Stephen King, "Pieśń Suzannah"

Szósta część cyklu Mroczna Wieża zaczęła się ciekawie, bo wskoczyliśmy w wydarzenia, które miały miejsce dosłownie 5 minut po zakończeniu poprzedniej książki.
Niestety, potem nastąpił wątek ciąży alter ego Suzannah - Mii, jej rozdwojenie postaci i przenoszenie w różne światy... który to wątek szczerze mówiąc jak dla mnie pozostawia trochę do życzenia.
Nie wiem, temat rozdwojenia jaźni jest fascynujący i są naprawdę świetne książki dotykające tego problemu, ale King coś tu nie potrafi. Bo i w poprzednich częściach, kiedy zamiast Suzannah mieliśmy Dettę i Odettę, to nie było jakoś dobrze opisane, a tu w tej - to już w ogóle kiepsko.
Przemęczyłam tą część, chyba każda poprzednia oprócz pierwszej była lepsza dla mnie.
Ciekawie i fajnie zrobiło się dopiero na końcu, kiedy w fabułę zostaje zaplątany nie kto inny, a sam autor, więc możemy i jego poznać w tej książce. Cześć, Steve!


Pierwotnie opublikowano na Mój blog. Blog na Hive napędzany przez dBlog.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
1 Comment
Ecency