Lecimy na Eden - Lemowska wizja kosmicznych cywilizacji

„W obliczeniach był błąd. Nie przeszli nad atmosferą, ale zderzyli się z nią. Statek wbijał się w powietrze z grzmotem, od którego puchły bębenki.”

„Trafiliśmy z kosmiczną szybkością w atmosferą tam, gdzie nie miało jej być. Dlaczego? Automat nie mógł się pomylić. 17 — Automat się nie pomylił. Myśmy się pomylili — powiedział Koordynator. — Zapomnieliśmy o poprawce na ogon. — Na jaki ogon? Go ty mówisz? — Na gazowy ogon, który rozciąga za sobą każda planeta posiadająca atmosferę, w kierunku przeciwnym do jej ruchu. Nie wiesz o tym? — A tak, tak. Wpadliśmy w ten ogon? Ale on musi być szalenie rozrzedzony.”

Konsekwencją tego zdarzenia było nie tyle przymusowe lądowanie, co katastrofa kosmicznej rakiety na powierzchni Edenu. Choć cało i bez szwanku wyszła z tego zdarzenia sześcioosobowa załoga, to sytuacja pojazdu wyglądała zgoła inaczej.

W tak niecodzienny sposób Stanisław Lem rozpoczyna swą opowieść i zabiera czytelnika na odległą planetę Eden. Wraz z kosmicznymi podróżnikami odkrywamy nieznaną krainę. Lem roztocza przed nami przedziwny świat wymykający się ludzkiemu rozumowaniu, bo lemowska konstrukcja światów daleka jest od powszechnych wyobrażeń. Autor „Edenu” specjalizował się w tworzeniu niekonwencjonalnych wizji obcych cywilizacji, a Eden to jeden z pierwszych światów stworzonych przez naszego niekwestionowanego króla prozy fantastycznej, który zarazem jest początkiem jego dojrzałej twórczości. Rok wydania powieści 1959 to czasy odwilży, nie obowiązywały już tak mocno reguły realizmu socjalistycznego, pod wpływem którego autor tworzył swe poprzednie dzieła. Lem mógł wreszcie rozwinąć skrzydła i choć prawie zawsze głównym wątkiem jego twórczości pozostawał kontakt z obcą cywilizacją, to pod płaszczem fantastyki mógł teraz przemycać niewygodne tematy, zadawać pytania, a w „Edenie” możemy odnaleźć również reminiscencje z życia autora, z którymi niekoniecznie chciał się dzielić wprost ze względu na swoje pochodzenie.

Pomijając techniczne niuanse wydana sześćdziesiąt lat temu powieść Stanisława Lema z perspektywy minionych lat broni się dzielnie, akcja od samego początku rozpoczyna się dynamicznie: błąd nawigacyjny, przymusowe, nieudane lądowanie, awaria kosmicznej rakiety, rozpaczliwa próba uwolnienia się z pojazdu i chęć poznania nieznanego świata z finałowym nierozumieniem go przez ziemian, to telegraficzny skrót prozy polskiego wizjonera. Gagarin jeszcze nie wystartował w kosmos, gdy Lem opisywał przygody astronautów i zderzenie z nieznanym światem, a fiasko pojmowania go ziemskimi kategoriami to motyw przewodni jego twórczości. Czytelnik zostaje, na równi z bohaterami, zaskakiwany odmiennością odkrywanego świata. Poznawanie planety zamieszkałej przez istoty rozumne, ludzką miarą to największa zmora człowieka, ziemianina. Lem zaskakuje oryginalnością światów i to co znajdziemy daleko w przestrzeni międzygwiezdnej niekoniecznie przypomina nasze najśmielsze wyobrażenia o obcych. Taki właśnie jest Eden, dziwny, skomplikowany, przerażający i kompletnie niezrozumiały dla gości. Ludzka ciekawość i potrzeba uzupełnienia zapasów wody zmusza naszych bezimiennych bohaterów do eksploracji nieznanego lądu.

