Jarosławskie impresje: część I — miasto

W tym roku po raz szósty dotarłem na odbywający się w Jarosławiu festiwal Pieśń Naszych Korzeni, a po raz czwarty na całość tej imprezy. Działo się dużo, więc chciałbym przedstawić moją relację w kilku częściach, zaczynając od subiektywnego opisu miasta. Niestety, z powodu słabo wykształconej u mnie skłonności do robienia zdjęć, muszę uprzedzić, że będzie ich raczej niewiele.

Dworzec kolejowy

Jarosławski dworzec nie wyróżnia się niczym szczególnym. W odróżnieniu od innych miast byłej C.K. Galicji takich jak Kraków, Tarnów czy Przemyśl brak tutaj secesyjnego budynku, zamiast którego mamy nowoczesną halę. Jest czysto, są kasy biletowe i jakieś sklepiki. Plusem jest możliwość wydostania się na miasto bez konieczności przedzierania się przez galerię handlową lub labirynty tuneli, minusem zaś pewne oddalenie (jak na skalę jarosławską) od miejsc, gdzie toczy się właściwe życie festiwalu.


fot. @wawrzyniec

Idąc od wyjścia z dworca na wprost, trafiamy na ul. Juliusza Słowackiego, z której skręcamy w prawo w ul. Grunwaldzką. Kiedy pierwszy raz trafiłem na to skrzyżowanie, poczułem się jak na ul. Krakowskiej w moim rodzinnym Tarnowie. Oba te trakty łączy dość podobny styl architektoniczny położonych przy nich dziewiętnastowiecznych kamienic. W Jarosławiu jednak doszedł zapach ciastek dobiegający z pobliskiej cukierni.

Stare Miasto

Ul. Grunwaldzka prowadzi nas w stronę pozostałości Bramy Krakowskiej i fosy miejskiej. Po wkroczeniu na teren jarosławskiego Starego Miasta też dostrzegłem elementy łączące to miejsce z Tarnowem — oba miasta przeżywały swój złoty wiek w XVI stuleciu i z  tamtego okresu pochodzi spora część zabudowy w okolicach obu rynków.

Od Bramy Krakowskiej pod stopami mamy bruk. Po odsłonięciu części remontowanego rynku widać, że będzie go jeszcze więcej — usunięto niestety niewielkie skrawki zieleni i pozostawiono jedno drzewo. Co gorsza, doszły mnie pogłoski, jakoby na sąsiednim pl. Św. Michała, gdzie jest kawałek trawnika, miano zrobić to samo. Mam nadzieję, że to tylko plotki.

Przy Rynku znajduje się kilka adresów istotnych z punktu widzenia festiwalowicza:

  • Rynek 14 — kamienica w podcieniach we wschodniej pierzei. Dopóki zespół festiwalu organizował noclegi i wyżywienie (tj. do 2019 r.), znajdowała się tam recepcja, gdzie odbierało się bilety i bloczki na posiłki.
  • Rynek 6 — kamienica z przestronnym holem (podobno zbudowano go tak, żeby dało się tędy przepchać wóz z rynku na dziedziniec), w którym odbywają się nieoficjalne potańcówki. Dopóki klub festiwalowy funkcjonował oficjalnie (tj. przed 2020 r.), biesiady odbywały się na dziedzińcu, gdzie rozstawiano namiot z barem i grillem, dechy do tańca oraz stoły i ławy. Tutaj mieści się też prowadzony przez związanych z festiwalem ludzi Deer Beer Pub, który wśród festiwalowiczów wciąż funkcjonuje pod poprzednią nazwą Siwej, Ślepej, czy tam Świętej Kurki.
  • Rynek 5 — Kamienica Attavantich — na jej najwyższej kondygnacji znajduje się Sala Lustrzana, w której zazwyczaj odbywają się seminaria i warsztaty.
  • Rynek 4 — Kamienica Orsettich — siedziba muzeum, które okazjonalnie użycza też swoich izb na potrzeby seminariów. Ogród tej kamienicy był też miejscem jednego z koncertów w 2020 r.

W obrębie Starego Miasta znajdują się też dwie zasługujące na szczególną uwagę lodziarnie: jedna w okolicy południowo-wschodniego rogu Rynku, przy drodze do cerkwi, a druga przy pl. Św. Michała, w kierunku zachodnim. Z moich obserwacji wynika, że uczestnicy festiwalu powyżej 40. roku życia preferują tę pierwszą, a młodsi (w tym i ja), tę drugą. Znajoma z pierwszej grupy tłumaczyła to tym, że jej wybór wynika stąd, że tam ma takie lody, jak pamięta z dzieciństwa w latach 70. i 80.

Opactwo

Idąc z Rynku w kierunku północnym, schodzimy ze wzgórza, na którym położone jest Stare Miasto i docieramy do kolejnego, na którym mieści się opactwo benedyktynek. Nadano mu charakter obronny, co widać do dziś po jego murach i basztach. Od bardziej doświadczonego uczestnika usłyszałem, że jakieś 25 lat temu, gdy festiwal Pieśń Naszych Korzeni miał charakter kameralny, tam właśnie nocowano. Kilka lat temu w pomieszczeniach nad bramą nocowali wolontariusze.


Widok na jarosławskie opactwo od południa, od podnóża wzgórza, na którym je ulokowano.

