Sprzątanie świąteczne... czyli coś czego szczerze nienawidzę

Mówiąc święta, w pierwszej kolejności mamy przed oczami magię unoszącą się nad dosłownie wszystkim do okoła. Choinka, śnieg, niewidzialny zapach najprzeróżniejszych potraw, który pobudza tak mocno kubki smakowe. Przed kolacją zapalona świeczka w ognie, by tajemniczy nieznajomy wiedział, że ma gotowe miejsce przy naszym stole. Później modlitwa, 12 ustawowych potraw - wszystkie smaczne, ale nie wszystkie przez wszystkich trącane. Po kolacji utarł się zwyczaj zabierania najmłodszych do oddzielnego pokoju, by wypatrywały pierwszej gwiazdki, następnie wielki krzyk z pomieszczenia z choinką, by jak najszybciej przybiec, bo Mikołaj ucieknie... I na końcu otwarte okno, bądź drzwi na balkon , a pod ozdobionym drzewkiem masa prezentów.

pokoj.jpg

Dziś mówiąc święta - mam na myśli miliony godzin sprzątania, nie tyle co w przeddzień świąt, a przez 2 tygodnie poprzedzające. Szarpanie się z kurzami, odkurzaczem , podnoszeniem setek rzeczy, bo przecież ma być idealnie. Szczerze powiedziawszy wolałbym rąbać drzewo podczas zamieci śnieżnej, niż sprzątać, tym bardziej tak bardzo dokładnie, jakby sanepid miał wpaść lada moment.

Strojenie choinki , które było kiedyś czystą przyjemnością, stało się praktycznie przymusem. Pytanie dlaczego tak wszystko się diametralnie zmieniło? Cóż, może pogoń za pieniądzem, którego wiecznie jest za mało. Może emigracja, która zmusiła połowę rodziny do wyjazdu za lepszym chlebem i już teraz częściej w święta jest nas gastra, zamiast potężnego grona, które napędzałoby się samoistnie.

Być może magia świąt jeszcze kiedyś powróci, gdy założę rodzinę, gdy będzie nas więcej przy Wigilijnym stole. Być może.

@krajes1993

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Logo
Center