Zastanawiające jest to, iż Lem tak lakonicznie potraktował swoich bohaterów Inżynier, cybernetyk, fizyk, koordynator, lekarz i chemik - to wszystko co o nich wiemy, pozbawieni tożsamości są jedynie biernymi przedstawicielami wykonywanej profesji, jednakże nie są pozbawieni do końca ludzkich odruchów. Mimo wszystko ciężko jest się utożsamiać z takimi bohaterami. Być może to celowy zabieg autora, który tworząc tak jednoznaczne postaci pragnie podkreślić tylko druzgocący finał tej opowieści. To co kosmiczni podróżnicy spotykają na Edenie wykracza poza ziemskie myślenie ścisłych umysłów. Biologiczna fabryka samoczynnie działająca w trybie zamkniętym tylko zastanawia, ale sen z powiek spędzają astronautom masowe groby mieszkańców Edenu, na które się natknęli. Abstrahując od odmienności kosmicznych światów w powieści łatwo odnajdziemy echa wojennych okropieństw, które przeżył autor. Lemoznawcy sugerują, iż w Edenie doszukamy się obrazów lwowskiego getta, a struktura władzy, którą bohaterowie demaskują na tej zagadkowej planecie na wskroś obnaża minioną stalinowską epokę. Choć naszym bohaterom trudno zdefiniować planetę i to co się na niej dzieje, są dalece przekonani o możliwości kontaktu, pomimo że mieszkańcy Edenu wyglądają zadziwiająco:
„(…) z gigantycznej, wydłużonej wrzecionowate ostrygi, wychylił się ze stulonych skrzydlate, grubych, pofałdowanych, mięsnych pochew dwuręki kadłubek, sunąc własnym ciężarem w dół, aż dotknął węzełkowatymi paluszkami podłogi. Był nie większy od dziecięcego popiersia, kiedy tak wisiał na rozciągających się błonach bladożółtych wiązadeł, kiwając się coraz wolniej i wolniej, aż zamarł. Doktor pierwszy odważył się podejść do niego, pochwycił koniec miękkiej, wieloprzegubowej kończyny i mały tors, żyłkowany blado, wyprężył się, ukazując płaską twarzyczkę, bezoką, z ziejącymi nozdrzami i czymś poszarpanym jak rozgryziony język, w miejscu gdzie u człowieka są usta.”

Niestety ta odmienność gatunku zamieszkująca planetę uniemożliwia dogłębne poznanie jej problemów. Lapidarne przekazy jakie udało się uzyskać naukowcom od jednego z osobników przypominającego słoniowatego stwora dają niejasny obraz sytuacji panującej na planecie. Nić porozumienia jest zbyt słaba, ale informacje zgromadzone podczas przeprowadzonych wcześniej rekonesansów są wystarczające by stwierdzić, iż cywilizacja na Edenie jest im zupełnie obca, a stosunki panujące na wskroś przerażające. Nasi bohaterowie zastanawiają się czy mogą to zmienić i czy posiadają do tego odpowiednie środki oraz czy mogą tak dalece ingerować, czy posiadają prawo by burzyć zastany porządek, mimo że jest on dla nich nie do zaakceptowania. Do głosu dochodzi ludzka natura, narastają dylematy, piętrzą się pytania: „ – Ale co możemy im ofiarować prócz anihilatora Obrońcy? Powiedzmy, że obrócimy pół planety w perzynę, ażeby wstrzymać te jakieś akcje eksterminacyjne, tę niezrozumiałą „produkcję”, obławy, trucie – i co dalej? (…) Pomoc, mój Boże, cóż znaczy pomoc? To, co się tu dzieje, co tu widzimy, to owoce określonej konstrukcji społecznej, należałoby ją złamać i stworzyć nową, lepszą i jakże my to mamy zrobić? Przecież to są istoty o innej fizjologii, psychologii, historii niż my. Nie możesz wcielić tu w życie modelu naszej cywilizacji.”

Ziemskie zapatrywanie do niczego nie prowadzi, kategorie ludzkiego myślenia nie dają odpowiedzi, zastosowanie relatywizmu poznawczego a tym bardziej etycznego nie ma tu najmniejszego sensu. Rozpatrując zastane problemy ludzką miarą astronauci nie mogą zgłębić natury obcej cywilizacji przez co w konsekwencji nie dochodzi do bliższego poznania i zbadania obcej rasy.

Lemowska proza jest z góry skazana na fiasko kontaktu. Połowiczne zbliżenie Edeńczyka (Dubleta) z naszymi bohaterami to tylko namiastka, wstęp do szybkiego zakończenia przygody. Kontaktu nie będzie! Nic więcej się nie dowiemy! Lem nie zdradzi nam tajemnic swojego kosmosu, a powód tego sekretu jest prozaiczny - nigdy nie zamierzał tego uczynić, pomimo nieposkromionej wyobraźni twierdził, iż: „Nie można jednak wyobrazić sobie innej istoty rozumnej, bo z konieczności jako ludzie będziemy sobie tworzyć jej wizerunek na nasz obraz i podobieństw.”

Źródła zdjęć:
https://pixabay.com/pl/illustrations/starship-spaceship-rakieta-spacex-5241913/
https://pixabay.com/pl/photos/tapety-przestrze%C5%84-pulpit-3584230/
https://pixabay.com/pl/photos/noc-niebo-astronomia-wszech%C5%9Bwiat-5222912/
https://www.deviantart.com/alexandreev/art/Eden-013-161181780

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
5 Comments
Ecency