Fotografia analogowa to przygoda. Przynajmniej dla mnie, bo nigdy nie wiem jaki będzie finalny efekt. 36 kliknięć. A potem wycieczka do laboratorium i emocjonujące oczekiwanie. Niestety była (i wciąż jest) to dość droga rozrywka, bo zwykle większość zdjęć miała defekty i tylko kilka (góra kilkanaście) lądowało w albumie. Z tego też względu w 2007 roku kupiłem sobie pierwszy cyfrowy aparat i zrezygnowałem z fotografii analogowej.
Powróciłem do niej po 13 latach, dzięki @lpa, który pod koniec roku 2020 przyniósł do KBK film (Fujicolor C200) i zainstalował go w moim starym aparacie FED 5B. Choć po prawdzie, nie było pewności, czy aparat w ogóle jeszcze działa. Wątpliwości te rozwiały się wczoraj, kiedy zaniosłem film na Starowiślną i po niespełna godzinie otrzymałem skany.
Aparat bez wątpienia działa. Średnio jednak nadaje się do robienia zdjęć w kiepskich warunkach oświetleniowych (przynajmniej z tym ISO), zwłaszcza, że nie ma wbudowanego światłomierza. Większość zdjęć jest przeraźliwie ciemna, choć nie wszystkie...
Całkiem dobrze natomiast wyszły zdjęcia, które zrobiłem @foggymeadow w Ogrodzie Mehoffera pod koniec marca. Można je sobie porównać ze zdjęciami, które zrobiłem tego samego dnia Canonem 60D.
Niestety większość zdjęć z tego pierwszego (po latach) wywołania nie nadaje się do prezentacji - albo są niedoświetlone, albo nieostre. Ale nie zrażam się. Myślę, że to dopiero początek analogowej przygody, choć na kolejne fotografie pewno będzie trzeba poczekać...