Krótka refleksja nt. urzędników

obraz.png

Dziś udało mi się doprowadzić "szafę" do porządku po pracach konserwatorskich z początku tygodnia. Co prawda wciąż pewno są miejsca z toną pyłu, ale nie ma sensu robić generalnych porządków. Do końca jeszcze daleko i w innych pomieszczeniach dalej prowadzone są prace. Okna wciąż są zabite płytami OSB.

Wczorajsze pytanie, o to jak to jest, że ZBK nie dał nam znać o remoncie, ani nie skonsultował terminu wciąż pozostaje otwarte. Częściowo jednak poznałem odpowiedź. Po prostu urzędnicy są nieogarnięci. Okazuje się bowiem, że ekipa konserwatorska była gotowa, aby przystąpić do działania już w lipcu. Pojawił się jednak problem, bo ZBK przez kilka miesięcy nie potrafił ogarnąć sytuacji prawnej związanej z zajęciem chodnika. Konflikt był z inną instytucją, która remontuje Plac Biskupi. Ostatecznie udało się rozwiązać problem w październiku. Tymczasem wszystko musi być zamknięte do początku grudnia. I w sumie zrozumiałbym to. Cóż biurokracja dotyka też samych biurokratów. Problem w tym, że zwykle traktują oni siebie z o wiele większą wyrozumiałością niż swoich petentów. Tu od razu przypomina mi się pismo z marca 2020 wzywające nas do zakończenia remontu w ciągu miesiąca...

Wiem, marudzę. Sęk w tym, że ostatecznie i tak zwykle cierpią ci, którzy nie zawinili. W tym przypadku: albo KBK, albo wykonawca. Ja ekipę wpuściłem. Nie wiem jednak co bym zrobił, gdybym realizował zupełnie inny projekt, w ramach którego codziennie musiałoby się coś dziać w Królestwie, a każde odstępstwo skutkowałoby jakąś karą umowną. Mógłbym nie zgodzić się na jakikolwiek remont w tym terminie. Przecież nikt ze mną tego nie omawiał. I co wtedy?

PS. Nie cierpię remontów!

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
1 Comment
Ecency