Zainspirowana wpisem na instagramie znajomej, która zapytała jak codziennie wybieramy siebie przez różne drobnostki, postanowiłam podzielić się kilkoma myślami. Być może ktoś z Was czuje podobnie.
Pandemia, u mnie, z jednej strony wyglada jak popularny mem, o tym, że introwertycy mają w pytę (bo poniekąd tak jest), jeżdżę często i na trochę do rodziców, spędzam czas na wsi, w średnim mieście, które znam, z przyjaciółmi, teraz zacznę robić prawo jazdy (yay! Ponowna 18), trochę jestem w Krakowie i dzielę swój czas pomiędzy prozę życia a @krolestwo. Z drugiej jednak - nie umiem się przyzwyczaić do „nowej normalności”. Jako WWO (wysoko wrażliwa osoba) z niepokojem patrzę na to co się dzieje dookoła, na nas samych, którzy się oddalamy, zamykamy we własnych bańkach, na kolejne dziwne i niezrozumiałe decyzje.
Brakuje mi mojej normalności. Wyjść na jogę, do kawiarni, na niezobowiązujący spacer.
Moje powtórzenia pomagały mi ciągnąć ten wózek, dawały więcej motywacji, optymizmu. Teraz czekam jedynie do egzaminów z dużą dozą niepokoju, bo nie mam jak trenować rysunku anatomicznego.
Taka mała rutyna z wiosny i lata - wstaję, toaleta, odcinek Przyjaciół włączony w tle do śniadania, spacer z psem na 10 minut, malowanie, spacer z psem po ogrodzie, drobne obowiązki domowe, obiad, malowanie, sport, odpoczynek, spacer z psem, sen - działało dobrze, wraz z ilością światła, ciepła, kolorów i zmieniającej się przyrody, było czymś dobrym, co dawało mi moje momenty skupienia.
Niektórzy dobrze odnajdują się w otaczającej rzeczywistości, podziwiam ich za determinację, kolejne poszukiwania siebie, nowych pasji, działania. Ja ciagle, choć mam jakiś cel, jestem trochę jak Najman, który przyszedł na sparing ze Stanowskim.
Łapię trochę spokoju w tej rzeczywistości ograniczając dopływ informacji, bardzo mi to pomaga, bo nie tylko w sytuacjach kryzysowych jesteśmy bombardowani nimi, ale patrząc na ilość newsów, które wyświetlają mi się na Facebooku wśród moich polubionych stron, np. o sztuce czy pieskach jest ich zatrważająco wiele.
Cieszy mnie nadchodząca wiosna, jak i ostatni wyjazd do Zakopanego, które jest ogromnie bliskim mi miejscem. Więcej światła i ciepła zawsze motywuje mnie do działania, a teraz znów muszę znaleźć w sobie moje małe powtórzenia.