Wakacje off-line, czyli odwyk od technologii

Czy czujecie czasami, że technologia przejęła nad Wami kontrolę? Czy macie odruchowy zwyczaj sprawdzania fejsa, insta czy maila w przypadkowych momentach? Czy zdarza Wam się siedzieć z kimś w restauracji/kawiarni/pubie i przez pewien czas siedzieć tylko na telefonach, nie odzywając się do siebie ani słowem? Ja nie będę ukrywał - często tak jest w moim przypadku. Jadąc metrem do pracy zwykle scrolluję fejsa (który dla mnie mimo wszystko jest pewnym newsletterem, źródłem informacji i dość wartościowych dyskusji aniżeli miejscem do wstawiania i 'podziwiania' tysiąca selfie), a w oczekiwaniu na posiłek siedząc z kimś zdarza mi się przejrzeć insta (natomiast daleki jestem od notorycznego relacjonowania każdego ruchu na insta story czy snapie).

Na kilka ostatnich dni pojechałem do Andaluzji na upragniony zimowo-letni urlop (jak by nie było, na południu Hiszpanii temperatury były zdecydowanie wiosenno-letnie, a wszechobecne siarczyste mrozy szczęśliwie ominęły ten region, mimo że np. w Rzymie spadł śnieg). Postanowiłem, że będzie to wyjazd, podczas którego nie włączę nawet na moment internetu. Z wielu względów.

Pierwszym z nich było przetestowanie mojej silnej woli - przecież zdarza mi się w pracy odruchowo włączyć fejsa, tylko po to by przejrzeć kilka postów na tablicy, a potem go wyłączyć i dalej pracować. Chciałem sprawdzić, czy uda mi się w tym wytrwać - niestety nie dotrzymałem wielu postanowień w ostatnim czasie i to była szansa rekompensaty. Czy się udało - w zasadzie tak. Jedyny moment, podczas którego włączyłem internet w telefonie to poranek pierwszego dnia, kiedy zorientowałem się, że nie pobrałem map off-line (aplikacja MAPS.ME, gorąco polecam wszystkim podróżnikom!). Od tego zależało powodzenie reszty wyprawy, wszakże w dzisiejszych czasach mało kto już używa papierowych planów miast (chyba że wziętych z punktu informacji turystycznej, ale i tam trzeba jakoś dotrzeć).

Drugi powód to odcięcie się od zglobalizowanego świata . Jak by nie było, na wakacje jedzie się zrelaksować i odciąć od codzienności. Na szczęście nie mam na telefonie maila z pracy, więc kiedy mój manager wysyła mi maile w sobotę o 23 (tak, robi to), odczytuję je dopiero w poniedziałek rano. Za to są inne powody do zmartwień - kolejne informacje o morderstwach, rozbojach, korupcji, zatrzymaniach, kolejnej gafie Trumpa czy Petru, kolejnym fake newsie o polskich obozach... I takie przykłady można by mnożyć. Nie jest to wiedza szczególnie potrzebna w czasie wakacji, a takie wiadomości można szybko nadrobić po powrocie (wyjazd trwał 5 dni, wliczając 2 dni weekendu). W takich przypadkach można się całkowicie skupić na zwiedzaniu i wypoczynku. Jako że nie mówię po hiszpańsku ani trochę, to nawet nagłówki lokalnych gazet mi niewiele mówiły.

I tutaj przechodzę do trzeciego powodu - jako że wyeliminowałem jeden z głównych czynników rozpraszających myśli, to mogłem lepiej skupić się na obserwowaniu otaczającego świata . Była to moja pierwsza wizyta w kontynentalnej Hiszpanii (wcześniej byłem tylko na Kanarach, o czym napiszę później), a jako że nie jestem częstym gościem w regionie śródziemnomorskim, to było to względnie nowe doświadczenie. W takich sytuacjach chcę bardziej skupić się na tym co mnie otacza, by lepiej go zrozumieć. Telefon i internet odciągają od tego, stają się pewną barierą między tobą a otoczeniem. Nie ma telefonu, nie ma problemu. I muszę przyznać, że samo podziwianie życia ulicznego z ogródków licznych restauracji może być równie dobrą rozrywką, jak nie lepszą niż przeglądanie Instagrama - wszakże jedno i drugie to obrazy życia codziennego. Jeśli chodzi o analogię, to myślałem o Adamie Mickiewiczu i jego 'Sonetach Krymskich' - poeta wówczas nie musiał się martwić o to o czym teraz piszę. Swoiste odcięcie się od wszystkiego poza najbliższym otoczeniem zaowocowało w poezji. Ja nie śmiem porównywać się do wieszcza narodowego, ale sam tworzę, fotografuję. Czy moje zdjęcia będą lepsze niż zwykle - tego się dowiem, kiedy zgram to ponad 1000 zdjęć na dysk ;) Co lepsze pozycje zapewne opublikuję.


Arrecife, Lanzarote. Rok 2017

Skąd wziął się pomysł takiej przerwy? Ano, coś podobnego zrobiłem niemal dokładnie rok temu, kiedy z trójką znajomych pojechaliśmy na Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote, polecam tym, którzy lubią mniej turystyczne miejsca). Wówczas moja motywacja była nieco inna, ale mimo wszystko podoba co do zasady - był to środek semestru i chciałem się odciąć od konwersacji grupowej, by nie irytować się tym co robili pod moją nieobecność moi niezbyt rozgarnięci współgrupowicze. Cel został osiągnięty, otworzyłem messengera dopiero wieczorem po powrocie, w drodze z lotniska.

Co ciekawe, wczoraj nie otworzyłem internetu nawet w drodze z lotniska ani w nocy w domu. Nie spodziewałem, że nie będę miał na to wcale ochoty. W dziwny sposób czułem się przytłoczony ilością spodziewanych wiadomości i powiadomień. Żyłem jeszcze wrażeniami z wyjazdu i chciałem tylko na nich się skupić.

Myślę, że taki odwyk jest czymś, co będę praktykował częściej. Wszakże poszczególne wspaniałe momenty i doświadczenia podczas podróży zdarzają się tylko raz w życiu, i nie warto rozpraszać swojej uwagi na rzeczy z grubsza nieistotne. Fotki na insta można wstawić po powrocie, a opisać wyjazd znajomym po powrocie.

A jakie są Wasze doświadczenia? Czy robiliście podobne próby i z jakim skutkiem?

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now