W obrębie murów toczy się istotna część życia festiwalowego. Można tam znaleźć nocleg w różnym standardzie, począwszy od pola namiotowego. Główny budynek przestał być miejscem zamieszkania sióstr, a zyskał funkcję noclegową i gastronomiczną. Są tam pokoje w standardzie hostelowym, z własnymi łazienkami i widokiem na ogród. Opactwo serwuje też posiłki osobom, które wykupiły tam wyżywienie na czas festiwalu. Nie ma rewelacji, ale jak na tak tanią opcję, jest dobrze.


Widok z okna pokoju, w którym nocowałem w 2020 r.

W tym roku jednak nocowałem na poddaszu, w części, którą nazwano Tabor. Wydruk przyklejony na drzwiach tam prowadzących sugeruje, że chodzi o gorę, na której miało mieć miejsce Przemienienie Pańskie, ale osobiście skłaniam się ku wersji, że chodzi o tabory cygańskie 😉 — było nas czterech, w pokoju, gdzie niewielkie łóżka (musiałem spać po przekątnej) zajmowały niemal całą podłogę i brakowało jakichkolwiek półek bądź wieszaków na rzeczy. Z racji ustawienia łóżek bywało tak, że obudziwszy się, widziałem tuż przed oczyma stopę jednego z PT Współlokatorów.

Przy wszystkich niedogodnościach należy jednak zauważyć, że nocując w opactwie, ma się na miejscu sporą część uczestników, także artystów. Oprócz tego, z kawiarenki jest bezpośrednie przejście do kościoła pw. św. Mikołaja i Stanisława, gdzie mają miejsce jutrznie i koncerty.




Brama opactwa widziana od wewnątrz

Jarosławskie kościoły

To tutaj odbywa się większość koncertów festiwalowych. Spora część muzyki dawnej to muzyka religijna, a nawet liturgiczna, więc decorum jest tutaj zachowane. O kościele pw. św. Mikołaja i Stanisława już wspominałem, więc napiszę o pozostałych.

Kolegiata pw. Bożego Ciała

Kolegiata znajduje się na północ od Rynku, za jarosławskim plastykiem. Mija się ją, idąc wschodnim wariantem trasy do opactwa. Do wejścia prowadzą schody, a na ogrodzeniu znajdują się kopie osiemnastowiecznych rzeźb przedstawiających jezuickich świętych oraz patronów zakonu: św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelistę. Oryginały, z których dwa ucierpiały w wyniku dewastacji w latach 70., umieszczono w podziemiach, które mają po zakończeniu trwających prac zostać udostępnione do zwiedzenia.

Sam kościół ma rozmiary porównywalne z tarnowską katedrą. Nie jest zatem jakiś szczególnie duży ani szczególnie mały. Pochodzi z końca XVI w. i zbudowano go w stylu renesansowym. Przy bocznym ołtarzu w południowej nawie odbywają się Msze w ramach festiwalu, a w głównej odśpiewywane są nieszpory.

Cerkiew Przemienienia Pańskiego

Tę greckokatolicką świątynię można dostrzec z południowo-wschodniego narożnika rynku. Dla prostego łacinnika wygląda z zewnątrz po prostu jak cerkiew. We wnętrzu rzuca się w oczy połączenie wschodniego wystroju (z pewnymi naleciałościami stylu zachodniego malarstwa) z gładziutką, błyszczącą się posadzką i całkiem nowoczesnymi krzesełkami. Nawa jest przestronna, strop opiera się na czterech filarach, za którymi znajdują się niewielkie nawy boczne z ławkami znanymi z łacińskich kościołów.

W ramach festiwalu w cerkwi odbywają się nabożeństwa i koncerty związane z tradycjami wschodnimi — bizantyjską, ormiańską czy gruzińską.

Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej

Mieści się za murem, który mija się, idąc ul. Grunwaldzką w kierunku przeciwnym do Rynku. Urzędują tam franciszkanie, co widać po wystroju. Osobliwym elementem tej świątyni jest skrzydło, które odchodzi od prezbiterium prostopadle do nawy.

Bazylika Matki Bożej Bolesnej

Jest to najbardziej oddalony od Starego Miasta kościół, w którym mają miejsce wydarzenia związane z festiwalem. Znajduje się jeszcze kilka minut marszu od kościoła franciszkanów, w obrębie kompleksu, do którego wchodzi się przez dość wąską bramę, a który mieści także klasztor dominikanów, mieszkających tam od XVIII w. Brama nie prowadzi jednak wprost do wejścia, gdyż na dziedziniec wchodzi się od strony prezbiterium. Trzeba jeszcze przejść kawałek, żeby dotrzeć do wejścia bocznego w transepcie lub obejść kościół, by wejść wejściem głównym.

Jest to największy z jarosławskich kościołów. Cechą charakterystyczną tej barokowej świątyni jest to, że choć nawy są oświetlone światłem białym, strop podświetlany jest wieczorem na żółto.

W kościele dominikanów odbywa się kończąca oficjalnie festiwal Msza z udziałem scholi złożonej z festiwalowych śpiewaków pod przewodnictwem takich mistrzów jak Marcin Bornus-Szczyciński czy Sławomir Witkowski. Na dziedzińcu zaś, po zakończeniu liturgii, odbywają się rytualne pożegnania.

Tyle jeśli chodzi o opis miejsca. Choć chciałem pisać krótko i bez wdawania się w szczegóły, to trochę jednak wyszło. Choć miejsca są już dość znajome, to co roku poznaję je na nowo. Jednak najważniejsze, że stanowią one scenerię dla tego, co tutaj się dzieje, a dzieje się wiele. o czym będzie mowa w kolejnych częściach.

Część II — rozkład dnia i tygodnia


Opactwo widziane ze skarpy w okolicach cerkwi

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
2 Comments
Ecency