennej to jestem totalnym głąbem, pomimo, że jestem mieszkańcem wybrzeża. Dowiaduję się, że mam przyjemność z chorążym, żołnierzem zawodowym w stanie spoczynku. Kiedy myślałem o napisaniu tej relacji miałem pewne wątpliwości, czy powinienem pisać o takim spotkaniu.... . Nie wiedziałem, czy żołnierzowi w stanie spoczynku wolno chodzić na takie manifestacje w mundurze i czy nie mógłby mieć nieprzyjemności, gdybym o tym gdzieś napisał. Ale potem oglądnąłem film "Konkretnego Kanału" na youtube'ie i poznałem, że spotkałem Młodszego Chorążego Sztabowego Marynarki Wojennej Krzysztofa Jóźwiaka, który bynajmniej się ze swoimi poglądami nie kryje. I przez pewien czas właśnie z chorążym Jóźwiakiem niosłem ten baner, który zacząłem nieść już na Placu Krasińskich. Na skrzyżowaniu Nowego Świata z Alejami Jerozolimskimi skręcamy w lewo w kierunku Wisły. Kiedy dochodzimy do Mostu Poniatowskiego zrywa się wichura, zaczyna grzmieć i padać. Według wspomnianego już Kopalińskiego grzmot symbolizuje budziciela życia, najwyższą twórczą siłę, boską moc tworzenia i niszczenia... . I jakoś taka pogoda pobudza u mnie wiarę, że stary porządek chyli się ku upadkowi i wyłania się coś nowego... . I tak, jak burza daje wytchnienie od upału, tak zmiany związane z obecnym ogólnoświatowym przesileniem dają nadzieję na wytchnienie od systemu, który gnębi nas. Po jakimś czasie chorąży Jóźwiak się ze mną pożegnał, a ja po jakimś czasie znalazłem nowego partnera do niesienia banera. Deszcz padał cały czas, ale mi się nie chciało sięgać do plecaka po płaszcz przeciwdeszczowy, wolałem nieść baner. Na szczęście oprócz koszulki widocznej na zdjęciu miałem jeszcze na zmianę koszulkę w której przyjechałem, taką z czerwonym krzyżem św. Andrzeja i napisem COVID 1984. Zmierzamy cały czas w kierunku Stadionu Narodowego zwanego także narodową wyszczepialnią. Prowadzimy pogawędki: od spraw przyziemno-technicznych typu, co może wyniknąć z bycia filmowanym przez policję, aż po sprawy polityki międzynarodowej. Mam wokół siebie całkiem kumatych ludzi. Rozmówca wie, kto to był Taras Bulba-Boroweć, dowódca Siczy Poleskiej, a także jest mu znany Julius Nyerere pierwszy prezydent i ojciec-założyciel Tanzanii. Przed Stadionem Narodowym jeszcze przemówienia, z artystów występuje Erdziu, potem zdjęcie grupowe. Po zakończeniu protestu udajemy się do Folwarku Warszawa w parku przy alei Zielenieckiej na promocję książki Piotra Szlachtowicza "Pandemia Cenzury". Wśród drzew i przy zachmurzonej, deszczowej pogodzie panuje na prawdę romantyczna atmosfera, w sam raz jak na taką patriotyczną imprezę.... i idealna, żeby się zakochać w dziewczynie...🙂. Jeszcze o 21.00 ma występować Ryszard Wolbach. Ja jednak udaję się na pociąg, który odjeżdża do Gdańska między 19.00 a 20.00 z Warszawy Wschodniej. Dzień pełen wrażeń dobiegł końca.

koszulka_v_protest.jpg

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center