2021 01 28 - Opowieść ASTRALMIR 2013 cz 1

astralmir bez bronini.JPG

(projekt postaci w Hero Machine, mojego wykonania)

SPIS TREŚCI oraz wprowadzenie

CZĘŚĆ 1

Dla Załogi Szóstej Kosmosławy, miniony rok obfitował w ciężką pracę, mordercze zmagania z przeciwnościami, wliczając w to osiągnięcie dwudziestu pięciu w porywach do trzydziestu niemożliwości. Piątka dzielnych żołnierzy w służbie Kosmosłowiańskiej Spólnej Dzierżawy oraz Galaktycznego Spokoju na niespokojnych Krańcach, została wbrew staraniom jednego z Załogantów, za to ze skrytą radością trojga i otwartą radością jednego wyznaczona do odpoczynku. Działo się to w niedługim czasie po donośnym zwycięstwie w walce o przywrócenie na tron Króla Fasolara i uratowanie tym samym całego słonecznego układu.

Poprzez liczne poznane i niezapoznane układy Krańców Galaktyki, Szósta Kosmosława, latający stróż porządku, szukała kolejnych obowiązków, które mogłaby spełnić zgodnie ze swym przeznaczeniem. Właściwie, to poszukiwał ich niestrudzony Astralmir. Jego towarzysze nie byli ku temu najbardziej skłonni, a po ostatnich ciężkich bitwach wręcz dziwili się, skąd zawiadujący Kosmosławą woj bierze siłę na uważne badanie kosmicznej przestrzeni.
Płanetnik Pogodan uparcie przestawał w innym wymiarze, co w wymiarze równym pozostałym towarzyszom równało się zwinięciu pod kocem. Brak zajęć z jednej strony, a pewne zmęczenie z drugiej dokuczały wszystkim obecnym na pokładzie.
-Ej, weźmy sobie parę dni przerwy! – Wujek Zdzisław wstał od pasjansa i niezadowolonym głosem starał się (nie po raz pierwszy) przekonać Astralmira o konieczności odzyskania sił.
-Przykro mi, ale nasze powinności są jasno określone. Ślubowaliśmy, że nie spoczniemy, dopóki Krańcom Galaktyki grozi niebezpieczeństwo.
Zaraz potem wpadła Kordelina.
-Astralmirze, musimy polecieć na Kapiborelię!
-Na Kapiborelię? Przecież nie ma czasu na wczasy!
-Ale tu chodzi o Tesława! Dawno się nie odzywał, możliwe że jacyś wrogowie go tam dopadli!
-Z Kapiborelią od zarania są problemy z nawiązaniem połączenia, ponieważ znajduje się tam masa ruin powodujących zakłócenia, zaś kanały porozumiewawcze ulegają stałym przeciążeniom. Oczywiście nie można wykluczyć, że twój mąż mógł zajść komuś za skórę...
Kordelina zajaśniała, zupełnie jak zajaśniały promyk nadziei.
-Dlatego wysłałem mu kilka starodawnych przedmiotów. Na pewno lepiej je wykorzysta od nas, a nie będą zachodzić kurzem.
Towarzyszka Astralmira najchętniej w owym momencie sprawiłaby niewypowiedziane cierpienia każdej jego komórce, lecz nie mogła zaprzeczyć, że postąpił w najlepszym interesie jej męża.
-Bardzo uprzejmie dziękuję ci za okazaną troskę – podziękowała tonem przywodzącym na myśl oskarżenie o wyniszczenie co najmniej dwóch galaktycznych społeczności wraz z ich jednokrotnymi wartościami kulturowymi.
Ostatnią nadzieją był Binarysław. Ten jednak wystosował ze swojej cyfrowo-sprzętowej pieczary oświadczenie, iż zasypywanie go wiadomościami „Binarysław zrób coś” przeszkadza mu w pracy. Astralmir był zadowolony, że chociaż jeden z jego towarzyszy nie próżnuje.
Jakież było jego zdziwienie, gdy wróciwszy po czterech godzinach snu do ośrodka dowodzenia, nie zastał działającej komputer pokładowej. Dowódca zadzwonił więc do niezrównanego liczarza.
-Binarysławie! Gdzie jest Odrana?
-Nie wiem co jest, próbuję to ustalić, ale nie mogę. Powinniśmy gdzieś stanąć i wezwać kogoś, kto byłby w stanie pomóc!
-Jeśli jeden z najlepszych umysłów-komputerowców nie potrafi tego rozwiązać, to nikt nam nie pomoże. Pracuj nad tym dalej, a tymczasem ja przejmę funkcje komputera pokładowego.
-Nie!
-O co chodzi?
-Musielibyśmy założyć stroje ochronne, żeby nie przeciążyć systemów statku, który zacznie świrować i nie odróżniać człowieka od maszyny!
-Taka jest przykra konieczność, która na nas spadła. Tym prędzej musisz naprawić Odranę.
