Ludka Skrzydlewska, "Opiekunka"

Rekomendacja do tej książki gdzieś mi tam mignęła w internecie - może nawet tu, na hive? Poczekała sobie trochę w mojej poczekalni i w końcu się doczekała, niestety.
Nie znam Pani Ludki i nie wiedziałam, jaką twórczość reprezentuje. Myślałam, że będzie to powieść obyczajowa typu romansidło, ale czasem i takie mogą być fajne. Tu hmm.
Czy było to dobre romansidło? Nie.
Dobra erotyka? Nie.
Dobra obyczajówka? Nie.
Thriller, sensacja, suspens? Oj, nie, choć nawet przez chwilę miałam nadzieję, że zostanę pozytywnie zaskoczona. Ale nie, broń boże.

Nie czytam harlekinów ani romansów, więc nie jestem w stanie porównać. Gdybym miała na półce 50 twarzy Grey'a, tą książkę postawiłabym obok, bo podczas czytania byłam podobnie zażenowana poziomem ;)

Bo tak, tu też mamy do czynienia z obrzydliwie bogatym chamem, który nagle cudownie się odmienia przy młodej dziewczynie i jest wspaniałym partnerem pomimo przeżytej traumy.
Jakoś setki poprzednich dziewcząt nie zdołało go odmienić ale cóż.
Może dlatego, że to opiekunka jego córki, którą porzucił, kiedy miała dwa lata i do tej pory miał w nosie?
Nie sądzę, bo przez większą część lektury czytamy o tym, jak bardzo ona go podnieca, jest totalne skupienie na czystej fizyczności.

Wątek kryminalny? Niby jest, ale bez zaskoczenia.
Traumy i dramaty? Są, na początku wiemy o nich niewiele, i chyba dlatego czytałam to do końca, żeby dowiedzieć się, co to tam zaszło w ich przeszłości, ale szczerze mówiąc, dla tego aspektu też nie warto.

No mniejsza z tym, spuśćmy na to już zasłonę milczenia, książka jest odnotowana do statystyk i tyle.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
1 Comment
Ecency