Źródło: Pixabay
Dzień dobry.
Będzie krótko i treściwie na temat strasznie absurdalnej sytuacji z dzisiejszej nocy.
Złapałam kurs, dojechałam na miejsce i kilka minut czekałam. W końcu wyszła baba w koszuli nocnej z cyckami wiszącymi po kolana i petem w zębach, cała zapłakana. Puka mi w szybę, otwieram, a ona mówi, że to ona wzywała Bolta i ona mnie prosi, żebym zostawiła auto tu na parkingu i poszła z nią do niej do domu, tam jest policja i jej dziecko i żebym zaświadczyła, że ja ją znam i ona jest dobrą matką i dobrze zajmuje się dzieckiem.
Moje oczy prawie wyjebały z orbit i potrzebowałam naprawdę chwili, żeby przetrawić to, co w ogóle słyszę aż w końcu mówię do niej, że ja nawet nie wiem jak pani ma na imię, nie ma w ogóle takiej opcji, ja nigdzie nie idę i nie będę o niczym nikomu zaświadczać. Laska w dziki ryk, no tak wyła, że obudziła pewnie z pół osiedla i naprawdę dobre kilka minut trwała przepychanka słowna: ona, że błaga, bo jej zabiorą dziecko, a ja, że za jasny chuj i żegnam.
W akcie desperacji przewiesiła mi się przez drzwi w aucie i dalej beczała. Musiałam jej powiedzieć, że jak nie zostawi samochodu to wezwę policję i dopiero wtedy dała mi spokój i dała mi odjechać.
Nie wiem jak mam skomentować sytuację, byłam w tak ciężkim szoku, że aż sobie zrobiłam przerwę na papierosa i zadzwoniłam do współpracowniczki, żeby jej o tej sytuacji opowiedzieć. Sytuację zgłosiłam też od razu do Bolta, aby mieli na uwadze, że ta osoba coś kombinuje i zamawia taksówkę w innym celu niż przejazd.
Nie wiem czy to miała być sprytna próba kradzieży [mnie lub auta] czy laska naprawdę była tak zdesperowana, ale ja pierdolę.