Astralmir przekręcił kluczyk w stanowisku Maszyn Szczególnie Niebezpiecznych i nałożył sobie na głowę sześcienny hełm, podłączony do zestawu drutów. Astralmir przez dobrą chwilę musiał rozeznać się w gwałtownie zmienionej rzeczywistości, która przybrała formę kodów i obliczeń. Zdał sobie sprawę, że dla człowieka, zjednoczenie z maszyną to koszmarny wysiłek. Nie mógł sobie pozwolić na zbyt długie zastępowanie komputer pokładowej w pełnieniu obowiązków. Mimo to, czuł, że jest do tego sobiepozwolenia zmuszony.
Sromota ogarnęła całą komorę przedpotopową, w której zebrała się pozostała czwórka podróżujących na Kosmosławie. Plan Binarysława zdawał się być doskonały, nie uwzględnił jednak tego, że Astralmira nie dało się złamać tak łatwo.
-Mówiłem, że coś pójdzie nie tak- Binarysław złamał niezręczną ciszę.
-Binarysław, dlaczego wreszcie, jak wymyśliłeś coś dobrego, to nie wypaliło? - Wujek Zdzisław łapał się za swój preriotopijski kapelusz.
-Którędy wkłada się ten strój? - zastanawiał się Pogodan, nie zwykły obcować z technologiczną materią. Z kolei Kordelina, nieagresywnie, ale stanowczo huknęła.
-Wy to tylko byście o niewygodach myśleli, a tymczasem Astralmir jest w poważnym niebezpieczeństwie. Zbyt długie przebywanie w warunkach zjednoczenia z maszyną powoduje opłakane skutki.
Zdzisław nawet przez kombinezon wyglądał na zmartwionego. Bądź co bądź, chodziło o jego siostrzeńca. Znów więc natarł na Binarysława.
-No to dlaczego w twojej głowie powstał pomysł, który do takiego stanu rzeczy doprowadził?
-Po tym jak w trakcie wyższego kształcenia informatycznego widziałem skutki takiego zjednoczenia, do głowy by mi nie przyszło, żeby ktoś się na to porywał.
-Jakie skutki? - jednocześnie spytali rozmówcy.
-Jeśli ktoś w ogóle był w stanie się porozumiewać, to wciąż od czasu do czasu zdarzało mu się na przykład wypluć jakiś wydruk z danymi. Albo jego oczy skanowały coś, po czym nic innego jak to przeskanowane nie były w stanie przesłać do mózgu. Albo to był uparcie nie schodzący z wzroku obraz, albo wszyscy nagle zmieniali się na przykład w drzewo albo o w jakąś zabytkową cerkiew.
-To może powinieneś podłączyć Odranę z powrotem? - zasugerowała Kordelina.
-Zbyt wielkie niebezpieczeństwo, że Odrana od tego ochromieje i odniesie obrażenia. Astralmir może dostać pomieszania zmysłów i dokonywać niespodziewanych przeciążeń elektroniki. A to oznacza...
-Brak ciepłych posiłków!
-Nie brak ciepłych posiłków, tylko ich uzależnienie od dobrej woli Pogodana.
-Nie mojej dobrej woli, tylko takiejż woli Sił Ogni – Pogodan zamachał kawałem zawczasu przygotowywanego na tę mroczną godzinę węgla.
-Dobra wola płanetnika wpływa na dobrą wolę Sił. -Kordelina już próbowała załagodzić nastroje, widziała bowiem że Pogodan jest rozdrażniony.
-Wciąż nikt mi nie powiedział, którędy się wchodzi do tego stroju!
-My tu gadu gadu, a czasu na uratowanie Astralmira nie zyskujemy. Powinniśmy chyba jednak wyrzucić go za pomocą Odrany – kombinował Wujek. Kordelina również wytężała zmysły.
-To nadal ostateczność. Robimy krzywdę Odranie czy Astralmirowi? W sumie, Odranę da się naprawić, chociaż to nie będzie łatwe. Gorzej z wyładowaniami Astralmira.
-Może należy wrzucić go do bazy Profesora Tokdora, żeby rozładowywał jego robotyczne wojsko?
-Jest to jakaś myśl. Musimy rozpracować kolejność działania...
Nie zdążyli. Dobrze im znany głos odezwał się w słabo im znanej, bolesnej tonacji, podkreślonej w dodatku metalowym dźwiękiem.
-Kurza stopa! Gdzie jest namierzacz?
-Skąd mamy to wiedzieć...
-Nieważne, znalazłem. O żesz UWAGA! Goni nas pięć... sześć... siedem statków! Nie wiedziałem że tak boli, jak ktoś strzela!
-Odrana nigdy się nie skarż-
-Cicho! Nie mów mu. Odrany nic nie boli. Astralmira boli bo jest zjednoczonym z maszyną istnieniem cielesnym.
Z pewnością ich położenia nie polepszał fakt, iż Załoga musiała nałożyć na siebie stroje ochronne, zanim mogła wspomóc dowódcę.

CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
2 Comments
Ecency