Lubię pisać listy. Te tradycyjne, wysyłane w świat. Pisane odręcznie, z włączoną ulubioną muzyką w tle, pisane na papeterii, którą własną techniką przebarwiam w taki sposób, by wyglądała na poniszczoną, pożółkłą i starą.
Piórem z zielonym atramentem opisuję na kartkach sprawy mniej lub bardziej ważne. Od kilku lat mam swoich stałych i wiernych korespondentów, którzy podzielają moją pasję do prowadzenia korespondencji tradycyjnej.
Moje listy jednak są odrobinę zmodyfikowane. Tworzę specjalną oprawę z papierów ozdobnych służących do scrapbookingu. Dodaję do wnętrza koperty aromatyczne herbaty, ręcznie tworzone zakładki do książek, sklejane przeze mnie ozdobne notesiki, niewielkie ilustracje i wielość innych drobiazgów, które mają za zadanie pobudzić zmysły i sprawić radość.
Jeśli chodzi o tworzenie oprawy do listów, to nic mnie nie ogranicza. Mogę zawrzeć w niej wszystko to, co obecnie gra mi w sercu, by dzielić się tym, co mnie inspiruje. To jest piękne. Sama wielokrotnie odczuwałam radość z oczekiwania na list, który ma do mnie dotrzeć. Przyjemnie jest móc otworzyć kopertę pełną zapachów, słów i drobiazgów, które nadawca tworzył z całym nakładem starań i dobrej energii.
Przede wszystkim jednak jest we mnie pragnienie podtrzymywania tradycji pisania listów w dzisiejszym świecie – w erze portali społecznościowych i szybkiego przepływu informacji.