dzień pełen różnych nieskoordynowanych ruchów i załatwiania drobnych spraw ,
poczta udaje się kupić 3 koperty bąbelkowe (2,2 zł sztuka + - ) każda inny rozmiar, w międzyczasie mieli kontrolera/montera d.s. bezpieczeństwa, pani będąca dwa dni na zastępstwie wraz z nim próbowała znaleźć 2 piloty napadowe ( małe czarne kostki) chyba jednego dalej nie odgrzebali, włączyli też bardzo głośny alarm na próbę - ubaw po pachy.
Docieramy na Topolową z Tomkiem zebrać wrak meridy odnaleziony wczoraj, Tomek będzie miał znów w czym grzebać parę dni (rowery to jego pasja ) .
Odwiedzam na chwilę książko-dzielnię trafia się ciekawa pozycja "Dzika Kuchnia" Łukasza Łuczaja (chodź trudno powiedzieć czy zrobię z niej praktyczny pożytek, zbyt mało ostatnio ruszam za miasto )
Szyszkodar skończył wczoraj mural ( nie poznałem że jest skończony) ale wpadły dzieciaki domalowujące bok i mnie co do tego poinformowały, był też jakiś starszy gość pogrzebać w książkach (w sumie bez jego pomocy nie zmęczyłbym przyblokowanej kłódki )
Wczorajszy jam był też całkiem sympatyczny/spokojny ale okazało się że całą cudowność tego poprzedniego sprzed tygodnia polegała na tym że wpadł jakiś znany muzyk ( bluesman ) i wszyscy stanęli na uszach żeby było ZAJEBIŚCIE / prze-ARTYSTYCZNIE